Cześć! Jestem Zosia i jeśli Bóg pozwoli to pod koniec września spełniam swoje największe, wyczekiwanie od ośmiu lat pragnienie serca o wyjeździe misyjnym.
Bóg posyła mnie do Brazylii, do miejscowości położonej w Amazonii. Jednak nie zadziałoby się to wszystko, gdyby moje stopy nie zostały najpierw skierowane do SOM-u, czyli Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego.
Przyjechałam na pierwszy, wrześniowy zjazd nie oczekując niczego. Dlaczego? Był to już trzeci raz, kiedy próbowałam wyjechać na misje – poprzednio szukałam wyjazdu w swoim studenckim mieście. Kiedy odmówiono mi pierwszy raz, przyjęłam decyzję spokojnie – „Okej, jestem jeszcze za młoda, z pewnością uda mi się kolejnym razem”.
Za drugim razem, kiedy byłam już bliska odlotu, moje pragnienie znowu spotkało się z odrzuceniem – nie pojmowałam tej decyzji, ze łzami pytałam Boga, dlaczego znowu się to dzieje, skoro czuję i tak bardzo pragnę wyjechać.
Musiało minąć trochę czasu zanim to zrozumiałam – gdyby nie to odrzucenie, nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz – nie wysłuchałabym tylu mądrych konferencji, nie przeprowadziłabym tylu inspirujących rozmów, nie poznałabym tylu cudownych ludzi i nie byłabym bliżej Niego.
Nauczyło mnie to, że Bóg widzi szerzej i to, co teraz wydaje mi się niezrozumiałe, a nawet bolesne, z perspektywy czasu nabiera sensu, kształtu, który niekiedy przekracza moje najśmielsze oczekiwania.
Formacja składała się z kilku etapów, a ze zjazdu na zjazd układała się w spójną całość. Koordynatorom bardzo zależało, abyśmy wzajemnie się poznali, zintegrowali – i muszę przyznać, im się udało. Rozmowy do rana, gry w „łosia”, wspólne śpiewy do dźwięku skrzypiec czy gitary, smażenie naleśników o 1 w nocy – to wszystko będę wspominać z ogromnym sentymentem i wdzięcznością.
Głęboko dotknęła mnie konferencja księdza psychologa, niezwykle ważne i potrzebne okazały się testy psychologiczne, które oprócz wykazania naszej gotowości do misji, dawały nam pełniejszy obraz samych siebie. Sprawdzanie umiejętności językowych przez ks. Łukasza, który swoim śmiechem i zapałem zarażał każdego, a pod koniec – długo wyczekiwana i zaskakująca decyzja o placówce, do którym jesteśmy posyłani.
Podczas każdego zjazdu centralnym punktem programu była adoracja, podczas której były odczytywane listy wolontariuszy przebywających obecnie na misjach. Tylko Bóg wie, jak wiele razy poruszało to moje serce. To wszystko zwieńczyło posłanie na Lednicy i w warszawskiej Bazylice na Kawęczyńskiej – wciąż mam w pamięci moment w którym 15 tysięcy ludzi modliło się nad nami na Polach Lednickich – nie potrafiłam wtedy ukryć wzruszenia.
Kończąc, jednego jestem pewna – nawet gdyby po raz trzeci nie udało mi się wyjechać na misje, to i tak nie żałowałabym czasu poświęconego na formacji. SOM to naprawdę DOM! Ściskam – Zosia.
Zofia Gala
Uczestniczka formacji 2023/2024