Gdyby bliska osoba zapytałaby nastoletnią mnie, jakie jest moje marzenie, możliwe, że odpowiedziałabym, że jest to wyjazd na misje. Nie byłaby to jednak myśl, która niosłaby za sobą działanie, a jedynie niewinne marzenie dziecka o tym, co zrobi, gdy będzie dorosłe. 

Dzieci mają wiele marzeń, wiele planów, niestety czas często je zabiera. Dorastamy, zmieniają się nasze priorytety, zderzamy się z rzeczywistością, zdajemy sobie sprawę, że pewne rzeczy są nieosiągalne. 

Ja też dorosłam, zdałam sobie z tego sprawę rok temu, ale moje marzenie nie umarło, wręcz przeciwnie. Uświadomiłam sobie, że teraz w końcu mogę. W końcu jestem dorosła, w końcu mogę zrobić to, czego pragnęłam od tak dawna. 

Myśl o wyjeździe na misje zrodziła się dawno temu, jeszcze w podstawówce. Rok temu, w wakacje podjęłam decyzję, że przyszedł czas na działanie. Szukałam miejsca, które umożliwi mi realizację moich planów, ale nie spodziewałam się, że będzie to SOM. Nie miałam pojęcia kim są salezjanie, nie miałam pojęcia kim tak naprawdę był ksiądz Bosko. Nie wiedziałam, że co miesiąc będę musiała przyjeżdżać do Warszawy na cały weekend. To wszystko było mi obce, ale nie zraziło mnie to. Wiedziałam czego chcę, a myśl o tym, że to właśnie to miejsce da mi tę możliwość, budziła we mnie ekscytację. 

Miałam gotowy plan na siebie. Tego, co spotkało mnie na miejscu natomiast zupełnie nie przewidziałam. Czas konferencji, zajęć tematycznych, świadectw misjonarzy – każda chwila, która pomogła mi przygotować się merytorycznie na zbliżający się moment wyjazdu, była ogromnie ważna. Myślę, że bez niej nie dałabym rady, okazało się, że tak wiele nie wiedziałam.

Niemniej jednak zupełnie nie przewidziałam tego, że SOM stanie się moim domem, że osoby, które formowały się ze mną staną się moimi przyjaciółmi. Przecież widujemy się tylko raz w miesiącu, nie po to tu jesteśmy, żeby się poznawać, a przygotowywać do misji. Byłam w ogromnym błędzie, bo w tej chwili nie wyobrażam sobie innego scenariusza, nie wyobrażam sobie ich nie znać. 

Formacja oprócz tego, że była przecudownym czasem poznawania siebie i innych, to była też nauką tego, co wcześniej było dla mnie bardzo trudne. ZAUFANIA. Zaufania Bogu. Rodziły się we mnie pytania. Co jeśli mnie nie przyjmą? Co jeśli Pan Bóg wcale mnie tam nie posyła, a to wszystko to moje „widzimisię” ? Co, jeśli mój poziom angielskiego nie jest tak dobry? Nie przejdę testów psychologicznych? Po prostu się nie nadaję?

 

Teraz już mam odpowiedź. On to wszystko załatwił i wiem, że załatwi też, gdy będę w Afryce. Jedyne co muszę, to Mu zaufać. Wcześniej nie byłam gotowa, ale przygotował mnie. Nie tylko w trakcie formacji, ale w całym moim życiu. Te wszystkie spotkania, rozmowy, zmiany placówek, budujące moją otwartość na zmiany, postać ks. Jana Bosko i jego dzieła uświadomiły mnie o tym. 

Za miesiąc jadę na 3-miesięczne misje w Etiopii. Nauczona tego, że Pan Bóg nie powołuje uzdolnionych, ale uzdalnia powołanych!

Klaudia Szwaba

uczestniczka formacji misyjnej 2023/2024