Jestem przeszczęśliwa, że udało mi się znaleźć w tym dobrym miejscu. Szczerze, to nie mam pojęcia jak opisać słowami – jak dobrze spędziliśmy tą formacje. To był taki promyczek światła w szarym świecie. Myślę, że nikt z nas się nie spodziewał, co z tej grupy randomowych ludzi powstanie do ostatniego zjazdu.
Zawsze, jak ktoś dawał świadectwo misyjne, to taki wyjazd wydawał mi się nierealny, dla konkretnych ludzi, nigdy bym nie pomyślała, że mogłabym mieć taką możliwość, gdzieś pojechać i dać coś od siebie. Po tym, jak usłyszałam o takiej możliwości od mojej siostry, (a podejmowanie decyzji nie jest moją mocną stroną) tu – się nad nią nie zastanawiałam.
Jakby Bóg pociągnął za rękę. Tydzień później czekałam na zgodę na dołączenie do formacji, dokładnie pod drzwiami, z walizką, na ul. Korowodu, przed listopadowym spotkaniem. Tego samego wieczoru usłyszałam, że dla wielu osób to miejsce jest jak dom. Pomyślałam “dla mnie raczej to miejsce nie będzie domem, nie czuje się tu swojo”. Obcy ludzie, którzy wyglądają jakby już się dobrze znali. Byłam zdezorientowana, ale niedługo. Nasze relacje z każdym miesiącem nabierały innego wymiaru.
Na kolejnych zjazdach już wiedzieliśmy, że jesteśmy wśród wyjątkowych, dobrych ludzi, przy których nie musimy nic udawać. Robiliśmy w nocy pierogi, naleśniki, tańczyliśmy w kuchni, chodziliśmy w skarpetkach, klapkach co nadawało domowego klimatu, a co poniektórzy chodzili boso po trawie, czy nawet zimą po śniegu
Śmialiśmy się ze sobą do łez, szkoda było czasu na sen. Nie miałam pojęcia, że to miejsce i ci ludzie staną się dla mnie tak ważni, ja ich naprawdę pokochałam. Teraz, bez żadnych wątpliwości mogę nazwać ich rodziną a SOM – domem. Myślę, że powstały nam przyjaźnie na długo. To jest niesamowite, jak Bóg jest w stanie nam dać wiele nieopisanego szczęścia w niczym.
W prostocie, w uśmiechu czy spojrzeniu drugiego człowieka. Dostawaliśmy dużo ciepła i dawaliśmy je dalej i na pewno będziemy dawać. Mam wrażenie, że żadna rozmowa i sytuacja w SOM-ie nie była przypadkowa, a spojrzenie, uśmiech do drugiego człowieka był niepozornie ważny i potrzebny. Myślę, że nie tylko nauczyliśmy się jak najlepiej przygotować się do misji i ją przeżyć, ale każdy z nas nabrał większej wiary w siebie, mógł się lepiej poznać i pokochać.
Ten czas miał bardzo dużo owoców. To wspaniałe – przygotowywać się do takiego wyjazdu, z taką grupą wsparcia, która jest dokładnie w tej samej niewiadomej, co ty. Wszystko przed nami i każdy z nas może to sobie jedynie wyobrazić. Jestem bardzo wdzięczna, że znalazłam się w tym miejscu. To miejsce pomogło mi znaleźć prawdziwe szczęście i prawdziwego Boga. Wierzę, że nie raz się jeszcze spotkamy, tylko w innym charakterze, z masą nowych opowieści i wartości.
Aleksandra Andrzejewska,
uczestniczka formacji 2023/2024