Turystyczne oblicze Kuby pokazuje ten kraj zupełnie inaczej, niż wygląda on w rzeczywistości. W grudniu w mediach przeczytamy o fiestach, które odbywają się w Hawanie, stolicy kraju. Na ulicach wszędzie ma roznosić się zapach pieczonego prosiaka, a wieczorem zaczyna się prawdziwa zabawa. Jednak organizowane są one głównie dla turystów, a dla miejscowych to dobry sposób na zarobienie pieniędzy. Nie jest to część obchodów Bożego Narodzenia, jak czasami opisują to turyści. Fiesty nie odzwierciedlają prawdziwego klimatu, który panuje w normalnych warunkach, w rodzinach, w wioskach, gdzie pracują misjonarze.
Obecnie Boże Narodzenie na Kubie nie jest powszechnie znane. Katolicy stanowią mniej niż 1% społeczeństwa. Ochrzczonych jest znacznie więcej, ale są oni wyznawcami religii synkretycznych, głównie santeri. Święto Bożego Narodzenia określa się jako Noche Buena, czyli Dobra Noc. Nazwa to pozostałość po rewolucji kubańskiej w latach 60, gdy zakazano obchodzenia świąt chrześcijańskich. W 1998 roku w czasie pielgrzymki na Kubę Jan Paweł II poprosił Fidela Castro, aby Boże Narodzenie było dniem wolnym od pracy. Jednak do dziś niewielu Kubańczyków zdaje sobie sprawę, dlaczego przyznano im to prawo. Wielu traktuje to jako dodatkowy dzień do odpoczynku. To jeden z efektów ograniczania działania kościoła katolickiego, bo przez wiele lat nawet liczba misjonarzy w kraju była ściśle określona.
W czasie Bożego Narodzenia nie ma dekoracji, są one niedostępne, a wiele rodzin nie rozumie ich symboliki. Jeśli ktoś przywiózł choinkę, bombki, światełka z zagranicy, to często dekoruje dom już w listopadzie i chowa dopiero w marcu, dla nich ma to wartość estetyczną, a nie symboliczną.
Dla Kubańczyków ważniejsze jest obchodzenie 1 stycznia jako dnia Zwycięstwa Rewolucji Castrowskiej (1.01.1959 r.), bo to święto Narodowego Wyzwolenia. Jest bardzo propagowane ze względu na pamięć o wodzach, wyzwoleńcach i przypomina świecki charakter zabawy, która jest przedłużana nawet na cały tydzień. Skoro turyści przylatują wcześniej to i dla nich zabawa zaczyna się wcześniej. Dlatego wiele osób może myśleć, że fiesta jest elementem Bożego Narodzenia. W warunkach normalnych rzeczywiście już od września rodziny myślą jak wyhodować lub nabyć prosiaka, czy z którą rodziną umówić się, by go zakupić, upiec i najeść się do syta. Ale konkretną okazją jest zawsze nos sylwestrowa, by powitać Nowy Rok i uczcić Tryumf Rewolucji. Ciekawostką jest, że na wszystkich dokumentach oprócz daty liczonej od narodzin Jezusa np. 12.12.2020, pojawia się też data kubańska – AÑO 62 de la revolución, czyli 62 rok Rewolucji.
Smutna rzeczywistość
Siostry salezjanki pracują w czterech miejscowościach: Havana, Manguito, Camaguey i Manzanillo. Prowadzą katechezy dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Jeżdżą do okolicznych wiosek, aby zorganizować spotkania modlitewne i formacyjne. W czasie adwentu tłumaczą, czym są święta Bożego Narodzenia, dla dzieci przygotowują kolorowanki i uczą kubańskich kolęd. W czasie tych katechez i liturgii śpiewane są piosenki pochodzenia hiszpańskiego zakorzenione na Kubie ze względu na wesołe rytmy, ale nie mają one wielu treści ewangelicznych. Jest kilka kolęd typowo kubańskich, jednak można je usłyszeć tylko w większych parafiach, gdzie chór i organista przygotowują liturgię. Ludzie na wsi jeśli nie słyszeli i śpiewali cały rok, to nie pamiętają tekstu, mają problemy z zapamiętaniem, dlatego siostry drukują słowa i wspomagają się nagraniami. Dla młodych ludzi organizowane są dni skupienia, aby mogli się wyspowiadać i wykonać ozdoby do szopki bożonarodzeniowej. Tak przypominają sobie znaczenie świąt. Od 6 lat na Kubie pracuje s. Anna Łukasińska.
Noche Buena, czyli wieczór 24 grudnia, który jest odpowiednikiem polskiej Wigilii to raczej kolacja. Na stole pojawiają się 1-2 potrawy w zmienionej formie, np. zupa z ciecierzycy, potrawka z soczewicy, może kawałek pieczonego mięsa czy jakieś słodycze, ale to rzadkość. Problemem nie jest jedynie brak tradycji, ale też i brak dostępności podstawowych produktów w sklepach. A więc w zależności o której godzinie będzie Msza Święta tak dopasowuje się ten posiłek wieczorny. Jeśli jest tylko jeden kapłan w okolicy i pasterka na pierwszej wiosce może być o 15.00, a na ostatniej nawet i o północy, to rodziny same decydują, kiedy będzie kolacja świąteczna. A my staramy się w tym dniu zapewnić po nabożeństwie choć kanapkę czy ciastko z napojem, bo wielu z naszych odbiorców, to jednak dzieci, które wracają do swych domów, gdzie otrzymają talerz ryżu z fasolą i nikt z innych domowników nie podzieli ich radości, bo zwyczajnie nie przyjęli jeszcze do serca dobrej nowiny o Narodzeniu Zbawiciela Jezusa – opisuje s. Anna.
Prezentami nikt tu się nie obdarowuje. Ludzie raczej chcieliby otrzymać prezent niż mają chęć obdarowania innych, zwyczajnie przez brak pieniędzy i możliwości zakupu czegokolwiek. Częstym podarunkiem dla dzieci jest zabawka ręcznie zrobiona, balon czy cukierek. Przed rewolucją była tradycja wręczania upominków na święto Objawienia Pańskiego, zwanego świętem Trzech Króli. Do tej tradycji wracają siostry.
– Jeżeli mamy prezenty to dajemy właśnie w okolicach Trzech Króli. Między 5 a 10 stycznia staramy się objechać wszystkie wioski. Dajemy słodycz, jakieś ubranie, czy coś podobnego i przypominamy dlaczego. Mówimy o narodzinach Jezusa i opowiadamy o przyjściu Trzech Króli. Wtedy jest więcej dzieci na katechezie, rodzice im przypominają, że mogą tego dnia otrzymać prezent. Tym, którzy przychodzili cały rok, staramy się dać nową koszulkę, żeby nagrodzić ich trud – opowiada s. Anna Łukasińska – Uczymy też dzieci wdzięczności. Rozdajemy kartki i prosimy o narysowanie czegoś w ramach podziękowania dla Dobrodziejów.