W kubańskich domach obok figurek Maryi znaleźć można amulety i czarne laleczki voodoo. Siostry salezjanki głoszą Boga w kraju, w którym Jego pojęcie jest relatywne, a Kościół zwalczany jest od 60 lat.
Siostry salezjanki pracują w czterech miastach: Camagüey, Manzanillo, Havana, Manguito. Jest ich 18, większość z nich nie pochodzi z Kuby. Pracuje tam s. Anna, misjonarka z Polski. Siostry zajmują się katechizacją, przede wszystkim dzieci i młodzieży na placówkach misyjnych i w okolicznych wioskach. Prowadzą spotkania, oratoria (świetlice środowiskowe dla dzieci i młodzieży), okazjonalnie organizują wyjazdy. Udzielają również pierwszej pomocy lekarskiej. Dla mieszkańców wioski organizują akcje czyszczenia uszu. W kraju brakuje lekarstw, dlatego misjonarki produkują syropy i maści z roślin.
Katolicyzm
Sytuacja Kościoła Katolickiego na Kubie załamała się w 1961 roku. Rewolucja zmusiła do zredukowania liczby kapłanów. Z 800 kapłanów z 800 zostało 200, a 2000 zakonników – 200. Reszta wyjechała lub musiała opuścić kraj. Wszystkie szkoły prowadzone przez Kościół zostały odebrane i przemienione na biura, magazyny, siedziby komunistów i szkoły państwowe. Ludzie byli zastraszeni, każdy ich krok był śledzony.
Nowi misjonarze przybyli na wyspę po 1995 roku. Do dziś działalność Kościoła jest kontrolowana. Kubę odwiedzili już trzej papieże. Jan Paweł II w 1998 roku, Benedykt XVI w 2012 roku, a Franciszek w 2015 roku. Dzięki nim Boże Narodzenie i Wielki Piątek stały się dniami wolnymi od pracy. W lokalnym Kościele Katolickim brakuje kubańskich świętych i męczenników. Katolicy nie mają przywódczy duchowego, który w pełni rozumiałby ich sytuację, takiego jak kard. Stefan Wyszyński i bł. Jerzy Popiełuszko, którzy wspierali Polaków w okresie PRL-u.
Komuniści od 60 lat walczą z Kościołem. To już trzecie pokolenie Kubańczyków, które prawie nic nie wie o Bogu i wolności. Misjonarze uczą wszystkiego od postaw: modlitwy, historii Jezusa, Pisma Świętego, tłumaczą, czym jest Boże Narodzenie i Wielkanoc. Na Kubie jest wiele wspólnot protestanckich. Każda z nich próbuje przyciągnąć nowych wiernych na swój sposób. Brakuje jedności, a w ludziach chęci odkrywania Boga. Postawa Kubańczyków nie powinna dziwić i gorszyć. Codziennie zmagają się z brakiem jedzenia, lekarstw i stabilizacji. Kiedy podstawowe potrzeby nie są zaspokojone, trudno mówić o potrzebie życia duchowego.
Synkretyzm
Na Kubie panuje ogromny synkretyzm religijny. Przyczyn jest kilka: propagowanie ateizmu, przymusowe zmiany wiary, ewangelizacja niewolników afrykańskich, różnorodność etniczna, mnogość wyznań i wierzeń na wyspie. Santerzy, palerzy, nanigerzy, ararzy, spirytualiści przenikają się i mieszają się. Kubańczycy wybierają z poszczególnych religii, to co im odpowiada. Amulety, magia, ofiary ze zwierząt, czarne lalki voodoo, duchy przodków i tajemnicze napoje to tylko niektóre praktyki i obiekty ich kultu. Tego typu przedmioty można zobaczyć w domach obok figur Jezusa lub Maryi. Kubańczyków łączy El Cobre, sanktuarium narodowe. W 1612 roku wyłowiono z oceanu figurę Maryi z napisem: „Jestem Panią Miłosierdzia”. Jest to symbol jedności dla wszystkich Kubańczyków. 6 września w każdym mieście mieszkańcy uczestniczą w procesji na cześć Maryi.
Katolikom na Kubie znana jest postać św. Jana Bosko. 31 stycznia, w wielu kościołach, gdzie nie ma salezjanów i salezjanek, odbywa się procesja na część pedagoga młodzieży. Kult tego świętego na Kubie jest znaczny.
Misjonarze na Kubie nie mają łatwej pracy. Muszą poznać realia, dopasować się do nich, postarać się zrozumieć mentalność Kubańczyków. Ich zadaniem jest przede wszystkim życie z ludźmi, stanie w tych samych kolejkach z kartką po żywność, rozmowy i wyjaśnianie prawd wiary.
Magdalena Piórek