Właśnie mija miesiąc odkąd wyruszyłam w nieznane z śnieżnej, białej Europy by po raz pierwszy w życiu stanąć na afrykańskiej ziemi. Afryka przywitała mnie słoneczną aurą i pełnią życzliwości i otwartości ,,szalonych” sióstr Nazaretanek.

W sam środek polskiej zimy przeniosłam się do upalnego Yamfo w najgorętszej ghańskiej porze suchej. Jako miłośniczka upałów jestem wdzięczna za każdy promień słońca spoglądający leniwie z nieba na moją twarz, który przypomina mi jednocześnie jak bardzo jestem kochana i jak wiele otrzymałam.

Pierwsze dni przyniosły okazję do zapoznania się ,,w terenie” z rzeczywistością zupełnie inną niż ta, którą znam i doświadczania bogactwa uczuć, które zmieniały się z godziny na godzinę. Nowe, tak różne od Polski miejsce, inny język i ludzie, nowe obowiązki. Nowa ja. Tej rzeczywistości nie da się przekazać, ani poprzez słowa ani poprzez zdjęcia, komuś kto jej nie doświadczył. Zwłaszcza podczas zakupów na rynku w większym mieście nie dowierzałam zadając sobie pytanie: Czy ja rzeczywiście tu jestem? Chwilę później przyszło następne nurtujące mnie: Po co tu jestem? Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Otrzymałam ją podczas ,,przypadkowej” rozmowy: ,,To Ty bardziej potrzebujesz Ghany niż Ghana Ciebie. To Ghana da Ci więcej niż Ty Ghanie. Ten, który Cię tu posłał pragnie Cię obdarowywać. Przede wszystkim obdarowywać, a nie się Tobą posługiwać. Służba jest czymś ważnym, ale wtórnym”.

Kolejne dni przyniosły nowe WYZWANIE motywujące do wspinania się na wyżyny moich umiejętności językowych i matematycznych 🙂 tak aby z tego co wiem przekazać tym najmniejszym jak najwięcej. Nie brakowało wieczorów spędzanych na zgłębianiu tajników fonetyki angielskiej. Na terenie placówki misyjnej w Yamfo siostry Nazaretanki prowadzą szkołę podstawową i przedszkole Holy Family School of Nazaret. Do moich obowiązków należy tutaj prowadzenie zajęć z języka angielskiego i matematyki dla kilku mniejszych grup uczniów, którzy potrzebują pomocy w nauce. W piątki zaś nadchodzi czas na zajęcia plastyczne i pracę nad kondycją (także własną) podczas zajęć sportowych.

Dzieci mają tutaj w sobie niesamowitą energię i radość. Niekiedy podczas zajęć niełatwo tą energię ,,okiełznać”. Wystarczy przemknąć korytarzem podczas przerwy, aby otrzymać kilkanaście przytulasów, przybić kilka piątek, zebrać dziesiątki uśmiechów i odbyć kilka pogawędek. Moja biała skóra, paznokcie i włosy są tutaj nie lada atrakcją. Wystarczy wypowiedzieć słowo ,,picture”, aby w ciągu kilku sekund zgromadzić przy sobie kilkanaścioro dzieci.

Poruszeń serca także nie brakuje. Smutno mi, gdy widzę dzieci strugające ołówki wciąż i wciąż. Podziwiam ich determinację. Zaskakują mnie słowa dziewczynki: ,,Tęsknię za Tobą”. Dziwi mnie gdy dziecko, w odpowiedzi na zadaną właśnie pracę domową, przytula się z radością mówiąc: ,,Thank you! God bless you!”. Rozbawia mnie, gdy jeden z chłopców oznajmia mi: ,,Jak wrócisz do Polski – przyjadę do Ciebie, odwiedzę Cię w Twoim domu i będziemy grać w gry!”. Tak, gramy tu sporo. Tworzymy też własne gry, ucząc się także poprzez zabawę. Porusza mnie widok pozdrawiających mnie ludzi czy dzieci krzyczących ,,Sister Magdalen” podczas moich pierwszych samotnych zakupów na rynku. Choć najchętniej przemknęłabym niezauważona, ale… widać mnie ,,czarno na białym” (choć trafniej byłoby powiedzieć biało na czarnym).

Lato to nie tylko pora roku. To nie tylko słońce i wysokie temperatury. Niech lato w Twoim życiu nigdy się nie kończy!

 

Magdalena Grążka
Yamfo, Ghana