Poznajcie historię trojga dzieci, które dzięki Opiekunom Adopcyjnym uczą się i z nadzieją patrzą w przyszłość. Historie przesłał ks. Ryszard Łach, odpowiedzialny za program Adopcji na Odległość w placówce Monte Salvado.

 

Scarleth ma 13 lat. Urodziła się w Wenezueli, gdzie przez pewien czas mieszkała z babcią. Jej mama, Emily wyemigrowała do Peru, w poszukiwaniu pracy, aby zapewnić lepszą przyszłość dzieciom.  Ojciec ich zostawił i założył nową rodzinę. Mama Scarleth dotarła do salezjanów w Monte Salvado, gdzie jest kucharką, pracuje na farmie i w pralni. Kiedyś poprosiła o pomoc w sprowadzeniu dzieci, które w Wenezueli cierpiały głód i niedostatek. Od 2 lat są już razem i wszyscy mają dokumenty legalnego pobytu.

Dziewczynka jest obecnie w pierwszej klasie szkoły salezjańskiej i mieszka w Monte Salvado. Uczy się dobrze, jest bardzo żywym, wesołym i nieco roztargnionym  dzieckiem. W domu często słucha muzyki i gra w siatkówkę. Bardzo lubi zwierzęta, zwłaszcza krowy. Woła je po imieniu, a one bardzo się do niej przywiązują.

„Scarleth, razem z rodzeństwem i mamą przeżyli wyjątkowo trudne chwile. Przyjechali do Peru z trudem, bez dokumentów, przekraczając granice nielegalnie z narażeniem życia. Dziś mają wyrobione dokumenty, mogą się uczyć i, jak mówią, „dobrze zjeść”. Tęsknią za ojczyzną, ale wiedzą, że tu są lepsze warunki życia i edukacji. Brat Juan ukończy wkrótce szkołę średnią i chciałby studiować. Niestety, domy ks. Bosko w Cusco i Limie nie chcą go przyjąć, bowiem tutaj nie lubi się Wenezuelczyków. Mamy nadzieję, że uda się to zrobić z naszą pomocą” – pisze ks. Ryszard.

 

Brayan ma 15 lat, od trzech mieszka w Monte Salvado. Ma siódemkę rodzeństwa. Pochodzi z wioski Alto Cocoyoc oddalonej o około cztery godziny drogi od naszej misji. Ojciec chłopca, pan Cecilio, został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach. Stało się to na oczach małego Brayana i jego mamy Alicji, która była wtedy w ciąży. Po śmierci męża została sama, bez wsparcia rodziny.

„Brayan przyszedł do naszego domu w Monte Salvado z wieloma problemami psychologicznymi, był nieznośnym i nieposłusznym chłopcem. Wychowawcy starali się zrozumieć jego sytuację i pomóc na ile mogli. Dziś widzimy rezultaty; chłopak jest spokojniejszy, chętny do współpracy, przesypia noce” – wspomina ks. Ryszard.

Wychowanek lubi matematykę, gra w drużynie piłkarskiej Monte Salvado na pozycji środkowego obrońcy, kibicuje drużynie Barcelony i podziwia Lewandowskiego. Swoją radością zaraża wszystkich, a szczególnie tych najmłodszych, którymi się opiekuje. W lutym w nagrodę pojechał do Limy na spotkanie z przełożonym generalnym Salezjanów. Obecnie jest jednym z lepszych uczniów w klasie.

„Ta rodzina jest wzorem dla innych. Pani Alicja ma jeszcze dwójkę dzieci z obecnym mężem Samuelem. Na trzech hektarach ziemi uprawiają pomarańcze i trochę kawy. Pracują na gospodarstwie, z którego utrzymuje się cała rodzina. Niewielki dom wykonany jest z gliny (cegły nie wypalanej gliniastej); ma dwie sypialnie, kuchnię i mały magazyn na zbiory” – pisze misjonarz.

 

Danilo ma 15 lat. Pochodzi z Doliny Yavero, z małej wioski Cármen Alto, oddalonej 10 godzin jazdy samochodem od Monte Salvado. Rodzice Juvenal i Yanet mieszkają razem, mają jeszcze syna Gerarda. W środku dżungli uprawiają kawę i drzewa owocowe. Są biedni, ale bardzo się szanują.

Chłopiec mieszka w naszym internacie od czterech lat. Wcześniej chodził do miejscowej szkoły, do której dotarcie zajmowało mu blisko dwie godziny. Lubi język angielski, którym już biegle się posługuje. Gra w koszykówkę i reprezentuje szkołę w różnych dyscyplinach sportowych. Na ostatnich igrzyskach olimpijskich jego zespół zdobył złoty medal wśród 12 uczestniczących. Danilo szanują wszyscy, ponieważ jest bardzo wesoły i uczynny dla tych, którzy poproszą o pomoc. W ostatniej ocenie nauczycieli zajął pierwsze miejsce.

W rodzinnej wiosce nie miał możliwości nauki w gimnazjum. Myślał nawet, że będzie musiał zakończyć naukę na etapie szkoły podstawowej. Jest zadowolony z salezjańskiej atmosfery w Monte Salvado do tego stopnia, że postanowił zostać księdzem. Uczestniczył już w kilku spotkaniach powołaniowych.

„Chociaż rodzina Danilo jest biedna, są zżyci i pracowici. Rodzice odwiedzają syna co miesiąc i dbają, by mu niczego nie brakowało. Wspólnota salezjańska jest bardzo zadowolona z postępów chłopca i modlimy się, aby wytrwał w powołaniu do życia zakonnego” – pisze ks. Ryszard.