W ubiegły weekend mieliśmy przyjemność rozpocząć spotkania tegorocznej formacji misyjnej. Już od godziny 16 byliśmy witani pięknym uśmiechem Iwonki Błędowskiej, która wręczała każdemu z nas plik dokumentów potrzebnych do wypełnienia. W końcu, gdy już  wszyscy przybyli na miejsce, mogliśmy oficjalnie rozpocząć naszą formację.

W piątkowy wieczór  przedstawione zostały ogólne zasady spotkań formacyjnych i wolontariatu. Mieliśmy też okazję do bliższego poznania siebie nawzajem, podczas miłych pogawędek przy ciepłej herbacie lub kawie i słodkich przysmakach. Przemiła atmosfera i uśmiech na twarzach wszystkich szybko sprawiły, że poczuliśmy się w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym jak w domu.

Sobota była naprawdę intensywnym dniem. Poranek powitaliśmy wspólną jutrznią i Mszą świętą. Po pysznym śniadaniu zrobiliśmy sobie zdjęcie z Basią Mirczewską, która właśnie tego dnia wylatywała na swoją półroczną posługę w Boliwii. Obserwowanie ostatnich przygotowań wolontariuszki mimowolnie sprawiło, że moje marzenie o wyjeździe na misje stało się jakby bardziej realne.

Potem było już tylko ciekawiej. Dowiedzieliśmy się, jak dokładnie wyglądają działania Ośrodka, rozmawialiśmy z innymi wolontariuszami misyjnymi, uczyliśmy się nowych zabaw rekreacyjnych i słuchaliśmy wielu fascynujących konferencji. Ks. Józef Czerwiński odczarował nam, na podstawie swoich własnych doświadczeń z misji w Malawi,  stereotypowy kreowany przez media obraz Afryki.  Szerzej o misjach salezjańskich w świecie i wolontariacie opowiedział nam gość z Czech – ks. Pavel Zenisek. Wielką atrakcją była dla nas również lekcja języka bemba, przygotowana przez kl. Bwalya, który okazał się świetnym nauczycielem. Chyba nie było nikogo, kto nie zachwycił się tym językiem kryjącym niesamowitą energię. Nie mogło zabraknąć też opowieści ks. Jacka Zdzieborskiego o Księdzu Bosko, bo w Jego charyzmacie będziemy pracować.

Wieczorem przyszedł tak wyczekiwany przeze mnie czas adoracji, kiedy mogłam odetchnąć po całym dniu i w końcu spotkać się w ciszy sam na sam z naszym Stwórcą. Było to naprawdę potrzebne. W końcu, żeby nieść Boga innym, trzeba najpierw zadbać, aby rzeczywiście być z Nim w żywej relacji. Tu nie potrzeba zbędnych słów.

Dzień Pański rozpoczęliśmy Eucharystią. To był już ostatni dzień tego spotkania formacyjnego, jednak był on nie mniej ważny od ubiegłych. Poznaliśmy „misjonarza z prawdziwego zdarzenia”, czyli ks. Piotra Pazińskiego, który od dobrych 45 lat służy ludziom zamieszkującym Demokratyczną Republikę Konga. Ten przeuroczy i jakże skromny człowiek szybko zaskarbił sobie nasze serca swoją historią. Myślę, że z chęcią moglibyśmy słuchać go godzinami. Niestety napięty plan dnia nie był dla nas łaskawy i z żalem musieliśmy podziękować za wspaniałą prezentację, aby zrobić porządek w Ośrodku przed zakończeniem naszego spotkania.

Pierwsze spotkanie naszej formacji muszę zaliczyć do udanych. Co będzie dalej? Dokąd zaprowadzi nas ta droga? To wie tylko Bóg uśmiechający się do nas gdzieś tam z góry. My tylko możemy mu zaufać i czekać na niespodzianki, które dla nas szykuje.

Ewa Dardzińska
uczestniczka wrześniowego spotkania