Na misjach nie trzeba daleko szukać Ewangelii – ona patrzy prosto w oczy. W twarzach dzieci porzuconych, głodnych, przestraszonych. W dłoniach młodzieży, które zamiast książek trzymają narzędzia pracy. W ich łzach, ale i uśmiechach, wolontariusze misyjni odnajdują oblicze Chrystusa.
I właśnie tam, na peryferiach, uczą się miłości większej niż słowa – miłości, która trwa, przebacza i nigdy nie rezygnuje.
Przeczytajcie rozważania Drogi Krzyżowej, którą przygotowała dla nas Ola na Madagaskarze.
MALGASKA DROGA KRZYŻOWA
Stacja I – Jezus na śmierć skazany
Jezu… jak niewiele wystarczy aby w złości, żalu, zazdrości czy poczuciu beznadziei skazać na śmierć drugiego człowieka. Wielu widzę ludzi na ulicach, wiele dzieci – niepotrzebni, skazani, porzuceni, bo byli dla kogoś problemem. Nikt nie staje pod krzyżem, na którym umierają każdego dnia. Nikt nie krzyczy „niewinny”, kiedy zostają skazani. Wielu nigdy nie spotka na swojej drodze krzyżowej ani matki, ani Szymona, ani nawet Weroniki, która zechce otrzeć ich poranione twarze. Wielu od dawna nie widziałam, czy żyją jeszcze? Czy mają co jeść? Czy… już, Boże, wysłałeś swoją matkę, aby poprowadziła ich za rękę do końca tej drogi?
Stacja II – Jezus bierze krzyż na Swoje ramiona
Czasem na zewnątrz wydaje się, że jest dobrze, a w sercu człowiek wisi na krzyżu obok Jezusa. Oczy zdradzają prawdę, nawet tę, którą człowiek bardzo próbuje ukryć. Jeden z dzieciaków odszedł z domu dla chłopców ulicy. Śmiali się z niego, kpili. Jak długo musiało to trwać? Przyszedł jeden z chłopców, mówiąc, że jego brat źle się czuje. Wzięłam od księdza leki, to tylko niecałe 4 km stąd, poszłam razem z nim. Nie wiedziałam, że tam, w maleńkiej lepiance, spotkam właśnie tego chłopca, którego znam. Krótka wymiana zdań, spuszczony wzrok, pogłaskałam go lekko po ręce, uśmiechnęłam się i patrzyliśmy tak na siebie bez słowa przez kilka minut. „Dziękuję Ola”. Niby bez słów, a zrozumiałam w tym spojrzeniu wiele, za wiele. Boli, Jezu…bardzo.
Stacja III – Jezus pierwszy raz upada pod krzyżem
“Ola, spójrz, twoi chłopcy, może chcesz się z nimi pobawić?” – rzucił niefortunnie jeden z księży. Jest późno, wracamy do domu, mijamy po drodze chłopaków ulicy, z którymi spędziłam dużą część niedzielnego przedpołudnia. Żadne słowa nie wyrażą tego, jak bardzo zabolało mnie to zdanie. Wczoraj jeden z nich, który na ulicy jest od niedawna, przyszedł do mnie i powiedział cicho: „Ola, jestem głodny, nie chcę tam być”. Ma 8 lat, nie będzie dla niego miejsca w domu dla chłopców we wrześniu. Dla większości z nich nie będzie. Jezu, upadacie razem, ale… czy razem kiedyś powstaniecie?
Stacja IV – Jezus spotyka Swoją Matkę
Nie trzeba czasem słów, ale zauważenia, przytulenia. Dzieci, dla wielu dorosłych zupełnie się nie liczą, nie są nauczone „liczyć się”. Jest jedna dziewczyna, która przychodzi z rodzeństwem po „kobę” wydawaną dzieciom niedożywionym. Od 6 miesięcy, 3 razy w tygodniu próbowałam jej spojrzeć w oczy, uśmiechałam się zawsze i witałam, ale nigdy się nie odezwała. Zawsze miała spuszczoną głowę i spojrzenie zupełnie pozbawione nadziei. W pewnym momencie rzuciłam w sercu: „Jezu, ona jest jak ja kiedyś, pomóż mi ją dostrzec”. I pomógł, 77 spojrzeń – tyle dni minęło dokładnie, 6 miesięcy – ponad 25 tygodni – poniedziałek, środa i sobota. A dziś już nie tylko patrzy mi w oczy, ale czeka pod bramką z innymi dzieciakami, a potem siada blisko mnie gdy oglądamy bajkę i łapie mnie czasem za rękę.
Stacja V – Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Kolejna Droga Krzyżowa w kościele, dzieciaki jak zwykle czekają, abym poszła z nimi. Siedzimy w ostatniej ławce, a jedna z dziewczynek zaczyna ściskać brzuch: „Ola, boli”, biorę ją delikatnie na ręce, po chwili wychodzimy. Daję jej leki. Gdzie mieszkasz? Czy to daleko? Nie rozumiem co mówi, ale inne dzieci podają adres. Spory kawałek… ma 6 lat, dopiero co wymiotowała. Mam ją tak puścić? Czemu rodzice w ogóle wypuścili ją z domu w takim stanie? Nie oczekuję odpowiedzi. Nie mogę iść, aby ją odprowadzić, jest już późno, a to bardzo niebezpieczne w tej okolicy. Może uda się, aby ktoś ją odwiózł? Siedzę z nią na ławce przed kościołem, kołysząc na kolanach. Nikt nie odwiezie. „Odpuść, wszystkim nie pomożesz” – słyszę w odpowiedzi. Musi wrócić z bratem w podobnym wieku. Czy dojdą bezpiecznie? Jezu mój, towarzysz im, tak jak Szymon szedł z Tobą.
Stacja VI – Św. Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
„Idźcie do pielęgniarki” – rzuciłam do chłopców, spiesząc się na lekcje. Ręce zakrwawione, kilka ran na stopach. Przychodzę po dwóch godzinach, a oni dalej siedzą na ławce przed moim domem. „Czemu nie poszliście?” – „bo tylko u ciebie, Ola, nie boli”. To opatrywanie dzieciaków, szczególnie chłopców ulicy, jest momentem na zbudowanie jakiejś relacji, okazania choć odrobiny ciepła, miłości. „Jak można kochać obce dzieci?” – usłyszałam tego dnia. Można, widzę przed oczami moich 60 młodszych braciszków i kilkanaście dzieciaków z CARITAS. Jeszcze niedawno byli pierwsi do wołania „VAZAHA” (malgaski: „biały”), trzymali dystans. A teraz biegną z uśmiechem, gdy tylko mnie zobaczą. Nawet „mamo” zdarzyło mi się usłyszeć parę razy. Nie trzeba wiele, czasem wystarczy zatrzymać się tylko, uklęknąć i chcieć otrzeć czyjąś twarz.
Stacja VII – Drugi upadek pod krzyżem
“Ola, jestem głodny” – słyszę to kilka razy dziennie, zawsze mam coś w zapasie, choć nie zawsze jestem w stanie dać. Dziś długa kolejka do opatrywania ran. Został ostatni chłopiec, popatrzył i powtórzył cichuteńko “Ola noana”. Poszłam po ostatni jogurt jaki mi został i banana. Zaraz wróci na ulicę i zje dopiero obiad jutro w oratorium, dziś nie jadł jeszcze nic, bo przyszedł spóźniony. Miał poparzone ślady na stopach i dłoniach. Opatrzyłam wszystko delikatnie. Popatrzył mi w oczy z cichym “merci” i odszedł ledwo podnosząc stopy, mieszka daleko, czy dojdzie do domu? Upadł… Jezu, upadłeś znowu pod ciężarem krzyża, leżysz tam z nim. Z nimi wszystkimi, wiedząc jak te historie ulicy się zakończą…
Stacja VIII – Jezus pociesza płaczące niewiasty
Kiedy robi się ciemno, na ulicy są nie tylko dzieci. Wychodzą także dziewczyny, nastolatki, żeby przez noc zarobić kilkanaście ariarów. Ile mają dokładnie lat? To zobaczysz, gdy będą przechodzić kolejnego dnia w mundurku szkolnym bez makijażu. Jest już późno, wracamy z kolacji, mijamy miejsce, w którym najczęściej stoją, jest ich tam kilka. Ich godność każdej nocy ktoś odbiera. Czasem raz, czasem wiele razy. Potem same wychowują dzieci, często również na ulicy. I gdzie jesteś, Jezu? Z nimi, obok. Pocieszasz, gdy płaczą…
Stacja IX – Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
Ostatni upadek, najtrudniejszy. Tak skrajnie nie masz już siły, nie będzie kolejnego – albo ten ostatni raz się podniesiesz, albo zostaniesz na ziemi cicho czekając na śmierć. To był początek mojej misji, uczyłyśmy angielskiego chłopców z Magone. Był jeden, który zawsze mocno trzymał się na dystans, był bity przez mamę, bał się kobiet. Nigdy nie pozwalał się dotknąć żadnej z nas. Siedziałam jednego dnia podczas meczu z chłopakami, nieco dalej niż reszta. Bidy przyszedł i usiadł cicho obok. Przez chwilę wpatrywał się w moje ręce – o co chodzi? Pogłaskał mnie po nich i zapytał „co to jest”, wskazując na wiele ledwie już widocznych kresek, będących pamiątką mojego trzeciego upadku. Popatrzyłam tylko na niego i uśmiechnęłam się lekko. Już nigdy więcej się nie bał, a teraz sam przychodzi, gdy jestem w Magone, siada obok i czeka aż zacznę głaskać go po głowie, tak wiele razy uderzonej…
Stacja X – Jezus z szat obnażony
Niedziela to dzień, w którym choć przez moment można poczuć się godnie. Każdy zakłada to swoje jedno najlepsze ubranie – niezależnie czy to jedyna niepodarta koszulka czy sukienka ślubna. Ale nie każdy je ma. Niektórych życie każdego dnia odziera z godności, nie zważając na krwawiące rany pod spodem. Rzuca los, na kogo teraz wypadnie? Znowu na ulicę. Niedziela. Było zimno, chłopcy grzali się przy rozpalonym na śmietniku małym ognisku. Aina zaraz skończy 10 lat, dopiero zaczął swoją drogę krzyżową. Ulica to jego Golgota, stoi przed krzyżem w tej jednej o kilka rozmiarów za dużej bluzie.
Stacja XI – Jezus przybity do krzyża
Panie, czy ja w swoich myślach, przez swoje słowa, zachowanie też nie skazałem kogoś na śmierć? Czy skupiając się na własnym bólu i żalu, nie sprawiłem, że ktoś z krzyżem na plecach udał się w drogę na Golgotę? Łatwo przypiąć łatkę, nałożyć krzyż na ramiona, powiedzieć „możesz już nie wracać”. Trudniej zatrzymać się mimo burzy w głowie, przestać patrzeć tylko przez „ja”, ale chcieć usłyszeć, dostrzec tego, kto teraz wisi na krzyżu ze spuszczonym wzrokiem. „Nie zgadzam się z nim, nie chcę go więcej widzieć!” I jednocześnie sam siebie skazuję… nie poddaję pod osąd, ale umywam ręce od wysiłku zrozumienia. A może spróbuję jednak stanąć pod krzyżem, aby zobaczyć ten spuszczony wzrok? Spróbuję, bo choćby świat w ciebie zwątpił, ja chcę uwierzyć.
Stacja XII – Jezus umiera na krzyżu
„Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił” – jak echo słyszę te słowa idąc sama ulicą. Mija mnie mama, trzymając za ręce kilkoro dzieci, niesie coś ciężkiego na głowie, ledwie już łapiąc oddech. Obok mężczyzna kopie kulawego psa, a kilku chłopców bije innego chłopca w rogu budynku. Pijana kobieta znowu się przewraca, uderzając twarzą o ziemię. Kilkuletnia dziewczynka idzie schylona niosąc na plecach swojego brata, potyka się. Mężczyźni toczą na wózku kilkadziesiąt kilogramów, zarobią kilka ariarów na kubeczek ryżu dla swojej rodziny. Wiele dzieci i dorosłych grzebie w śmietniku, jeden z chłopców podnosi niedojedzonego banana z uśmiechem. „Bonjour Vazaha”, słyszę za plecami i znowu ktoś ciągnie mnie za włosy. Ktoś inny kpi ze stojącej przy ścianie dziewczyny. Przychodzę do domu, żeby usłyszeć po kilku minutach, że kolejna młoda mama zmarła przy porodzie, bo nie było pieniędzy na leczenie, a inny 10-latek został zabrany przez malarię. „Ojcze, w Twoje ręce, powierzam ducha mego”.
Stacja XIII – Jezus zdjęty z krzyża
Dzieci tutaj często muszą być „dorosłe” mimo zaledwie kilkuletniego życia. Dziewięcio-, dziesięcio-latki niosą na plecach problemy dorosłych, razem ze swoim młodszym rodzeństwem, niewiele mniejszym od nich samych. Wiele zarabia, zamiast chodzić do szkoły. Wiele każdy dzień spędza na ulicy, prosząc o cokolwiek do jedzenia pod sklepem. Wiele włóczy się bez celu z wbitym w ziemię spojrzeniem. Wiele umiera w ciszy, samotnie, gdzieś w kącie budynku. Czy pojawi się ktoś, by zdjąć ich maleńkie ciałka z krzyża? Wiele z nich nie dostanie szansy na lepsze życie, już nigdy.
Stacja XIV – Jezus złożony do grobu
Znowu rodzina się ciebie wyparła. Są, kiedy pomagasz, ale znikają gdy ty potrzebujesz pomocy. Zostałeś samotnym ojcem z dwójką dzieci, nie masz już sił iść dalej. Kiedyś mieszkałeś na ulicy, więc nie chcesz dla swoich dzieci podobnego losu. Robisz wszystko, ale depresja powoli zabiera każdy oddech, niektóre, nawet proste rzeczy, zdają się teraz zbyt trudne. Jeszcze trzy dni, ciągnące się tygodniami. Panie Jezu, czy nastąpi zmartwychwstanie?
Aleksandra Jarosz,
pracuje we Fianarantsoa na Madagaskarze