Na Czarnym Kontynencie nie ma milczenia emocjonalnego. Miejscowi nie posługują się językiem angielskim, natomiast bezwzględnie próbują porozmawiać ze mną na wszelkie możliwe sposoby: przypadkowy zbiór słów, gesty, uśmiech, uścisk dłoni czy zwykły dotyk. W takich momentach zaczynam dostrzegać siebie w ogromnym świecie ludzi – różnych, innych, nie podobnych do mnie. Dystans ustępuje, przyzwyczajam się do tej otwartości. 

Imponuje mi, że Etiopczycy mają wysokie poczucie własnej wartości, mają swoją siłę wewnętrzną. Być może wynika to z faktu, że Etiopia jako jedyne państwo afrykańskie nigdy nie była kolonią europejską – są bardzo z tego faktu dumni. Pani sprzątająca na lekcji wf-u gra na bębnach i ustawia dzieciaki w szeregu, woźny z kolei bez wahania zabiera na spacer po boisku szkolnym płaczące dziecko. Ludzie ze swoimi zasadami i bardzo mocną więzią społeczną. Chłopaki potrafią skarpetą grać w piłkę nożną. Dziewczyny w nieskończoność wymieniają się sukienkami. Wszystkie starannie dbają o swój wygląd – warkoczyki, kolczyki oraz pomalowane paznokcie są obowiązkowe dla każdej afrykańskiej kobiety. Mają bardzo ograniczony dostęp do kosmetyków, jednak są najpiękniejsze. Chociaż każdego dnia mówią mi, że to ja jestem najładniejsza.

Święta zarówno narodowe, jak i religijne, jeszcze bardziej łączą Etiopczyków. Miejscowi są bardzo wierzący. Etiopia jest krajem prawosławnym. Spora cześć ludności deklaruje także islam i protestantyzm, najmniej jest katolików, około 1% populacji. Sklepy zazwyczaj są dedykowane konkretnym grupom – są podzielone na muzułmańskie i chrześcijańskie oraz są odpowiednio oznakowane. Ludność Etiopii bardzo lubi hucznie i radośnie celebrować święta. Kochają cafarra (czyt. chefere) – z amharskiego śpiewać i tańczyć. Żyją tak, aby w każdym dniu odnaleźć powód do bycia szczęśliwym. Każde obchodzone tutaj święto jest dla mnie dobrą okazją, by poznać nowych ludzi, tradycje kraju w którym mieszkam, inne miejsca i uświadomić sobie po raz kolejny, że należy cieszyć się chwilą.

Etiopia jest piękna, ale ludzie żyją tu bardzo biednie. Ubodzy Etiopczycy mieszkają w szałasach, w których zazwyczaj nie ma nawet łóżka. Natomiast standardowo w każdym domu jest ładny zestaw do parzenia kawy. Etiopczycy bardzo cenią sobie ceremonię parzenia. Są niezwykle gościnni – zawsze zapraszają do swoich domów i częstują kawą, są niezwykle hojni – potrafią podzielić się jedynym kawałkiem injery (etiopski chleb), jaki mają. Rodziny są zawsze wielodzietne. Dzieci odnoszą się do dorosłych z wielkim szacunkiem. Są też bardzo ciekawi świata. Najbardziej lubią chodzić na wycieczki, nie zważając na to, że jedynie możliwe miejsca na zwiedzanie w Dilla to klinika i piekarnia.

Dla miejscowych jestem farenchi, czyli biała. Niezwykle serdeczni i otwarci miejscowi odbierają człowieka białego przede wszystkim jako człowieka bogatego. Na mieście jestem proszona o pieniądze, w sklepie i na targu pobierana jest ode mnie większa opłata. We współczesnym języku amharskim istnieje nawet pojęcie yafarang addis amat – “Nowy Rok farenchi”. W kalendarzu etiopskim natomiast Nowy Rok jest obchodzony 11 września, obecnie wkroczyliśmy w 2016 rok. Etiopia moimi oczami to kraj słońca, pysznej kawy i najpiękniejszych ludzi na świecie. Ludzi ze “spalonymi twarzami” i otwartymi sercami. Bo tacy są Etiopczycy: zawsze uśmiechnięci, pokojowo nastawieni, niezwykle przyjaźni wobec każdego człowieka i bardzo życzliwi.

 

Olesia Ośnicka
Dilla, Etiopia