Witajcie ponownie, Kochani.
Chyba będę musiał pisać wcześniej, bo niedziela jest dość pracowita. Od rana msze, na miejscu i wyjazdowe, nawet do 70 km. I kiedy po południu przyjeżdżamy, jest troszkę za późno na pisanie, a i zmęczenie przeszkadza w myśleniu.
Jak zwykle każdy dzień wypełniony jest różnymi obowiązkami, zebraniami, spotkaniami i oczywiście wizytą w różnych naszych ośrodkach. Znów w tym tygodniu pojechaliśmy do Ośrodka ”Mano Amiga”, przyjęliśmy kolejnych sześcioro dzieciaków i jak zwykle podobne sytuacje. Przemoc w rodzinie, narkomania rodziców i wykorzystywanie seksualne. Jedną z dziewczynek przywieźli przedwczoraj nad ranem. Okazuje się, że ma czwórkę rodzeństwa, w tym dwie starsze siostry. Ojciec po kolei je wykorzystywał, matka zmarła i ta najmłodsza zawiadomiła policję o takiej sytuacji. Zdaje się, że starszej to wykorzystywanie nawet się podobało i gdy dowiedziała się, że najmłodsza zawiadomiła policję, wraz z ojcem postanowili ją zabić. Na szczęście udało jej się uciec. Jest w naszym ośrodku. Próbowałem z nią dzisiaj porozmawiać ale jest tym wszystkim przerażona i nie mówi za wiele. Nie dziwię się jej, przeżywa to wszystko bardzo mocno. Nie podaję ani imienia, ani wieku ze względu na jej bezpieczeństwo. W najbliższych dniach przeniesiemy ją do innego, bardziej bezpiecznego ośrodka. A diabeł się cieszy z takich sytuacji i zaczyna działać coraz odważniej, coraz pewniej i najpierw uderza w rodziny, pokazując światu, że to normalna sytuacja, że właściwie nic takiego się nie stało.
W naszych czterech ośrodkach ostatnio dużo wychowanków choruje. A to na przeziębienie, to na Dengę. To skutki pory deszczowej, bo raz jest bardzo gorąco z silnymi opadami, innym razem temperatura spada. Takie wahania sprzyjają różnym chorobom. Jedynym lekiem jest podawanie paracetamolu i picie gorącej herbaty. A i mnie też kolejny raz zaatakowała choroba, jakieś paskudne przeziębienie, ból gardła. Kupiłem imbir i kurkumę i robię gorące herbaty. Lek naturalny, dość skuteczny i sprawdzony.
A co u naszych wychowanków? Zawsze coś się dzieje, bo tak było by za nudno. Jednego chłopca zmuszony byłem wydalić z ośrodka. Klika miesięcy temu skończył osiemnaście lat, jest pełnoletni, a okazało się, że jego piętnastoletnia dziewczyna jest w ciąży. W takiej sytuacji nie może przebywać w ośrodku, musi zająć się dziewczyną i przyszłym dzieciakiem. Nasza pracownica socjalna znalazła dla niego pokój. Ma pracę, więc zdaje się, nie będzie większego problemu. W myśl tutejszego prawa, musimy to zgłosić odpowiednim władzom, ale jeśli rodzina dziewczyny przyjmie taką sytuację, nie będzie miał problemu. Staramy się w miarę możliwości pomagać i przygotowywać do nowego życia. I tak codziennie coś nowego.
Bywają dni, że odczuwam zmęczenie tak fizyczne, jak i psychiczne. Nie mniej jednak, zaprzężono mnie do tego wózka obowiązków, więc ciągnę do przodu z różnym skutkiem. Oby tylko się nie poddawać. Poprzedni dyrektor wytrzymał prawie 4 lata, nim poprosił o przeniesienie, bo przy tych problemach i obowiązkach, zdaje się, wypalił się psychicznie. A ja proszę dobrego Boga, bym umiał zaradzać problemom, bym był użytecznym narzędziem w Jego rękach.
Dziękuję za wsparcie modlitewne. Do usłyszenia ponownie.
Ks. Andrzej Borowiec
Santa Cruz, Boliwia
W Wielkim Poście wspieramy dzieło prowadzone przez ks. Andrzeja w Boliwii. Ty też możesz pomóc dokonując wpłat na konto 50 1020 1169 0000 8702 0009 6032 z dopiskiem Projekt 732.