Po miesiącu mieszkania na Wybrzeżu Kości Słoniowej, pierwsze skojarzenie związane z krajem to kolory. Odważnie noszone jaskrawe, w przeróżne wzorki, z falbanami i wcięciami stroje. Tak samo jak wymyślne fryzury: warkoczyki, loczki, peruki, koraliki, w koczku, w kitce lub luzem. Każdy znajdzie coś dla siebie, coś indywidualnego, coś przyciągającego oko.

Nasz przylot wypadł w najważniejszy w roku dzień dla muzułmanów. Ponieważ jest to jedno z najliczniejszych wyznań na Wybrzeżu, ulice były pełne ludzi, których przepych kreacji uderzył w nas ze zdwojoną siłą. Obserwując tutejszą ludność mam wrażenie, że wygląd zewnętrzny jest dla nich fundamentalny. Myślę, że to ich forma wyrażania siebie, swojej radości, pokazywania, że mimo skromnych warunków życia chcą się nim cieszyć.

Na co dzień poza domowymi obowiązkami typu przygotowanie obiadu, czy porządki pomagam w przychodni, gdzie wspólnie z pielęgniarką przyjmujemy pacjentów i dajemy im zastrzyki.

Pracując tam odnoszę wrażenie, że ludzie są bardzo nieufni. Często w przychodni, jak i poza nią napotykam chłodny i oceniający wyraz twarzy. Jednak nie ma się czemu dziwić. Mieszkańcy w ostatnich latach przeszli ogromne kryzysy, m.in. dwie wojny domowe, z których ostatnia zakończyłam się w 2011 r.

Dodatkowo komunikację z Iworyjczykami utrudnia słabość mojego języka francuskiego i ich afrykańska wymowa i akcent. Bardzo brakuje mi swobodnych rozmów, zamiast walki o zrozumienie zdania.

Wolontariacko zaglądam również do okolicznego szpitala, co jest dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem. Szczególnie kiedy widzę pielęgniarza pobierającego krew bez rękawiczek, brak odkażania przestrzeni, dwóch pacjentów  na łóżku, czy kobietę leżąca na podłodze ze swoimi świeżo narodzonymi bliźniętami… W polskich warunkach nie do pomyślenia, a tutaj tak po prostu jest, nikogo to nie dziwi, a ja niestety tego nie zmienię.

Najmilszy czas na misjach to popołudniowe „activités de vacances”, czyli zajęcia wakacyjne, gdzie czasem towarzyszę dzieciom w zajęciach plastycznych i sportowych. Ich szczery uśmiech, chaotyczne zainteresowanie zajęciami albo raczej naszą skórą i włosami, daje mi prawdopodobnie porównywalnie dużo radości co im.

Jestem wdzięczna za nie łatwy, ale pełen ciekawych i radosnych momentów wolontariat w Duékoué.

Marysia Karos
Duékoué, Wybrzeże Kości Słoniowej