Za nami ponad dwa tygodnie misji w Ghanie, która do niedawna była jeszcze odległym planem. Dziś jest naszą rzeczywistością i codziennością.
Mieszkamy i pracujemy z Agą na placówce Sióstr Nazaretanek w Yamfo, gdzie prowadzą szkołę i przedszkole. Holy Family of Nazareth School to tutaj nasz drugi dom. Pomagamy w lekcjach z języka angielskiego i matematyki, przygotowujemy dzieciom zajęcia manualne, gimnastyczne oraz zajmujemy się pracą z dziećmi z niepełnosprawnościami.
Życie tutaj z jednej strony jest podobne do tego w Polsce. Dom, szkoła, w szkole uczniowie, wszechobecny gwar na przerwach, nauczyciele prowadzący lekcje, posiłki, dzwonki… Wszystko brzmi zwyczajnie, ale jest coś, co sprawia, że to miejsce zupełnie inne. Za każdym uśmiechem kryje się inna historia, niekiedy bardzo trudna. Każde „dziękuję” to wyraz nieopisanej wdzięczności i radości ze spotkania. Kiedy przyjeżdżasz ze świata przepełnionego dostępem do absolutnie wszystkiego, zapominasz, że są miejsca, gdzie dzieci dopiero w szkole mają dostęp do książek, plasteliny czy farb.
Kiedy ludzie tutaj chcą spędzić z kimś czas, to po prostu do niego idą. Ich otwartość i spontaniczność to wyraz tego, jak bardzo liczą się dla nich relacje z innymi. Każdego dnia mnóstwo razy słyszę „Hello sis Kate how are you?” i sama uczę się zauważać tych, których mijam, zatrzymywać na wymianę choćby dwóch zdań czy uśmiechów. To dla nich bardzo ważne i dla mnie już też.
Po tym krótkim czasie, który już za nami wiem, że bycie z drugim człowiekiem, to niezastąpiony przez żaden szklany ekran, skarb. Chciałabym zabrać ze sobą otwartość Ghańczyków i pokazać wszystkim, że uśmiech nie boli, a szczęście można znaleźć nawet tam, gdzie pozornie go nie ma, w prostych gestach i prostym życiu.
Katarzyna Polubiec
Yamfo, Ghana