9 września mija 20 lat od śmierci śp. ks. Kazimierza Cicheckiego, który stał na czele salezjańskiej wyprawy do Zambii.
Ksiądz Kazimierz urodził się w 1918 roku w Parzęczewie. Jego rodzice należeli do osób bardzo pobożnych. Ich dwóch synów wstąpiło do zakonu, starszy Wincenty do jezuitów, a Kazimierz do salezjanów. Do seminarium wstąpił w czasie okupacji niemieckiej. W 1946 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Pracował w Rumi, Łodzi, Lądzie nad Wartą, Dębnie Lubuskim i Woźniakowie. W wieku 64 lat wyjechał na misje. To właśnie ks. Kazimierzowi powierzono organizację wyprawy misyjnej i zainicjowanie obecności salezjańskiej w Zambii. Pod jego przewodnictwem salezjanie zakładali parafie, szkoły, oratoria, domy zakonne, budowali i ewangelizowali. Polscy salezjanie rozpoczęli pracę misyjną na zambijskiej ziemi 12 października 1982 roku.
Ksiądz Kazimierz rozmiłował się w pracy misyjnej, pokochał kontynent afrykański, w pełni oddał się posłudze w Zambii, poznał lokalną kulturę i obyczaje. Był zawsze pogodny i radosny. Mimo wieku nie narzekał na panujące warunki i trudności.
W jednym z listów ks. Andrzej Daniluk napisał o ks. Kazimierzu:
Pewnego wieczora wracałem z naszej świetlicy na Bauleni i przechodziłem właśnie koło miejsca, gdzie ks. Cicheckiego można było spotkać najczęściej o tej porze z różańcem w ręku. Siedział wtedy taki zatopiony w modlitwie. Dał mi znak ręką, abym się zatrzymał i powiedział do mnie te słowa: Wiesz, kiedy analizuję swoje życie, to dochodzę do jedynego stwierdzenia, że w życiu liczy się tylko to, czego dokonuje się z miłości. A słowa te wypowiedział niecały tydzień przed swoją śmiercią.
Ksiądz Kazimierz zmarł nagle. Został pochowany w afrykańskiej ziemi. Niech miłosierny Ojciec da mu nagrodę sługi dobrego i wiernego, a zasiane ziarno niech wyda plon w postaci nowych powołań misyjnych.
oprac. M.T.