ETIOPSKIE ZAPISKI

19 marca

 

Środa

Szkoły są pozamykane, ale niestety nie do wszystkich dociera powaga sytuacji. Niektórzy nie są świadomi zagrożenia i chcą witać się przez podanie ręki. Mówią, że dla nich nie ma problemu. Na przykład poszłam do pracowni stolarskiej, zobaczyć jak naprawili moją szafkę. I tylko jeden z pracowników był w masce. Inni nie. W pewnym momencie kobieta, która sprząta trociny, podchodzi do mnie z wyciągniętą ręką, żeby się przywitać. Ja mówię: Przepraszam, ale jest koronawirus. Była trochę zawiedziona. Nie mogłam się z nią dalej porozumieć. Na szczęście pracownik, który był w masce, zaraz jej wytłumaczył, że to jest niebezpieczne i odeszła ze spokojem. A ja uśmiechnęłam się tylko do niej z daleka, pozdrowiłam bez podania ręki. Dwie godziny później przyszedł do nas jeden z pracowników i naciska na podanie ręki. Ja podałam mu rękę na powitanie, mówiąc, że teraz tak nie można. A on mówi, że nie ma problemu, że on nie ma koronawirusa. W pobliżu był akurat jeden nauczyciel, który przetłumaczył mi to, co on mówił. Przyszedł, żeby pożyczyć pieniądze, by kupić nawozy do swojego ogrodu. Była to niewielka suma 400 birów. Będzie ją spłacał przez 4 miesiące po 100 birów. Mężczyzna naciskał, tym razem nauczyciela, by podać mu rękę. On jednak zna język, więc od razu powiedział, że nie. I gdy wychodził, nie podałam mu ręki, bo jednak jest to niebezpieczne.

Teraz szkoła jest zamknięta. Nauczyciele jednak przychodzą. Osoby z profilu krawieckiego uszyły maski z materiałów, które są tutaj dostępne i doszyli gumki, żeby zakładać je na uszy. Niestety na razie na misji, nie widać nikogo kto, by zakładał tę maskę. A w mieście tylko niektórzy chodzą w maseczkach. Bardzo mało osób. Jakoś to jeszcze nie dociera do ludzi, pomimo że rząd chce przeznaczyć dodatkowy budżet na darmowe środki dezynfekujące do rąk i chce rozprowadzać maski. Ale nie wiem, kiedy do nas dotrą i czy w ogóle do nas dotrą. Bo zawsze ten, który jest bliżej stolicy, dostaje więcej.

W przychodni dajemy pacjentom, którzy przyszli na zastrzyki, wodę i mydło, żeby mogli umyć ręce. I oczywiście jest pokaz, jak właściwie myć ręce, żeby mydło dotarło wszędzie. Robimy tak codziennie, bo niektórzy przychodzą do przychodni po raz pierwszy. Chodzi o edukację i uświadamianie ludzi, że ten wirus jest niebezpieczny.

W oratorium, pomimo że przyszło ponad 100 dzieci i młodzieży, też uczyliśmy myć ręce. Podzieliłyśmy podopiecznych na małe grupy. Każdy dostał miskę i po kolei myli ręce. Ale to jest kropla w morzu potrzeb. Będąc tu na misji przez 3-4 godziny czasami, te ręce po chwili znów są brudne. Na przykład małe dzieci zaraz po umyciu rąk dotykają ziemi, a nigdy nic nie wiadomo, co jest w tej ziemi i ręce są na nowo brudne.

Przed odesłaniem do domu studentów z College, powiedzieliśmy im, jakie są środki ostrożności. Podkreśliłyśmy, żeby pozostali tam, gdzie mieszkają, myli ręce i nie wychodzili, gdzieś gdzie jest duże zgromadzenie ludzi. Oczywiście tu dochodzą inne trudności, bo siedząc w domu, też trzeba jeść. Na rynku ceny produktów szybko wzrastają. Jednego dnia np. kilogram czosnku kosztował 140 birów, zaraz następnego 150 birów. Teraz przez kilka dni nie będziemy chodziły na rynek. Zrobiłyśmy większe zakupy, żeby przynajmniej na tydzień wystarczyło żywności. Na dłużej zapasów nie możemy zrobić, dlatego że jest ciepło i nie ma, gdzie tego przechowywać. Zaraz niektóre warzywa więdną albo tak jak ziemniaki zaczynają rosnąć.

Nawet nie możemy robić zapasów mąki czy fafy na dłużej niż trzy miesiące, bo wdają się robaki. To nie jest przyjemne, jeżeli bierze się mąkę, żeby przygotować posiłek, a są w niej robaki. Staramy się przesiewać mąkę, żeby była czysta do pieczenia chleba, czy przesiewamy przed rozdaniem ludziom. Bo czasami się zdarza, że coś w niej jest. Być może ta mąka leżała dłużej w fabryce na składzie i dlatego tak się dzieje, bo normalnie, jeżeli jest świeża, to trzy miesiące mąka jest dobra, nic się z nią nie dzieje.

Czwartek

Biskup w naszej diecezji ogłosił, by nie przekazywać znaku pokoju przez podanie ręki, a witać się ukłonem. Komunia święta udzielana jest na rękę. Również w kościele wprowadzają środki ostrożności. Maski na twarz, które wczoraj kosztowały 20 birów, dzisiaj są po 100 birów i na dodatek ich brakuje.

 

s. Helena Kamińska FMA