16 lutego 2018 roku po raz kolejny grupa przyszłych wolontariuszy dotarła do Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego. Mimo tego, że wszystko zaczęło się jak zwykle, wiedzieliśmy, że to spotkanie będzie wyjątkowe. Po zaspokojeniu potrzeb ducha – nieszporach i ciała – kolacji (w czasie której nie mogło zabraknąć sałatki z tuńczykiem), rozpoczął się podstawowy cel naszego przyjazdu – test psychologiczny.
Pierwszym etapem były pytania, na podstawie których psycholog mógł nas poznać. Po teście i modlitwie wieczornej w kaplicy słówko skierowała do nas siostra Jolanta Lisak, która od lat pracuje na misji we Lwowie. Kończąc piątkowy wieczór mieliśmy czas na odpoczynek przy kawie i ciastku, a później nastała cisza nocna.
Następny poranek rozpoczęliśmy Mszą Świętą, która miała wzmocnić nas przed osobistą rozmową z psychologiem oraz decydującym o wszystkim spotkaniem z księdzem dyrektorem. Chwilę wytchnienia przyniósł obiad. Niedługo później rozmowy zaczęły się na nowo, jednak część z nas w tym samym czasie już pracowała nad kolacją, prawdziwie włoską pizzą. Na czele przygotowywania ciasta stał najlepszy ugniatacz w ośrodku – ksiądz Tomasz. Kiedy wszystko było gotowe najprzystojniejsi spośród wolontariuszy usługiwali wszystkim lepiej niż w jakiejkolwiek włoskiej restauracji.
Po zaspokojeniu głodu przeszliśmy Drogę Krzyżową rozważając ofiarę poniesioną przez Jezusa Chrystusa dla naszego zbawienia. Niedługa później zaczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu, godzina w czasie której każdy mógł spotkać się osobiście z Jezusem kończąc ten niezwykły dzień z Tym, który zawsze ma dla nas czas. Zanim udaliśmy się na odpoczynek ksiądz dyrektor skierował słówko, w którym podsumował to, co wydarzyło się do tej pory. Niedziela rozpoczęła się Mszą Świętą. Był to dzień zdecydowanie spokojniejszy, ale jednocześnie niezwykle ważny. Już w czasie porannej Mszy wspominaliśmy ks. Marka Rybińskiego. Właśnie tego dnia przypadała kolejna rocznica tragicznej śmierci misjonarza.
Dzięki zakończonych dzień wcześniej rozmowach z psychologiem mieliśmy zdecydowanie więcej czasu na wspólny odpoczynek (przy kawie i ciastku). Zanim, mobilizując wszystkie siły, zadbaliśmy o porządek w Ośrodku zobaczyliśmy krótki film wspominający zmarłego misjonarza.
Nie znaliśmy ks. Marka, ale przekonaliśmy się o niezwykłości tego człowieka. Świadczy o tym cisza po prezentacji, cisza tak rzadka w tak radosnym zwykle miejscu. Wspólny, niedzielny obiad zakończył nasz, jak zawsze owocny, weekend.
Bartłomiej Szczedroński
uczestnik spotkania lutowego