W Bangladeszu edukacja na poziomie podstawowym jest bezpłatna. Zgodnie z przyjętym prawem, dzieci w wieku od sześciu do dziesięciu lat mają obowiązek chodzić do szkoły. W ostatnich latach rząd poczynił postępy, aby zwiększyć zapisy do szkoły podstawowej. Jednak mimo obowiązkowej edukacji, wiele dzieci nie ma możliwości zdobywania wykształcenia. Są to dzieci pracujące, niepełnosprawne, dzieci z wiosek i te, które żyją w skrajnym ubóstwie. Najgorsza sytuacja jest w slumsach i na wsiach, bo brakuje szkół lub są oddalone o kilkadziesiąt kilometrów.
Kolejnym problemem są przepełnione klasy. W większości szkół rządowych lekcje odbywają się w systemie dwuzmianowym. Jedna grupa dzieci uczęszcza do szkoły rano, a druga po południu. Jakość kształcenia jest na bardzo niskim poziomie. Klasy są zbyt liczne, a długość lekcji skrócona.
Mimo tego, że edukacja w Bangladeszu jest bezpłatna to rodzice muszą uiszczać nieformalne opłaty. Oficjalnie nie zbiera się pieniędzy za naukę, ale co miesiąc uczniowie muszą płacić za prąd, który zużyli, za każdy sprawdzian i egzamin. Dodatkowym kosztem jest wyprawka szkolna.
Bangladesz jest jednym z najbiedniejszych krajów na świecie. Książka, nowy plecak, zeszyt, buty i ubranie bywają luksusem. Ksiądz Paweł Kociołek dodaje, że najbardziej kosztowne dla uczniów są prywatne zajęcia wyrównawcze. Odbywają się one przed lub po zajęciach lekcyjnych i prowadzą je nauczyciele danej szkoły. Są dobrowolne, ale bez tych dodatkowych zajęć dzieci nie są w stanie zdać egzaminów i otrzymać promocji do następnej klasy.
W praktyce edukacja w Bangladeszu jest kosztowna. Dlatego dzieci z ubogich rodzin nie chodzą do szkoły. Dziewczynki wydaje się za mąż, wtedy mąż lub jego rodzina opłaca jej edukacje lub wyznacza pracę.