Zapraszamy do przeczytania tekstu Oli, która tydzień temu wróciła z dwumiesięcznego wolontariatu w Zambii.

 

Wróciłam! Miałam wrócić cała i zdrowa, ale znowu też serce zostało. I chyba tam już zostanie. Tym razem powrót był inny niż w zeszłym roku, ale już stwierdzam, że już mogę wrócić do mojej Mansy. Filmik średnio składny, ale chciałam Wam pokazać trochę naszej zambijskiej rzeczywistości i pokazać parę chwil z naszymi dziećmi. Jest to tylko jakiś procent tego co przeżywałam/przeżywałyśmy.

To był wspaniały, ale też bardzo intensywny czas. 2 miesiące bez bieżącej wody i w większości bez prądu – nie ukrywam, że irytowałam się tym i to nawet nie rzadko, ale widzę jak bardzo potrzebowałam tego w swoim życiu. Potrzebowałam tego, żeby odkryć jak bardzo luksusowe jest moje życie. Że nie muszę myśleć o tym, żeby zagrzać wcześniej wodę w garze na prysznic, żeby tą wodę przynieść, czy będę miała światło wieczorem i czy akurat będzie prąd, żeby wyprać ubrania. Wydawało mi się to podstawą, nawet będąc na placówce misyjnej, a jednak okazuje się, że jest to luksus, którego wielu ludzi nie ma.

Faktem też jest, że człowiek do luksusu przyzwyczaja się bardzo szybko, jestem w Polsce tydzień, a już zapominam jak musiałam codziennie przynieść wodę, żeby móc się umyć czy myśleć o tym, żeby naładować powerbanki na zapas.

Ale bardzo chcę pamiętać, żeby umieć docenić to, co jest tutaj, docenić to, na co nigdy nie zwracałam uwagi. I w tym wszystkim chcę pamiętać o naszych dzieciach. Marzyć o tym, żeby miały dobre życie, żeby miały szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo.. Nie boję się o nich, bo wiem że sobie poradzą, bo każde z nich jest bardzo silne. I to też jest trudne stwierdzenie, bo dziecko nie powinno musieć być silne, ale taka jest niestety zambijska rzeczywistość. Ale to już na dłuższe opowieści.

Kilka razy słyszałam stwierdzenie, że ciągnie mnie do Afryki. I to prawda, ale jednak bardziej ciągnie mnie do ludzi tam. Bo to oni pokazują mi to, co naprawdę ważne. Pokazują mi jak celebrować życie. Ale dopiero jak wracam to zdaję sobie sprawę, jak bardzo to życie się zmienia, jak dzięki nim uczę się dobrze to życie przeżyć.

I przykazanie, jeśli zapomnę imienia któregoś z naszych dzieci, to Panie Boże to znak, że pora wrócić!

I też dziękuję za całe wsparcie tego wyjazdu! Za każdą kredkę, długopis, złotówkę dołożoną do tego że mogłyśmy tak wiele rzeczy wziąć ze sobą do nauki, zabawy, do leczenia wszystkich małych i większych ranek!

Ola Głowacka
pracowała w Mansie, w Zambii