To już dwa miesiące, jak Hania pracuje jako wolontariuszka na placówce misyjnej w Kasamie. Na początku sierpnia rozpoczęły się tam wakacje. Przedszkole i szkoła średnia są zamknięte, ale prężnie działa oratorium. Hania nie narzeka na brak zajęć:
Początki były trudne, wiadomo. Język, ludzie, kultura, przyroda, jedzenie – wszystko nowe. Pierwszy tydzień – aklimatyzacja. Nasza placówka nosi nazwę Laura Centre. Dowiedziałyśmy się od naszej siostry przełożonej, jakie mamy obowiązki i zaczęłyśmy działać! Naszym głównym zadaniem jest być. Z dziećmi i dla dzieci.
Trzy razy w tygodniu, tuż po lunchu z siostrami, organizujemy w oratorium różne gry i zajęcia dla dzieci z okolicy. Eucharystię i adorację Najświętszego Sakramentu mamy w każdą niedzielę. Sobota to dzień dla dzieci z Adopcji na Odległość i dla maluchów z Katongo – jeździmy tam rowerami. Prostota, radość, bycie razem tu i teraz. Dla młodych ludzi z Adopcji na Odległość w wakacje mamy więcej czasu, bo uczennice z internatu wróciły do domów. Z tymi młodymi ludźmi mamy zajęcia jak w szkole (bo oni chcą się uczyć nawet w wakacje!). Siostra Ngosa prowadzi angielski, ja matematykę, Marcysia chemię i biologię. Uczniowie przychodzą pełni zainteresowania i otwartości na nową wiedzę z zeszytami. Tacy są ambitni! Nawet polskiego w wolnych chwilach chcą się uczyć.
Nie narzekamy na brak zajęć. W wakacje wzięłyśmy się za remont szkoły w Katongo. Fachowcy naprawiają dach w budynku od przedszkola, a my malujemy sale i budynek na zewnątrz. Nauczyciele i uczniowie nam w tym pomagają. Pomieszczenie dla klasy dziewiątej prawie ukończone!
Jedną z rzeczy, które tu najbardziej doceniam, to fakt, że uczę się, jak nie marnować czasu. Chcę być tu dla ludzi, dać z siebie sto procent, wsłuchiwać się w głos Pana Boga. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś tu wrócę w charakterze wolontariuszki misyjnej, dlatego bardzo często sobie przypominam, że nie chcę zmarnować tych ponad 30 dni, które mi pozostały.
Hania Dąbrowska
Kasama, Zambia