Książe August Czartoryski był salezjaninem? – niektórzy pytają ze zdziwieniem. Tak, był salezjaninem, choć niedługo. Jego starania o odnalezienie drogi życiowej i trudny czas rozeznawania powołania jest dłuższy niż lata spędzone w Zgromadzeniu Salezjańskim. Ten błogosławiony jest dla mnie wzorem nie tylko wytrwałości, ale przede wszystkim ducha ofiary i poświęcenia. To charakterystyczny rys jego duchowości.

Jego ojciec Władysław, kandydat na tron Polski i mama Maria Amparo, siostra królowej Hiszpanii należeli do wyższych sfer ówczesnej Europy. Ich pierworodny syn August od najmłodszych lat poznawał życie arystokracji europejskiej i bywał na wielu dworach królewskich. Ojciec przygotowywał go do pełnienia ważnych funkcji w dyplomacji i do zarządzania rodzinnym majątkiem. Jego mama zmarła, gdy August był chłopcem. Po niej odziedziczył słabe zdrowie. Wiele miesięcy spędzał w kurortach i uzdrowiskach. Towarzyszyli mu prywatni nauczyciele, z których jeden, święty Józef Kalinowski, oddziaływał na niego bardzo mocno. August przy przyszłym karmelicie poznał tajemnice życia duchowego. Lektury życiorysów świętych, rekolekcje i pielgrzymki odmieniały jego podejście do życia. Zaczął myśleć o powołaniu kapłańskim.

W 1883 roku spotkał księdza Jana Bosko. Korespondencja z turyńskim świętym i odwiedziny w oratorium na Valdocco, wzmocniły jego chęć wstąpienia do młodego, włoskiego zgromadzenia i sprowadzenia salezjanów do Polski. Ksiądz Bosko zwlekał z przyjęciem młodego arystokraty w szeregi swoich duchowych synów. August pochodził z bogatej, znaczącej rodziny, więc pojawiło się pytanie jak sobie poradzi w biednym zgromadzeniu. Książę poświęcił cztery lata na modlitwę, odwiedziny salezjanów, rozmowy, rekolekcje. Prosił też papieża o wstawiennictwo u księdza Bosko. Później mówił: „Dopiero po usilnych moich naleganiach zdecydował się ksiądz Bosko zaliczyć mnie w poczet swych synów. Jestem przekonany, że tutaj jest miejsce, na którym chciał mnie sam Bóg mieć”.

Gdy August wstąpił do nowicjatu i przyjął sutannę rodzina namawiała go na zmianę decyzji. Młody książę był nieugięty i zdecydowany w swoim powołaniu. „W całkowitej wolności chciałem złożyć śluby i uczyniłem to z wielką radością mojego serca. Od tego dnia, żyjąc w zgromadzeniu, cieszę się wielkim pokojem ducha i dziękuję Panu”. Po święceniach, w 1892 roku, po raz kolejny powróciły problemy zdrowotne. Ponownie zaatakowała gruźlica. Po roku kapłaństwa ksiądz August zmarł.

Podczas choroby, będąc w Alassio, odznaczał się postawą zaufania Bogu i poświęcenia idei księdza Bosko. Jego majątek pokrył opłaty związane z przyjęciem kolejnych grup polskiej młodzieży w szkołach turyńskich, zwłaszcza w instytucie na Valsalice. Wszystko ofiarowywał Bogu w intencji młodzieży. Mówił: „Jeśli Bóg tego chce, wszystko pójdzie dobrze, On sam usunie każdą przeszkodę. A jeśli nie chce i ja tego nie chcę”. Z miłością i w duchu ofiary przyjął na siebie cierpienie, trudy leczenia, osamotnienie. W jego życiu zrealizowały się słowa Psalmu 84, które wybrał na obrazek prymicyjny: „Jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące. Błogosławiony, który mieszka w domu Twoim, Panie, nieustannie Cię wychwala”.

Błogosławiony August Czartoryski był wytrwały i pełen poświęcenia. Z powodu choroby nie mógł pracować z młodzieżą, ale wszystkie cierpienia ofiarował za nich i za Zgromadzenie Salezjańskie. Jednoczył się z Jezusem ofiarując swoje życie Bogu Ojcu. Zadziwia jego dojrzałość chrześcijańska. On dogłębnie zrozumiał, że duch salezjański to nie tylko posługa na rzecz młodzieży potrzebującej, ale także trudy, cierpienia, choroby i duchowe wsparcie dzieła świętego Jana Bosko.

Niech błogosławiony August Czartoryski wyprasza młodzieży łaskę rozeznawania powołania i odwagę do jego realizacji, a chorym i cierpiącym, którzy ofiarują swoje krzyże i trudy w intencji salezjańskiego dzieła wychowawczego, niech błogosławi oraz wyjedna łaskę wytrwałości.

 

 

Ksiądz Tomasz Łukaszuk SDB