Wystarczy obecność
25 październik
Dwaj nowo przybyli chłopcy do Domu Magone, powoli się adaptują. Widać wysiłek z ich strony. Próbują wejść w funkcjonujący społecznie organizm. Chłopcy mieszkający z nami, muszą też włożyć niezbędny wysiłek otwarcia się na nowych domowników. Dziś rano Narovana i Najoro przyszli przeprosić, że nie bardzo się angażowali.
– Jest coraz lepiej – powiedziałem.
W sobotę pracowali solidnie razem z innymi przy układaniu drewna, a w niedzielę zagrali wspólnie cały mecz.
Po południu chłopcy zajęli moje biuro. Siedzieli wszędzie.
– Nie macie nic do roboty? – zapytałem ich na wejście, zabiegany myślami i skupiony na przygotowaniu do końcówki miesiąca: wypłaty, zaświadczenia dla odchodzących, zwroty pożyczek.
– Skończyliśmy wcześniej lekcje i chcemy posiedzieć z księdzem.
– Widzicie, że mam dużo pracy – odpowiedziałem.
– Tak, ale co mamy robić?
Więc siedzieliśmy i rozmawialiśmy o tym, co mają do zrobienia w domu. Gdy do naszego gabinetu weszła pielęgniarka z zamówieniem nowych leków, towarzystwo się ożywiło.
– To ja pojadę z księdzem po leki – wyskoczyło wszystkich sześciu.
– Spokojnie – tonowałem. – pojedzie Tsilavona, bo jeszcze nie ma nowych klapek.
Pojechali wszyscy. Wyprawa z Tsilaviną, Francisem, Njaka i Sedera trwała szybko, ale dumni wracali, że ich jednak zabrałem. Potrzebują uwagi, zainteresowania, zwykłego spędzenia czasu razem.
Ostatni tydzień non stop przychodzą do biura. Co przerwa, gwarna grupa z zawodówki wchodzi do biura, potem przerwa młodszych z klas alfabetyzacji i też zaglądają. Powoli uczą się, że to jednak biuro i kiedy są interesanci, muszą wyjść i poczekać, żeby znów ze mną posiedzieć. Prosta obecność, a tyle dla nich znaczy.
Ks. Tomasz Łukaszuk
Madagaskar