„Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia – powiedział Jezus s. Faustynie – Pragnę aby Święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników.”
Orędownikami Bożego Miłosierdzia w buszu, slumsach czy puszczy są misjonarze. Oni jako pierwsi docierali i nadal docierają do ludzi, którzy jeszcze nie poznali Chrystusa. Wspierają, pomagają i głoszą Ewangelię. W święto Miłosierdzia Bożego przedstawiamy Wam troje wspaniałych misjonarzy, którzy szczególnie szerzyli kult Bożego Miłosierdzia.
W głębi Puszczy Amazońskiej
S. Alina Sienkiewicz przez 48 lat pracowała w Brazylii. Kraj ten stał się jej drugą ojczyzną, Indianie rodziną. Dla nich zakładała przychodnie, pracowała w szpitalu, organizowała akcje szczepień, wspierała i ewangelizowała. Była bardzo pracowitą, ciepłą i oddaną misjonarką. Siłę czerpała z modlitwy. Czy czuła obecność Boga w swoim życiu? Na pewno, bo jak sama podkreślała, czuła się kochana. „Zanim promienie Miłosiernej Miłości spoczęły wśród ludności indiańskiej, najpierw objęły moje życie” – wspominała w swojej książce „Wśród Indian nad Rio Negro.”
Boże Miłosierdzie odkryła dzięki książce „Miłosierdzie Boże” ks. Edmunda Boniewicza. Zaczęła odmawiać koronkę do Bożego Miłosierdzia i pomyślała, że warto nauczyć tej modlitwy Indian. Między pracą w szpitalu, dbaniem o pacjentów i pracą misyjną tłumaczyła książkę. Po latach wspominała: „Nie sprawiało mi ono żadnego trudu, wręcz przeciwnie, było najmilszą modlitwą i rozmyślaniem zacieśniającym zażyłość z Panem Jezusem. Przetłumaczyłam też Koronkę do Miłosierdzia Bożego i zaczęłam ją propagować poprzez wspólne odmawianie w kaplicy szpitalnej w każdy piątek o godzinie 15.00, podczas tzw. Godziny Miłosierdzia, łącznie z rozważaniem Drogi Krzyżowej i odmawianiem tajemnic bolesnych różańca.”
Rozdział o Bożym Miłosierdziu z książki s. Aliny możesz przeczytać TUTAJ.
Miłosierdzie w obozach koncentracyjnych
Ks. Władysław Klinicki był wspaniałym kapłanem, spowiednikiem i głosicielem Bożego Miłosierdzia. W młodości przeszedł przez piekło wojny i trzech obozów koncentracyjnych. W swojej książce „O krok od śmierci” wspomina, co usłyszał w obozie: „Tutaj zapomnicie nawet kim byliście przedtem. Tu nie ma ani księży, ani profesorów, ani doktorów czy żołnierzy. Zapomnicie nawet jak macie na imię. Jesteście teraz tylko numerem, a jeżeli go zapomnicie… umrzecie, bo nie dostaniecie jeść. Musicie pracować, i tylko za cenę pracy odzyskacie kiedyś wolność. I po tych słowach, wskazywali palcem kominy krematoriów, co ironicznie miało oznaczać wolność. Ci nowi ’władcy’ naszego życia traktowali nas z największą surowością, nienawiścią i pogardą. Ich zadaniem było uczenie nas, przy pomocy obelg, gróźb i razów, regulaminu obozowego.” Mimo niewypowiedzianego ogromu cierpień ks. Władysław nie stracił wiary, nie zwątpił, we wspomnieniach podkreślał: „Największą pomocą duchową była dla nas ufność w Miłosierdzie Boże i modlitwa. Codziennie odprawialiśmy nowennę do Jezusa Miłosiernego, wspólne rozmyślanie, a nawet śpiewaliśmy.” Pocieszał innych, był znakiem nadziei dla wielu więźniów, którzy poszukiwali otuchy. Rozmawiał z nimi, wspierał i dzielił przerażającą codzienność. „My, kapłani, zaczęliśmy zachęcać towarzyszy do ufności w Miłosierdzie Boże. W paczkach z żywnością przysyłanych przez przyjaciół i rodziny były również obrazki z Nowenną i aktem oddania Jezusowi Miłosiernemu. Modliliśmy się w grupach dwu i trzyosobowych, zawsze po kryjomu, ponieważ modlitwa była absolutnie zabroniona” – wspomina w swojej książce. Ks. Władysław zmarł w wieku 107 lat, przez 72 lata pracował na misjach. Ostatnie lata jego pracy naznaczone były posługą spowiedzi. Zwięźle i precyzyjnie pokazywał drogę, wskazując na Boże Miłosierdzie.
Jezus w kenijskich slumsach
Ks. Henryk Juszczyk w kenijskich slumsach głosił ubogim Boże Miłosierdzie. W slumsach Kuwinda zbudował kaplicę Bożego Miłosierdzia, wydrukował książeczki z modlitwami i litaniami, głosił katechezy. To wszystko łączył z pomocą materialną i zapewnianiem edukacji dla ubogich dzieci. Dominika Kłeczek, która jako wolontariuszka pracowała w slumsach, opowiada: „Ks. Henryk jest bardzo dobrze wspominany, ludzie o nim pamiętają. Nie musiałam nawet mówić i pytać o ks. Henryka, bo kiedy tylko dowiedzieli się, że jestem z Polski, to pytali: Czy znasz ks. Henryka.”
Niestety drewniak kaplica w 2017 roku spłonęła. Wtedy w dużym pożarze w slumsach wiele rodzin straciło swoje ubogie domy. Misjonarz w swoich notatkach zapisał: „To, co nie zniknęło i nie zniszczył ani pożar ani jego zgliszcza, to zachowane w sercach tych ludzi nabożeństwo do Miłosierdzia.” Dzięki działaniom ks. Henryka i wolontariuszy udało się odbudować kościół.
Ludzie do dziś wspominają katechezy, podczas których usłyszeli o Bożym Miłosierdziu. Opowiadała nam o tym Dominika: „Kult Jezusa Miłosiernego jest tam bardzo mocno wdrożony w serca ludzi i mam wrażenie, że z kimkolwiek bym nie porozmawiała z tamtego otoczenia, to każdy wie, o co chodzi z s. Faustyną, jak to się wydarzyło, że jest taki kult i skąd ona jest.” Obecnie ks. Henryk pracuje w Polsce.
Każdy z nas powinien być świadkiem Bożej miłości. Możemy podzielić się posiłkiem czy ubraniem. Przyjąć pod swój dach uchodźcę, pocieszyć cierpiących i chorych. Opowiadać o Bożym Miłosierdziu i zachęcać do modlitwy koronką. W chwilach trudnych powtarzać: Jezu, ufam Tobie.