My, salezjanki w Abidjanie podążamy za charyzmatem swojej założycielki, św. Marii Dominique Mazarello. Priorytetem w działalności misyjnej jest uchronienie młodych dziewcząt przed zagrożeniem przemocą i porzuceniem, następnie zapewnienie im edukacji. Budując podopiecznym zaplecze finansowe, w pełni polegamy na Dobrodziejach programu Adopcji na Odległość. Wiele młodych skorzystało z Waszej ofiarności, pośród nich są Marie, Ariane, Mariétou, Merveille.
Marie Ange (lat 9) i Ariane (lat 14) to siostry. Były wychowywane przez krewnych. Pewnego dnia chora psychicznie matka pojawiła się w domu i zabrała córki do odległego miasta na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Tam zaprowadziła dzieci do jakiegoś szamana, który stwierdził, że one są przyczyną problemów psychicznych kobiety i nakazał post przez kilka miesięcy. To był koszmarny czas głodzenia i zamykania córek w domu. Były wychudzone i przerażone. Kiedy przypadkiem znaleźli je sąsiedzi, zaraz zgłosili to na policję, która zabrała dziewczynki od matki i przyprowadziła do nas. Stopniowo odzyskują siły fizyczne i psychiczne. Więcej się uśmiechają, nie są już tak wystraszone, jak wtedy, gdy do nas trafiły.
Merveille została przyprowadzona do naszego domu przez opiekunkę (matkę adopcyjną), która była przytłoczona zachowaniem dziewczynki. Mała urodziła się w Beninie. Kobieta nie ma własnych dzieci, a biologiczny ojciec Merveille, człowiek porządny, ale ubogi oddał jej dziecko na wychowanie. Cztery lata temu udając się na Wybrzeże Kości Słoniowej, kobieta zabrała z sobą dziewczynkę. Znalazła pracę i zapisała małą do szkoły. Na początku żyło im się dobrze, ale po pewnym czasie Merveille się zmieniła. Sprawiała problemy wychowawcze i nie dawała sobie rady z lekcjami. Opiekunka zaczęła chodzić z dzieckiem do ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych, gdyż nie wiedziała jak pomóc podopiecznej. Po pewnym czasie Merveille zaczęła naśladować zachowania upośledzonych dzieci i jakby zatrzymała w rozwoju. Przestała wykonywać podstawowe czynności. Wychowawca nie wiedział, jak jej pomóc. Widząc odwrotny skutek od zamierzonego i destrukcyjny wpływ terapii, matka adopcyjna zrezygnowała z wizyt w ośrodku.
Opiekunka usłyszała od znajomych o internacie salezjanek i przyprowadziła małą do nas. Zajęłyśmy się nią z zaangażowaniem i sercem. Po roku pobytu wydaje się zupełnie zdrowa, zachowuje normalnie, uczy dobrze i czeka na możliwość powrotu do ojca w Beninie. Z pewnością niekorzystny wpływ na dziecko miało przymusowe rozstanie z nim na tak długo oraz opuszczenie ojczyzny.
S.Johanna Denifl FMA
Abidjan, Wybrzeże Kości Słoniowej