Madagaskar jest w pierwszej dziesiątce najbiedniejszych krajów świata. To kraj, który zajmuje 5 miejsce w rankingu głodu. Tamtejsi ludzie żyją w skrajnych warunkach, ponad 75% z nich jedynie za mniej niż 2 dolary dziennie. Według danych UNICEF ponad 47% dzieci poniżej 5 roku życia jest niedożywiona, co odbija się na ich rozwoju i zdrowiu. Każda choroba stanowi dla nich poważne, często śmiertelne zagrożenie. Umierają na choroby pasożytnicze i zakaźne: malarię, dur brzuszny, odrę czy biegunki infekcyjne.
Powodów dramatycznej sytuacji na Madagaskarze jest kilka, m.in. to korupcja i niestabilność polityczna, niepokoje społeczne, brak automatyzacji w rolnictwie. Problem jest bardzo złożony, a w ostatnich latach znacznie się pogorszył.
Deficyt wody
Problem głodu w ostatnich latach znacznie się pogłębił przez suszę. Zmiany klimatu w ostatnich latach spowodowały, że nie ma pory deszczowej. W wielu miejscach opady związane były jedynie z cyklonami, które niszczyły domy i pola uprawne.
Susza w całym kraju pogłębia problem głodu, ale najgorsza sytuacja jest na południu, gdzie ludzie umierają z powodu braku jedzenia. Wielu z nich opuściło swoje domy i rozpoczęło wędrówkę po pomoc, po jedzenie, po wodę pitną. Skrajne warunki doprowadziły do tego, że mieszkańcy południa zaczęli jeść kaktusy, liście drzew czy „dzikie ogórki”. Informowały o tym międzynarodowe organizacje humanitarne, które próbowały nagłośnić problem i dotrzeć do głodujących. Niestety czasami przez czynniki polityczne i ograniczoną możliwość transportu ludzie pozostawali bez wsparcia.
Sytuacja w całym kraju w ostatnich latach staje się coraz trudniejsza. Przez brak wody plony są niewielkie, żywność coraz droższa. Kolejny problemem braku wody jest zaniedbanie higieny. Ludzie częściej chorują, łapią pasożyty, wirusy czy bakterie, są osłabieni, mimo leczenia są bardziej narażeni na śmierć. Ks. Tomasz Łukaszuk informuje, że na południu najbardziej rozprzestrzenia się gruźlica, tuż za nią jest choroba pasożytnicza – motylica wątrobowa.
Gdy nadchodzi cyklon
Rok 2022. W Madagaskar uderzyły dwa cyklony. Pierwszy pod koniec stycznia – cyklon Ana, drugi Batsirai na początku lutego. Między jednym a drugim minęło około dwóch tygodni. Zginęli ludzie, tysiące pozostało bez domów. Małe pola uprawne rodzin zostały zniszczone. Zapowiadał się trudny czas. A niestety po kilkunastu dniach znów przyszedł kolejny kataklizm. Ks. Tomasz pracował wtedy w Ankililoaka, ale był akurat z wizytą w Tulear, gdy nadszedł Betsirai. „Najgorsze, że nie było ostrzeżeń. Pamiętam, przyjechałem rano, wszystko wyglądało normalnie, żadnych sygnałów. O 12 wyjeżdżamy i wtedy raptem pojawiły się chmury, zrobiło się szaro, ponuro. Gdy wyjeżdżaliśmy z Tulear, to już padało, dojechaliśmy do Ankililoaka, po 1,5 godziny jazdy deszcz lał. Nie było ostrzeżeń tak jak za pierwszym czy drugim razem. Ludzie normalnie wypłynęli za rafę. Ci, którzy wypłynęli, to już nie wrócili. Wiem, że u nas w parafii salezjańskiej w Tulear było 20 pogrzebów”. Do wielu domów, w wielu wsiach i miejscowościach, nie wróciło wiele osób. Spokojny poranek nie zapowiadał tragedii, brak ostrzeżeń dał poczucie bezpieczeństwa, że można wypłynąć dalej, za rafę. Pogrzeby odbyły się bez ciał. Pytamy misjonarza o rodziny, czy poradziły sobie z tragedią, o ich emocje. „Tam śmierć jest na porządku dziennym”, słyszymy odpowiedź.
Ks. Tomasz podkreśla, że jeżeli chodzi o suszę czy cyklony, zbiory i głód sytuacje są bardzo różne. Wszystko zależy od miejsca i czasami wystarczy odległość 100 km, żeby uprawy lepie rosły, bo tam spadło trochę deszczu czy ludzie mają dostęp do wody.