Ola od wakacji jest na wolontariacie misyjnym na Madagaskarze. Napisała list do młodych ludzi, którzy zaczęli formację dla wolontariuszy. Opowiada w nim o swoich przeżyciach i relacji z Panem Bogiem. Przeczytajcie fragment jej listu:

 

U nas niewiele się zmieniło, może poza tym, że pracy przybyło. Planujemy niedługo wystartować z projektem – proszę, wspomnijcie za nami w tej intencji. Jest wiele trudności po drodze, więc często musimy zaczynać od nowa. Uczę się przy okazji cierpliwości, próbując powtarzać z uśmiechem „To co, Tatku, robimy jeszcze lepsze?”.

Lubię ten mój świat, ale im bardziej go poznaję, tym mocniej zdaję sobie sprawę, jak bardzo jesteśmy wobec niego bezsilni. Wiele chciałoby się zmienić, zrobić, wielu zauważyć… A czasem nie można zrobić zupełnie nic.

Co kilka dni słyszymy o śmierci kolejnej młodej osoby, o kolejnym nieosiągalnym marzeniu, o kolejnym dziecku mieszkającym na ulicy. A ty… musisz wyłączyć emocje i robić swoje. Wydawało mi się, że przecież dobrze znam to z Polski, jednak tutaj osiąga to zupełnie inną skalę.

Ostatnio byliśmy na święcie w Marana, wiosce trędowatych, którą odwiedzam co trzy tygodnie, aby animować czas dla mieszkających tam dzieci. Msza, już chyba nikogo to nie dziwi, trwała ponad 3h, a ja cały ten czas siedziałam otulona ze wszystkich stron przez moje dzieciaki. Szczególnie przez Orelię, która nawet na moment nie zeszła z moich kolan.

Obejmowała mocniej moją szyję, kiedy wstawaliśmy czy klękaliśmy, abym mieć pewność, że jej nie puszczę. Często po przyjęciu Hostii widziałam oczami wyobraźni, jak Jezus przytula mnie do swojego serca. Ale od kilku tygodni obraz się zmienił – prowadzi mnie w grono dzieciaków i mówi „teraz dla nich bądź, tak jak Jestem dla ciebie”. Nie rozumiałam tego do końca. Kiedy wróciłam od Komunii z Orelią na rękach, uklękłam, zamknęłam oczy, a ona mocno się we mnie wtuliła…I zrozumiałam wszystko. Ufajcie, zawsze ufajcie choćby było bardzo trudno. A On wytłumaczy wam we właściwym czasie.

Trzymajcie się kochani, z Panem Bogiem! A Ty Tatuś…przytulaj ich i pomagaj zrozumieć po co to wszystko.

 

Aleksandra Jarosz,
pracuje we Fianarantsoa, na Madagaskarze