Lidia przyjechała wraz z czwórką dzieci z Dniepru, gdzie miesiąc temu rozpoczęły się ataki rosyjskie. Z prostotą opowiada o normalnym życiu, jakie tam prowadzili: dzieci w szkole, mąż prowadzący sklep obuwniczy, ona w recepcji laboratorium. “Z dnia na dzień wszystko się zmieniło i choć chcieliśmy żyć dalej, nic już nie było takie samo” – wspomina.
Jej dzieci wiedzą, co się dzieje, i codziennie rozmawiają z ojcem. “Wydaje się, że to ich nie dotyczy, a każdego dnia jest coś nowego, co je zaskakuje. Najmłodszy jeszcze tego nie rozumie, nie śpi tak dobrze. Za wszystkim tęskni i od czasu do czasu miewa koszmary…”.
Nie mówi ze smutkiem czy nostalgią o tym, co zostawiła za sobą kilka dni temu. Na pytanie o solidarność całego świata i powitanie w Polsce, wzrusza się: “Pytali nas, czego nam potrzeba, jak tylko przyjechaliśmy; ofiarowali nam wszystko; dali nam wszystko; pomogli nam we wszystkim… Nigdy ich nie zapomnimy. Wokół nas jest więcej dobrych ludzi, niż mogłoby się nam wydawać, a w takich sytuacjach to widać, bo oni robią wszystko z serca”.
Alberto López Herrero