Ksiądz Sławomir został posłany na misje we wrześniu 2016 roku. W swoim liście pisze o pierwszych wrażeniach z Brazylii i o świętach Wielkiej Nocy w dżungli.
Manaus, 18.04.2017
Minęły trzy miesiące odkąd przyjechałem do Manaus w Brazylii. Początkowe doświadczenia były drastycznie inne od dotychczasowych. Ciągły upał a za razem wilgoć. Zupełnie inne jedzenie, wśród którego pojawiały się smaki dotąd nieznane i oczywiście inny od polskiego język portugalski, którego nadal się uczę. To ostatnie sprawia mi jak dotąd chyba najwięcej problemów – chciałoby się wszystko od razu, a tu potrzeba wiele cierpliwości.
Aktualnie mieszkam, pracuję i uczę się w Colegio Dom Bosco. We wspólnocie jest nas czterech, dwóch młodych księży Brazylijczyków, starszy koadiutor z Włoch i ja. Moim głównym zadaniem jest nauka języka portugalskiego. Z każdym dniem rozumiem coraz więcej, choć do swobodnego mówienia brakuje więcej niż dużo. Sporo uczę się od młodzieży i dzieci, wśród których niemal codziennie przebywam. Chodzę również na lekcje razem z maluchami do przedszkola – wygląda to dość komicznie, ale dzięki Bogu humor i optymizm mnie nie opuszcza. Dla podszlifowania znajomości języka mam trzy godziny indywidualnych zajęć z nauczycielem. Oprócz nauki języka spędzam czas z dziećmi i młodzieżą podczas przerw lekcyjnych, pomagam jako wikariusz w tutejszej parafii i od niedawna zostałem również skierowany do pracy na tutejszym Salezjańskim Uniwersytecie w duszpasterstwie.
Niedawno przeżywaliśmy Triduum Paschalne, które było dla mnie zupełnie inne od dotychczasowych. Nie tylko ze względu na inny kraj, lecz doświadczenie, w którym uczestniczyłem. Rano w Wielki Czwartek wspólnie z kilkoma osobami wyruszyliśmy do tak zwanego interioru (trudno dostępnego terenu położonego w głębi kraju, daleko od ośrodków przemysłowych), aby zorganizować i przeżyć Paschę z ludźmi tam żyjącymi. Najpierw jechaliśmy autokarem do miasta Rio Preto da Eva, a następnie zawieziono nas jeepem do jednej z małych wspólnot. Choć nie była to głęboka dżungla, to i tak zaskoczenie było niemałe. Bardzo skromne domy dość znacznie oddalone od siebie, ledwo przejezdna droga i ludzie ubodzy, lecz szczęśliwi.
Rodzina, która opiekowała się kaplicą, przyjęła nas do swojego domu. Było to jedno małe pomieszczenie, w którym toczyło się całe życie. Spaliśmy w hamakach, jedliśmy skromnie, lecz nie opuszczał nas optymizm.
Naszymi zadaniami było przygotowanie i przeprowadzenie liturgii, odwiedzanie rodzin, modlitwa i głoszenie Ewangelii. Już na początku, gdy ludzie dowiedzieli się, że będzie Msza Święta, bo w tej grupie jest ksiądz, nie potrafili opanować radości. Później dowiedziałem się, że w tym miejscu była to najprawdopodobniej pierwsza celebracja Triduum, a Msza Święta jest tam najwyżej dwa razy w roku. Liturgie odprawiałem w języku portugalskim i pomimo częstych pomyłek spotykała mnie akceptacja i radość. Kazania mówiłem w języku angielskim, gdyż w naszej grupie była siostra zakonna z Indii, która tłumaczyła na portugalski. W dzień odwiedzaliśmy ludzi starszych, chorych i rodziny żyjące nieco dalej. Czytaliśmy wspólnie Ewangelię, modliliśmy się i dzieliliśmy świadectwem wiary. W każdym domu chcieliśmy zostawić miłość Chrystusa i nadzieję – ufam, że nam się to udało. Odwiedzając jedną z rodzin, która przygotowywała się do chrztu, byliśmy bardzo poruszeni. Ubóstwo, problemy zdrowotne, brak edukacji dzieci dawały do myślenia. Lecz za serce chwytało najbardziej ich pragnienie przyjęcia Chrystusa. Łzy, które widziałem w ich oczach na wieść o Miłości Jezusa do nich, pozostaną w mojej pamięci.
Podczas tych dni doświadczyłem namiastki trudów życia tutaj. Doświadczyłem Kościoła ubogiego i utęsknionego za sakramentami oraz radości w prostocie. Zobaczyłem jak bardzo potrzeba misjonarzy (księży, sióstr zakonnych i świeckich), którzy zaniosą płomień nadziei i wiary w Chrystusa. Dziękuję Bogu za ten czas… Za każdy trud, każdą spowiedź, namaszczenie chorego, modlitwę i Eucharystię. Za napotkanych ludzi, grupę, z którą głosiliśmy Ewangelię (siostra zakonna z Indii oraz pięciu młodych wolontariuszy z Brazylii), życzliwość, radość i wyrazy wdzięczności.
Sławomir Drapiewski SDB
Manaus, Brazylia