Niczego przed Nim nie ukrywałem. Nie zamykałem się. Niczego nie oczekiwałem. Niczego nie kalkulowałem. Oddałem Mu wszystko. I dlatego jestem tu, gdzie jestem. Jestem szczęśliwy. Kiedy 1,5 roku temu szedłem Pieszą Pielgrzymką na Jasną Górę i po raz ostatni usłyszałem wezwanie „jedź chłopie na te misje albo chociaż sprawdź czy ten SOM to dla Ciebie” tak naprawdę wtedy już wiedziałem, że mam po prostu na ten wolontariat wyjechać.
.
Początki tej przygody nauczyły mnie, że jeśli czasem czegoś bardzo chcesz, musisz na to cierpliwie poczekać, aż będzie na to właściwy moment. Moje wyobrażenie przed wylotem dotyczące takiej posługi sprawdziło się w 90%. Praca, którą tutaj wykonujemy jest tak olbrzymim doświadczeniem, że już dziś jestem pewny, że zaprocentuje w przyszłości. Nie robimy nic nadzwyczajnego, ale to jest w tym wszystkim chyba najważniejsze – docenić prostotę codzienności. Nie odkryjemy jej patrząc na wszystko i wszystkich dookoła przez czarno – białe okulary.
.
Otwartości serca – tego uczy mnie życie w Afryce. Niestety ma to też swoje granice. Chłopcy ulicy to młodzi ludzie po przejściach, czasem po tak wielu, że aż człowiek nie jest w stanie sobie tego wyobrazić. W szczególności na początku nie można się jakkolwiek do nich przywiązać. Choćby bardzo się chciało. Dziś z nim rozmawiasz. Śmiejecie się do siebie, uśmiechacie się, a jutro okazuje się, że już nigdy więcej tego chłopaka nie spotkasz w swoim życiu. Ich kultura przenosi się też na to, że wielu ich zachowań po dzień dzisiejszy nie rozumiem i myślę, że musiałbym spędzić tutaj przynajmniej z 2-3 lata, żeby pojąć to wszystko, co dziś wydaje mi się tak niezrozumiałe. To właśnie ta różnorodność kulturowa sprawia, że tak wiele możemy od siebie czerpać nawzajem.
.
Tutaj doświadczam czegoś niewidzialnego, na co bardzo często nie mam wpływu. I choć przychodzą dni trudności, słabości i zwątpienia to Pan Bóg zawsze ukazuje mi się w odpowiednim momencie, w drugim człowieku, dając pomocne słowo, radę czy też gest. To piękne doświadczenie, które Pan Bóg postawił na mojej drodze, zdecydowałem rozszerzać – aby pewnego dnia mogło wzrastać i kiełkować także w innych ludziach. Wobec czego, od początku mojej misji w Kenii na Instagramie, na profilu „serce.afryki” publikowałem posty z jakimś przekazem od naszych chłopaków. Z uśmiechem na ustach myślę o tych podopiecznych, którzy tutaj na placówce bardzo często się ze mną modlili, a czasem po prostu uczyli to robić, ale także o tych, którzy prosili mnie o wsparcie na różańcu z Polski, tych których znałem doskonale, ale także tych, z którymi nigdy nie miałem styczności.
Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele może zmienić się w czyimś życiu poprzez nasz przykład, czy po prostu obecność. Przykładem niech będzie transformacja w naszym ośrodku Bosco Boys Langata dla kilkudziesięciu wychowanków. To prawdziwe dzieło księdza Bosko. Dajemy szansę, ale jednocześnie wolną rękę. Ileż tu się napisało pięknych historii. Zdarzały się również i takie, gdzie przychodziły pytania: czy to naprawdę możliwe? Swoją pracę każdego dnia starałem się opisywać w radosny sposób, wiedząc dobrze ile w nas Polakach tkwi smutku, zabiegania i bezsilności. Nic nie dzieje się bez powodu czyli innymi słowy wszystko dzieje się po coś.
.
Nie mam wątpliwości, co do tego, że znalazłem się w najlepszym możliwym miejscu do jakiego mogłem trafić. Ogrom trudności przekładał się również na olbrzymie zapasy wiedzy do dalszej pracy w Polsce. Tylko dokładnie coś obserwując, można zauważyć to, czego normalnie nie widzimy. Tyczy się to właściwie każdego z nas i środowiska, w którym żyjemy na co dzień. Długi czas minął zanim Pan Jezus powołał mnie do bycia wolontariuszem misyjnym, ale z perspektywy czasu czuję naprawdę wdzięczność za to, że to wszystko dzieje się właśnie teraz. Jestem niesamowicie wdzięczny także swoim rodzicom i rodzeństwu, którzy każdego dnia otaczali mnie modlitwą.
.
A teraz niech każdy z nas spojrzy na te wszystkie decyzje, z którymi długi czas zwlekał, a na które ma jeszcze wpływ i niech się porządnie zastanowi, i zada sobie jedno fundamentalne pytanie: może faktycznie warto Mu wszystko oddać i żyć razem z Nim i blisko Niego, nawet jeśli coś miałoby się wydarzyć za 1, 2, 5 albo 10 lat – myślę, że naprawdę WARTO.
.
Do tego listu dołączam krótką refleksję: Staraj się napisać własną historię. Nie patrząc na wszystkich dookoła miej otwarte serce na pomoc. Nawet jeśli niektórzy zamykają je przed Tobą, ufaj bezgranicznie w Boże miłosierdzie, także wtedy, gdy ciężko jest pogodzić się z czymś. Szukaj, nawet jeśli robiłeś to całe życie, Twoje bicie serca nadal trwa. Czasem wystarczy kropla nadziei, by ktoś zaczął myśleć podobnie jak Ty. Bądź prawdziwy i nikogo nie udawaj, nikogo do niczego nie zmuszaj, tylko dobry przykład dawaj. Przeżyj zanim coś niewłaściwie ocenisz. Po każdym, kolejnym dniu spędzonym z Nim na lepszego człowieka się zmieniasz. Daj Mu działać. Zasługujesz na to, by spełniać swoje własne marzenia. Ja już zrobiłem, a Ty? Czy jesteś dziś gotowy? Oddać i powierzyć mu wszystko?
.
Rafał Rettig,
pracuje w Nairobi, w Kenii







