Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Przesyłam kolejne wieści z Boliwii z Santa Cruz. Przez kilka tygodni przebywałem poza Boliwią, a mianowicie uczestniczyłem w Kongresie Międzynarodowym w Turynie i następnie służbowo odwiedziłem Prokurę Misyjną w Bonn. W drugiej połowie października wróciłem do Boliwii i tu spotkała mnie niemiła niespodzianka. Praktycznie wszystkie ulice w Santa Cruz były zablokowane i nie działał żaden transport publiczny, jak i prywatny. To z powodu „gierek politycznych”. Ustępujący rząd nie wywiązał się z obietnic i do tego nie chciał ustąpić, a inne ugrupowanie próbowało to wykorzystać na własną korzyść. Z lotniska zwykle jechałem ok. 40 minut, a tym razem taxi lotniskowe wiozło mnie przeszło półtorej godziny i to okrężną drogą. Było dużo problemów, oczywiście i koszty wzrosły trzykrotnie.

Już minął kolejny tydzień od tej sytuacji i nic nie wskazywało, by się coś zmieniało, a wręcz przeciwnie. Zaczynał panować chaos i obawa o przyszłość. Mieszkańcy byli sfrustrowani i bali się, by nie przerodziło się to w rozruchy lub wojnę domową. Na ulicach zaległy śmieci i była obawa, by nie wywołało to licznych chorób. Szkoły działały zdalnie, ale też z trudnościami, nauczyciele nie mogli dojechać do miejsc pracy. U nas w ośrodkach też nie było za wesoło, nie dojeżdżało wielu wychowawców i pracowników. Dobrze, że mamy 7 wolontariuszy i oni starają się zastępować wychowawców, ale jak długo tak potrwa? Nawet w święto zmarłych nie mogliśmy dojechać na cmentarz ok. 10 km od placówki, żeby odprawić Mszy świętej. Do tego jakby było za mało, nie działał u nas internet. Dzieciaki z jednego z naszych ośrodków sąsiadujących z nami, nie mogli uczestniczyć w zdalnych zajęciach szkolnych. Być może coś było z kablami, bo ruter działał. A technik nie mógł dojechać z powodu blokad. Jak się nie polepszy, to czekają nas duże kłopoty, w szczególności z zakupem żywności.

Mija miesiąc od blokad i nie widać końca. Zaczynały się zamieszki, a wczoraj podpalono szkołę policyjną i autobusy. U mnie w ośrodkach pomału zaczyna brakować produktów. Nie mniej jednak robimy swoje.

O 5.00 rano u mnie 32℃, wczoraj w cieniu 42℃, dziś zapowiadają więcej. Od dziś, po przeszło miesiącu, zniesiono blokady. Za chwilę udaję się do jednego z naszych ośrodków na zebranie kadry technicznej, bo zbliża się u nas koniec roku szkolnego, więc trzeba wystawiać oceny. Niektórzy z wychowanków opuszczają ośrodek, by zacząć nowe życie, samodzielnie. Po mijającym roku mojej odpowiedzialności za ośrodki muszę przyznać, że dzięki Bogu, Waszemu wsparciu modlitewnemu jakoś przebrnęliśmy. Teraz czeka nas nowe. Nowe zadania. Mniemam, że nadszedł czas, by świeckim osobom dać więcej odpowiedzialności. Mam we wspólnocie trzech księży, którzy mają po 83 lat, więc trzeba zredukować większość dotychczasowych obowiązków, jakie im przypadały. Na początku grudnia mamy też zmiany współbraci na inne placówki i nie wiadomo, czy przybędzie do nas ktoś nowy. W tym roku z powodu wirusa i innych chorób zmarło 11 współbraci z inspektorii, więc też musimy zapełnić miejsca po nich lub zredukować placówki. Nie mniej zawsze do przodu. Pozdrawiam serdecznie.

Proszę was o modlitwę, by wszystko wróciło do normy. Wraz z pamięcią w modlitwie,

ks. Andrzej Borowiec
Santa Cruz, Boliwia