„A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.” (Rz 5,5)

15 czerwca 2025 roku – ten dzień na długo pozostanie w naszych sercach. Dla każdego z nas, wolontariuszy, był wyjątkowy. Stał się jednocześnie końcem i początkiem. Ukończyliśmy formację, co oznacza jedno: jesteśmy gotowi do posługi. Przed nami już tylko ostatnie przygotowania do wyjazdu.

To uczucie trudno opisać. Jesteś w miejscu, do którego nie myślałaś, że dotrwasz. A jednak – Pan Bóg uparł się, że razem z Nim dacie radę. Udało się. Choć droga była wymagająca, momentami niemal niemożliwa do przejścia, dziś patrzysz na nią inaczej. Zmienia się perspektywa. Zaczynasz dostrzegać, jak bardzo owocna była obecność wśród ludzi, których Bóg postawił obok ciebie. Jak wiele dał ci czas spędzony w kaplicy – czasem z uśmiechem, czasem ze łzami. Jak ważne okazały się zwyczajne chwile – wspólne przygotowywanie kolacji, rozmowy, śmiech. Już niedługo każdy z nas będzie w innym miejscu świata. A jednak przez ten rok staliśmy się wspólnotą – różnorodną, ale tak bardzo zjednoczoną. Bo mamy jeden cel. Bo nosimy w sercu tę samą miłość. Czuję, że jestem w domu. I że za wszystko, co się wydarzyło, mogę tylko dziękować.

Teraz nadchodzi nowe. Kościół Święty posyła mnie na misje. Otrzymuję krzyż – ten, który został nałożony na mnie nie tylko na czas misji. On zostaje ze mną już na zawsze, a nie tylko na chwilę. Codziennie wybieram, przyjmuje go na nowo. Bo właśnie tym jest miłość – wybieraniem drugiego człowieka mimo trudu. To wielka łaska, ale i odpowiedzialność. Bo przecież, gdy padło pytanie: „Czy chcesz służyć najbiedniejszym dzieciom i młodzieży w duchu św. Jana Bosko?” – odpowiedziałam: „Chcę”. Nie jadę tam, by walczyć. Nie jadę zmieniać świata. Jadę po to, by dawać to, co we mnie najlepsze. Oddawać innym swoje serce i czas, a więc przez to starać się ukazać Jego Miłość. Poprzez swój przykład zaznaczyć, że Bóg jest blisko. Zawsze.

P.S. Moja Zambia została „wymodlona… i wymachana”. W zeszłe wakacje, gdy wciąż nie byłam pewna, czy rozpocząć formację, podczas koncertu Julka podała mi flagę właśnie tego kraju. W tym roku wyjeżdżam dokładnie na tę samą placówkę, na której posługiwała. Przypadek?

Dzięki, Tato! Dzięki, Janek!

Klaudia Pielesiak
Uczestniczka tegorocznej formacji dla wolontariuszy misyjnych