Minęło już kilka miesięcy od mojego powrotu z 3-miesięcznej misji w Malawi, a serce jakby dalej w Afryce. Oglądam zdjęcia, filmy, jestem w kontakcie z niektórymi osobami, które tam poznałam. I mimo czasu to wszystko dalej we mnie żyje.

 

Jakiś czas temu dostałam wiadomość “Remember Malawi is your home” i faktycznie poczułam, że tak było i nadal jest. Jest to dla mnie bezpieczna przestrzeń, do której mogę wracać wspomnieniami i znowu odczuwać emocje, które były we mnie tam na miejscu.

Radość – z rozmów, zabaw z tymi najmłodszymi, przytulasów, wspólnego wygłupiania się. Zaciekawienie – kulturą, innymi zwyczajami, zachowaniem, tak bardzo różniącym się od europejskiego. Zaduma – kiedy widziałam trudne sytuacje i nie do końca rozumiałam, jak Bóg w tym działa. Bliskość – kiedy, ktoś dzielił się czymś ważnym dla niego lub po prostu chciał być obok. A przede wszystkim wdzięczność – za możliwość bycia z tymi ludźmi, w tym akurat miejscu, ale też za siebie samą, że odważyłam się wyjść ze strefy komfortu i wyjechać na misję.

Do tych emocji wracam najchętniej, mimo że wachlarz uczuć i sytuacji jest bardzo szeroki. Na miejscu bywa różnie i nie zawsze jest tak cukierkowo, jakby się chciało. Z perspektywy czasu najbardziej tęskno jest mi za chaosem wypełnionym muzyką, zagadywaniem, spontanicznością i tą niesamowitą otwartością na drugiego.

Poczucie wspólnoty, jakiego doświadczyłam w Malawi było czymś naprawdę pięknym i jest to pierwsza rzecz, która przychodzi mi na myśl, gdy myślę o Afryce. Stoisz z boku? No problem, 5 minut i jesteś zaproszony na próbę chóru lub masz kilku towarzyszy do rozmowy. Czas obiadu w szkole, a Ty nie masz nic do jedzenia? Nie ma sprawy, chodź i częstuj się raz dwa.

Dzieciaki nie widzą Cię przez kilka godzin? Spodziewaj się grupki dzieci pod drzwiami domu parafialnego i dopytywania każdego wychodzącego, gdzie jesteś i co się z Tobą dzieje. Słyszenie pozdrowień na każdym kroku, nawet kiedy wydaje się, że nikogo nie ma w pobliżu. Mogłabym wymieniać bez końca. To wszystko sprawia, że faktycznie czuję, że Malawi jest prawdziwym domem. Do którego na dodatek mogę wracać w każdej chwili.

 

Adrianna Prostek,
Pracowała w Nkhotakhota, w Malawi