3 marca

 

Piątek

28 luty od samego rana przychodzą pracownicy, by podpisać się na wszystkich przygotowanych arkuszach papierów związanych z ich wynagrodzeniami. Jest tam napisane imię, nazwisko, jaką pensję pobierają, jaka jest odpłatność za podatek, ich i nasz wkład do pensji. Tak minął prawie cały dzień, z krótkimi przerwami. W Etiopii jest bardzo dużo biurokracji, każdy musiał podpisać się w 7 miejscach. Tym razem było spokojnie, bo nie było żadnego dodatkowego święta, więc nie było dodatkowych wyliczeń. Za pracę w niedzielę nasi pracownicy otrzymują dzień wolny. Tyko pielęgniarki przychodzą rano do przychodni i tylko one mają dodatkowe wynagrodzenie. Miałam pójść do salezjanów po naprawione żelazko i latarkę. Zazwyczaj tak to wygląda, że siedzę w biurze i wypełniam dokumenty, zanoszę je do banku, do biura podatkowego i do innych dwóch biur. Jedno jest w Dilla, drugie oddalone o 150 km od nas. Jeżeli tam zawiozę to nie zawsze jestem pewna, czy pracownicy otrzymają. Nie chcę, żeby nasi pracownicy byli poszkodowani i musieli czekać na pieniądze. Staram się tego unikać.

Sobota

Jak co dzień wstaję na modlitwy i śniadanie. W sobotę szkoła jest zamknięta, ale oczywiście rozdawaliśmy tego dnia fafę. W sobotę do południa są pracownicy. Dzisiaj idę do stolarni zobaczyć, jak przygotowują krzyż, który przywiozłam z Polski na Wielki Post. Poszłam zobaczyć co dzieje się przy rozdawaniu fafy i porozmawiałam z ludźmi. Wracam do biura. Przychodzi jeszcze kilka osób, żeby się podpisać na dokumentach do wypłaty. Ktoś inny przyszedł i powiedział, że był chory, więc zwróciłam mu pieniądze za lekarstwa. Bo tutaj jest tak, że nasi pracownicy mają bezpłatne leczenie.
Tak było do południa. Potem jest czas dla wspólnoty, żeby odpocząć. Po obiedzie wracam do biura. Przyszedł jeszcze jeden pracownik, który wczoraj poszedł na pogrzeb sąsiada. Nie mam czasu, żeby odpocząć, ale jest to spokojny dzień. Nie było gonitwy ani stresu, mimo że praca nigdy się nie skończy. Po różańcu i nieszporach, mamy wspólne dzielenie się Ewangelią. To jest dla nas pomocne, szczególnie dla tych, którzy nie znają języków lokalnych. Msza Święta i kazanie jest w języku amharskim, więc ja siedzę jak na chińskim kazaniu, bo nic nie rozumiem. Staram się czytać wcześniej też komentarze, żeby wiedzieć co będzie w czasie kazania mówione. Nie chce od tak siedzieć. Po tym dzieleniu się Ewangelią idziemy na kolację i rekreację, a koło 22 kładę się do łóżka. Dobrej nocy!

Niedziela

Niedziela przebiegła bardzo szybko. Msza Święta rozpoczyna się o 8:15, trwa do godziny 11. Czasami nawet dłużej. Kościół jest pełen ludzi. W Dilla jest tylko jedna parafia katolicka. Prowadzona jest przez salezjanów. W głównym ołtarzu jest wizerunek Chrystusa Zmartwychwstałego.

Poniedziałek

W poniedziałek mieliśmy dzień skupieniu. Mamy tak, że co miesiąc mamy pół dnia skupienia, a raz na trzy miesiące mamy taki cały dzień. Dzisiaj jest dzień wolny. Obchodzimy państwowe święto z okazji wyzwolenia Etiopii spod okupacji Włoskiej. Po 5 latach Włosi poddali się w okolicy Adła (północna Etiopia). Żeby naprawić swój błąd Włosi oddali to co w tym czasie zabrali do Włoch. Chcieli odbudować miasto, które zostało zburzone i gdzie poległo wielu żołnierzy. Etiopczycy powiedzieli nie. To zostanie jako pamięć o naszych przodkach, jako cmentarzysko, tych którzy walczyli o naszą niepodległość. Teraz doceniają co Włosi dobrego zrobili, np. drogi, które na północy kraju są bardzo dobre.

Wtorek

Te ostatnie dni było bardziej trudne. Musiałam wyjaśnić sytuację w banku. Złożyłam wszystkie dokumenty, ale w sobotę zaczęli przychodzić ludzie i mówić, że w banku nie ma dla nich pieniędzy. Poszłam do banku, żeby to wyjaśnić. A tam mi powiedzieli, że nie mają teraz internetu, ale zaraz zrobią i pracownicy będę mogli wypłacić swoje pieniądze. Wczoraj i dzisiaj znów przyszli moi pracownicy, żeby powiedzieć, że nie mają swoich wypłat. Poszłam znów do banku. Zapewniali, że to zrobią, dali mi faktury, że pieniądze zostały pobrane z naszego konta i zaraz będą przygotowane wypłaty dla pracowników. Ale potem przyszło znów dwóch naszych pracowników i powiedzieli, że nie ma ich wypłat. Zdenerwowałam się i pojechałam z nimi szybko do banku. Wchodzę tam i idę do szefa. Wyjaśniam, że 4 dni temu pieniądze zostały pobrane od nas, ale nasi pracownicy nie mają pensji. Pokazuję na jednego z naszych pracowników, ojca szóstki dzieci, który nie ma co dać im do jedzenia. Szef idzie do pracowników. Dałam książeczki bankowe pracowników. Za 5 minut jeden z nich otrzymał pensję. Szef zapewniał mnie, że drugi pracownik też otrzyma zaraz pieniądze. Ja powiedziałam, że poczekam. On musiał iść do pracy, więc ja czekam. Jego znów by odesłali bez niczego. Siedziałam do końca, okazało się, że 5 minut przed końcem znów coś się zepsuło. Jednak wyjaśniłam, że nie może tak być, bo nasi pracownicy nie mają co jeść, gdy nie otrzymują wypłaty na czas. Szef, mimo że jest muzułmaninem przeprosił mnie za całą sytuację.

s. Helena Kamińska FMA