Przeczytajcie historię Oli o głuchoniemym chłopcu mieszkającym w Mansie.
Mijają 3 tygodnie mojego życia w Zambii. Każdy dzień jest zupełnie inny od poprzedniego, mimo że plan jest podobny. Życie tutaj jest bardzo intensywne — czasem trudno znaleźć chwilę, by wszystko przemyśleć, a tym bardziej opisać. Bo jak opowiedzieć o czymś, co bardziej się czuje niż rozumie? Jak ubrać w słowa to, co dzieje się między ludźmi, mimo że często nie mówimy nic?
Na początku nie wiedziałam o czym napisać, bo dzieje się tak wiele ważnych momentów. Ale ostatnio wydarzyło się coś, co wyjątkowo mnie poruszyło i chyba najlepiej oddaje ducha tej misji.
Pracujemy w przedszkolu i szkole podstawowej, a popołudniami chodzimy do oratorium. Całkiem sporo dzieciaków przychodzi, ale szczególnie jeden chłopiec zwrócił moją uwagę. Ma około 10 lat, więc całkiem duży, a mimo to ani razu nie powiedział słowa. Cały czas był niemy. I nie tylko to go wyróżniało, był bardzo nieufny, nie podchodził do nas, kiedy grałyśmy z innymi chłopakami w piłkę. Tylko obserwował. My byłyśmy — ale jakby daleko.
Każdego dnia był z nami, choć na swój sposób. I nagle coś się zmieniło. Pewnego popołudnia zorganizowałyśmy tańce z dziećmi. Myślałam, że będzie siedział albo biegał gdzieś dalej od nas, a on wtedy… dołączył. Po prostu. Bez zapowiedzi, bez słów. Zaczął tańczyć. Na początku trochę niepewnie, potem coraz odważniej. Próbował powtarzać po nas ruchy. I od tego momentu tak dużo się zmieniło.
Zaczął szukać naszego towarzystwa. A co mnie poruszyło najbardziej — gdzie nie poszłam, tam szedł ze mną za rękę. Nic nie musiał mówić. Po prostu potrzebował bliskości. I tak sobie szliśmy razem. I to wystarczyło. Cisza, ale dla mnie ta chwila była głośniejsza, niż jakakolwiek rozmowa.
I to jest chyba to, co w misji najbardziej mnie zachwyca, że naprawdę nie zawsze trzeba mówić, żeby być zrozumianym. Nie trzeba znać języka, żeby ktoś ci zaufał. Wystarczy obecność, wystarczy cisza, a tej bardzo się tutaj uczę. I czasem te największe cuda dzieją się po cichu.
Aleksandra Głowacka,
pracuje w Mansie, w Zambii





