Brązowe lub czarne jak węgielki oczy, śniada twarz, popielate włosy… Czy twarz dziecka z Moskwy różni się od innych widywanych przez nas na co dzień? Chyba nie aż tak bardzo. A jeśli nawet doszukamy się znaczących różnic w rysach twarzy, to jedno jest pewne. Niczym nie różni się jego serce. Tak samo potrzebuje miłości, troski, ciepła.

Wchodząc na teren domu dziecka przy ulicy Malaya Filevskaya w Moskwie, na korytarzu można podziwiać prace dzieci. Brązowe, zielone i przezroczyste szklane butelki oklejone sznurkami, wstążkami i kwiatami. Różnobarwne figurki z masy solnej przedstawiające aniołki, zwierzątka i inne bliżej niezidentyfikowane postacie. Na ścianach wiszą zdjęcia dzieci. Niektóre buzie na fotografiach mają charakterystyczne, mongolskie rysy twarzy. Inne bardziej przypominają europejskie. Każde zdjęcie jest opatrzone podpisem. Najciekawsze są imiona kirgiskie. Aidana, Aizirek, Ainazik… Ai po kirgisku znaczy księżyc lub miesiąc. I tak np. Aida oznacza ,,niezwykły miesiąc”.

Rodzinki

W Domu Dziecka im. Opatrzności Bożej w Moskwie mieszka 32 dzieci. Są to dzieci w wieku szkolnym, od 7 do 18 lat. Trafiają tu głównie z powodu trudnej sytuacji w rodzinie. Zostają na rok, dwa lub dłużej, w zależności od potrzeb. Pochodzą z różnych środowisk i krajów. Część z nich to dzieci z byłych Republik Związku Radzieckiego – Kirgistanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu. Większość pochodzi z rodzin prawosławnych. Kilkoro jest nieochrzczonych, a jedna trzecia całej grupy to muzułmanie. Rok temu mieszkało tu także dwóch katolickich chłopców.

Dzieci podzielone są na cztery grupy, tak zwane rodzinki. Są dwie rodzinki chłopców i dwie dziewczynek. Każda rodzinka ma oddzielną sypialnię, łazienkę i aneks kuchenny, a także salę do nauki. Tam podopieczni odrabiają lekcje po powrocie ze szkoły. Każda rodzinka ma swojego wychowawcę, który mieszka razem z dziećmi i opiekuje się nimi całodobowo. W domu posługuje także dwóch salezjanów – ksiądz Krzysztof Cabała z Polski i ksiądz Petros Petrosjan, który pochodzi z Gruzji, ale zna język polski, bo studiował w Krakowie.

Salezjański dom dziecka funkcjonuje według określonych zasad. Jak podkreśla ksiądz Krzysztof, dyrektor placówki: „Tu mogą mieszkać tylko te dzieci, które chcą się uczyć i pracować. Podobnie wychowawcy. Przyjmujemy tylko takich, którzy kochają dzieci, są troskliwi. Wychowawcy poświęcają się całkowicie opiece dzieci. Nie mają swoich rodzin, na stałe mieszkają z dzieciakami. Mają dni wolne tylko, kiedy dzieci mają ferie lub wakacje. Jeśli ktoś nie przyjmuje takiej formy, to niestety musi opuścić nasz dom”.

Głównym celem domu dziecka jest wychowanie trafiających tutaj dzieci i stworzenie im warunków do prawidłowego rozwoju. W placówce przebywają nie tylko sieroty, ale także dzieci, które mają jednego z rodziców. Dlatego poza opieką nad dziećmi pomaga się również rodzicom. Chodzi o to, aby podnieść ich kompetencje wychowawcze, rozwinąć zaradność życiową. Rodzicom daje się szansę do pracy nad sobą, aby z czasem mogli przejąć opiekę nad dziećmi. Dlatego wychowankowie, którzy mają jednego z rodziców, mogą wyjeżdżać do nich na weekendy. Rodzice mogą również odwiedzać dzieci na placówce. Taka forma kontraktu jest niezbędna, aby utrzymać relację i wzmocnić więzi między rodzicami a dziećmi.

Talenty

Oprócz zapewnienia podopiecznym warunków do nauki ważnym elementem pracy z dziećmi jest rozwijanie ich talentów. Kilka razy w tygodniu na placówkę przychodzą pedagodzy i wolontariusze. Pomagają dzieciom odrabiać lekcję i nadrobić zaległości szkolne. Prowadzą także kółka zainteresowań. Wychowankowie mają do dyspozycji różne pomieszczenia, w których mogą rozwijać swoje zainteresowania. Jest sala teatralna, muzyczna, komputerowa i sportowa. Przechodząc po południu korytarzem można podziwiać zdolności wychowanków. Z sali muzycznej wydobywają się wtedy dźwięki rytmicznej muzyki i odgłosy tanecznych podskoków. Innym razem pomiędzy lustrami i poręczami wirują przeróżne figury gimnastyki artystycznej – od szpagatu po mostek na jednej ręce! Gdy zajrzy się do sali teatralnej, zobaczyć można przygotowania do kolejnego przedstawienia. Jedni uczą się roli i odgrywają scenki, inni przygotowują stroje i elementy scenografii. Próby kończą się występami w języku kirgiskim i rosyjskim. W zależności od okazji, dzieci występują przed szeroką i bardziej kameralną publicznością. Część przedstawień odbywa się w domu dziecka, podczas świąt wewnętrznych, takich jak wspomnienie św. Jana Bosko. Wtedy organizowane są dodatkowo wieczorki poezji i zapraszani są goście z zewnątrz. Pozostałe przedstawienia odgrywane są poza placówką, np. w szkole z okazji Dnia Nauczyciela.

Sala teatralna spełnia także inne funkcje. W każdy wtorek dzieci oglądają tutaj filmy. W dni świąteczne odbywają się pokazy i dzieci prezentują swoją twórczość. Obecnie, na czas remontu, sala teatralna jest używana jako kaplica.

Wiara

Fundamentem, na którym opiera się wychowanie przebywających w placówce dzieci, są wartości chrześcijańskie. Dlatego pomimo różnic w pochodzeniu i wyznaniu, do kaplicy przychodzą wszystkie dzieci. Jak relacjonuje ksiądz Krzysztof: „My bardzo chcemy budować w dzieciach świadomość, że są kochane przez Pana Boga i wartościowe dla społeczeństwa. Nie boimy się dzielić chrześcijańskimi wartościami. Razem z ks. Petrosem każdego dnia odprawiamy w kaplicy Mszę Świętą. Uczestniczą w niej kucharki, niektórzy wychowawcy i wolontariusze. Wspólnie odmawiamy koronkę. Wieczorem mamy słówko na dobranoc i modlitwy dla wszystkich. Jednak z pewnością nie próbujemy ‘przeciągnąć’ dzieci na katolicyzm. Wszystkie religie wyznawane przez wychowanków są monoteistyczne. Wszystkie przekazują te same wartości – szacunek, przebaczenie. Śpiewamy czasem taką pieśń po rosyjsku, w której padają słowa: ‘Jeden Bóg, jedna Miłość’. Każdy może się z tymi słowami utożsamiać. My próbujemy nimi żyć i kierować się własnym sumieniem. Kiedy rano spotykam dzieci, to chrześcijanom robię krzyżyk na czole, a innym dzieciom kładę rękę na głowie. Wszystkim życzę dobrego dnia”.

Malowidła

Dom dziecka jest otwarty na osoby z zewnątrz. Oprócz pomieszczeń przeznaczonych dla wychowanków, na dole znajduje się świetlica dla małych dzieci spoza domu dziecka. Jest to miejsce, gdzie rodzice mogą przyjść z dziećmi, spędzić razem czas, wypić herbatę. Zdarza się, że przy placówce posługują osoby bezdomne. Na jednej ze ścian w korytarzu znajduje się wizerunek 12-letniego Jezusa, który zgubił się w świątyni. W tle malowidła widać Maryję i Józefa. Na górze w korytarzu widnieje piękny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Na ścianie za obrazem rozciąga się malownicze tło. Mural mieni się złotymi kolorami jesiennych liści, opadającymi z drzew. Wszystkie obrazy namalowała bezdomna kobieta, widząca tylko jednym okiem. Ksiądz Krzysztof przybliża jej historię: „Przygarnęliśmy ją na jakiś czas, pomogliśmy wyrobić dokumenty. Trwało to dość długo, więc w tym czasie kobieta stworzyła te przepiękne ikony. Namalowała też dla ośrodka kilka podobizn świętych salezjańskich. Jeden z obrazów przedstawia św. Jana Bosko i dzieci z różnych kontynentów, o typowych rysach twarzy. Wśród nich stoją także święty Dominik Savio oraz błogosławiona Laura Vicuña. Charakterystyczną cechą wszystkich obrazów są tak samo namalowane oczy. W tej chwili kobieta ta ma męża i mieszkają razem w Polsce”.

Troska

Dom Dziecka im. Opatrzności Bożej jest dziełem salezjańskim. Zgodnie z nazwą, ośrodek jest „na utrzymaniu” Opatrzności Bożej. Placówkę wspierają finansowo darczyńcy z Niemiec oraz wierni z parafii katedralnej. Ze względów finansowych personel jest zredukowany do minimum. Często zdarzają się kontrole placówki. Skrupulatni urzędnicy sprawdzają warunki, mierzą temperaturę w budynku, a nawet natężenie luksów światła. Mówią, że jest to forma opieki, w ramach dbania o sieroty własnego kraju. Tu mieszkają dzieci, więc wymagania są podwyższone.

Pracujący w domu dziecka wychowawcy i salezjańscy księża dbają z kolei, żeby oprócz odpowiedniej temperatury i oświetlenia dać dzieciom ciepło wynikające z miłości i troski. Odnaleźć w nich schowane głęboko talenty i pokłady radości. Nauczyć pokonywania trudności. Zakorzenić w nich poczucie własnej wartości, wiarę w siebie. Pokazać, że zasługują na to, żeby je kochać.

Ksiądz Petros obecnie pracuje w Gatchinie, jego obowiązki przejął polski salezjanin kl. Rafał Chabowski, który przebywa w Moskwie na rocznej asystencji.

Dorota Pośpiech