We Lwowie powstało miasteczko modułowe, złożone z domków-kontenerów. Mieszkają tu osoby przesiedlone wewnętrznie, które uciekły z rejonów Ukrainy, gdzie toczą się walki, z miejsc gdzie jest bardzo niebezpiecznie. O miasteczku i aktualnej pomocy mieszkańcom Ukrainy opowiedział nam ks. Mykhaylo Chaban.

„Miasteczko modułowe” powstało we Lwowie, w dzielnicy Sychów. Mieszka tam 800 osób, w tym ok 250 dzieci. Jak powiedział ks. Mykhaylo w obrębie Lwowa „były trzy miasteczka, w których mieszkało po 300 osób, a rząd polski pomógł zbudować jedno, z modułami dwupiętrowymi, żeby było łatwiej przetrwać mrozy.” Miasteczkiem opiekuje się jeden salezjanin, który pełni rolę administratora. Każdego dnia wydają posiłki dla 800 osób, ale są możliwości przestrzenne, aby przyjąć 1400 osób. Ludzie wciąż ewakuują się ze stref frontowych, gdzie jest najbardziej niebezpiecznie. Większość do Lwowa, albo innych regionów zachodniej Ukrainy.

„Dzieci, które mieszkają w miasteczku chodzą do różnych szkół, część uczy się online. To miejsce jest dla ludzi, którzy stracili wszystko i takich, którzy nie mogą wrócić do swoich domów, bo toczy się tam aktualnie walka z okupantami” – wyjaśnia ks. Mykhaylo. Ci, którzy mogą, szukają pracy, część z nich ją znajduje, ale większość nie. Salezjanie na terenie miasteczka zorganizowali przedszkole. Jeśli ktoś chce, może od 9:00 do 14:00 zostawić dzieci. Przedszkole prowadzą mieszkający tu nauczyciele, a w weekendy przychodzą animatorzy i prowadzą oratorium.

Oprócz miasteczka, w dwóch ośrodkach salezjańskich przebywa jeszcze 100 osób. Mieszkają razem z salezjanami, są i będą na ich pełnych utrzymaniu co najmniej do końca lata 2023 roku.

Pomoc salezjanów nie ogranicza się tylko do Lwowa. Animatorzy znajdujący się w Kijowie jeżdżą po okolicznych wsiach i miasteczkach i prowadzą oratorium „na kółkach”, pomagają w odbudowie zrujnowanych domów, rozdają mieszkańcom drewno na opał. Dwóch kapelanów salezjańskich co tydzień udaje się do tych najbardziej dotkniętych wojną stref. Jeżdżą w najniebezpieczniejsze miejsca, by pomóc ciężko rannym i chorym się wydostać, a także rozdać produkty pierwszej potrzeby, leki. Przygotowuje się także grupa psychologów, która będzie jeździła w te miejsca i oferowała wsparcie.

Jak ks. Mykhaylo patrzy w przyszłość? „Można powiedzieć, że my we Lwowie już nauczyliśmy się żyć w stanie wojny. Ludzie pracują, dzieci się uczą. Tylko sytuacje, kiedy są alarmy wciąż nas niepokoją. Przez ostatnie 2-3 dni nie było żadnego. Przedtem, każdego dnia po 4-5 alarmów. Wszystko się wtedy zatrzymuje. Nauka w szkole jest przerwana, sklepy się zamykają, każdy się chowa. Ostatnio zauważyliśmy na niebie drony, to oznacza, że nie jest bezpiecznie.” – opowiada salezjanin. „Ludzie mówią, że jeżeli byśmy odzyskali nasze tereny, to oni są w stanie wrócić tam jeszcze tego samego dnia. Ważne jest, żeby ludzie wracali do swoich domów, a nie osiedlali się w innych państwach. Żeby tutaj pomagali, wspierali i odbudowywali Ukrainę.”