MIAŁ DOBRE OCZY I SERCE
Podczas pielgrzymek na Jasną Górę lubię przejść się po Wałach Jasnogórskich i stanąć w cieniu pomnika św. Jana Pawła II. Ogromna postać umieszczona na cokole robi wyjątkowe wrażenie. Pomimo wielkości nie przeraża, nie przytłacza. Sprawia, że przy nim czuję się silniejszy i bezpieczniejszy. W tym miejscu nawiązuję osobisty kontakt z tym, z którym żyłem w tym samym czasie, którego spotykałem.
Przypominam sobie miejsca, w których go widziałem, słowa, które słyszałem i zapamiętałem. Przypominam sobie Mszę św. z 3 czerwca 1979 r. na Placu Zamkowym i tę z 18 czerwca 1983 r. na błoniach w Niepokalanowie. Byłem tam, widziałem i słuchałem go. Przypominam sobie duży, masywny stół w sali wykładowej na Wydziale Filozofii Teoretycznej na KUL-u, przy którym wykładał ks. prof. Karol Wojtyła. Ten mebel traktowaliśmy niemal jak relikwię. Siadaliśmy przy nim, opieraliśmy się na nim, aby choć trochę poczuć klimat jego wykładów. Żartowaliśmy, że w ten sposób łatwiej będzie nam pojąć zawiłe systemy filozoficzne, które on tak dobrze rozumiał.
Przeczytałem, że zamiarem twórcy Jasnogórskiego pomnika było to, aby Jan Paweł II pozdrawiał przychodzących pielgrzymów charakterystycznym gestem wyciągniętej ręki. Aby każdy zdążający do Czarnej Madonny mógł go z daleka zobaczyć, poczuć się zaproszony do domu Matki. Papież wskazuje ludziom cel ich drogi.
Każde moje spotkanie z Janem Pawłem II przypomina mi o jego darach, którymi służył Bogu i człowiekowi. Fascynowały mnie i wciąż fascynują szczególnie dwa. Gdziekolwiek dotarł w swoich podróżach, uważano go tam za brata i przyjaciela, który rozumie to, co przeżywają ludzie na całym świecie. Potrafił mówić do tłumów i był słuchany. Mówił ich językiem, którego używali na co dzień. Potrafił rozpoznawać to, co jest bogactwem i zgubą całej ludzkości. Potrafił rozumieć cały świat i jego procesy. I całe życie trudził się, aby to, co najlepsze z tego świata ocalić.
A równocześnie był człowiekiem, który potrafił nawiązać kontakt z konkretnym człowiekiem: małym dzieckiem, osłaniając go papieskim płaszczem, umierającą schorowaną osobą, starcem. Nawet wówczas, gdy mówił do tysięcy ludzi, wielu z nich było przekonanych, że mówi konkretnie do niego, patrzy mu w oczy i wypowiedziane słowa skierowane są bezpośrednio do niego. Każdy był przekonany, że ma z nim bardzo osobisty kontakt, jakby nikogo wokół nie było.
Widział narody, społeczeństwa i dawał im wskazania, jak mają żyć. Równocześnie otaczał sercem każdą z poszczególnych osób i pomagał przezwyciężać jej trudności, podnosił na duchu, dodawał odwagi.
Św. Jan Paweł II, Wielki. Bo był to Boży człowiek, który miał dobre oczy i dobre serce.
Ksiądz Andrzej Wujek SDB