Loren i Martin to dwoje podopiecznych Adopcji na Odległość. Trafili na placówkę misyjną w Piura.
Wśród informacji, zdjęć i relacji z Piura dołączony był list, w którym Martin opowiada swoją historię:
Nazywam się Martín, mam 25 lat, urodziłem się w Piura. Tata zmarł, kiedy miałem 12 lat. Mieszkam z mamą i trzema młodszymi siostrami.
Urodziłem się z przepukliną oponową i mam umiarkowane wodogłowie. Założyli mi zastawkę otrzewną komory z rozgałęzieniem do żołądka. Mam trudności w chodzeniu, a moje ręce nie są w pełni sprawne. Kiedy miałem 12 lat zdiagnozowano jeszcze niewydolność nerek. 3 razy w tygodniu muszę poddawać się hemodializie. Dowiedziałem się, że w Bosconii jest program Adopcja na Odległość. Złożyłem wymagane dokumenty i zostałem przyjęty do Salezjańskiej Szkoły Technicznej CETPRO na kierunek: logistyka i magazynowanie. Jestem zadowolony z tego, czego się nauczyłem na pierwszym roku. Do szkoły przywozi i odbiera mnie Jorge, przyjaciel rodziny. Koledzy okazują szacunek, traktują mnie dobrze, pomagają. Zawożą do łazienki, przynoszą obiad ze stołówki. Teraz jestem w domu, bo z powodu pandemii uczymy się zdalnie.
Co powiedziałbym rówieśnikom? Pomimo trudności można być lepszym człowiekiem. Potrzeba tylko woli walki i bliskości odpowiednich ludzi. Nie próżnuję; uczę się zawodu i staram się właściwie wykorzystywać każdą chwilę życia.
Martín
Lorena ma 11 lat. Codziennie z bratem przychodzi do oratorium w Bosconii. Podczas warsztatów tanecznych i teatralnych na jej twarzy widać uśmiech, a w oczach błysk. Wydaje się wtedy być najszczęśliwszą dziewczynką na zajęciach. Potem wraca smutek i niepewność. Trzy lata temu jej ojciec trafił do więzienia. Loren nie chce o tym opowiadać. Tęskni nie tylko za tatą, lecz także za bezpiecznym domem. Mama nie daje sobie rady, w domu coraz częściej brakuje jedzenia. Na szczęście dziewczynka przychodzi razem z bratem do oratorium. Tu otrzymują posiłek i nikt nie podnosi na nich ręki. Tutaj znów są dziećmi. Loren jest bardzo wrażliwa, odpowiedzialna i, mimo młodego wieku, bardzo dojrzała. W grupie rówieśników najbardziej dba o porządek. Ma odwagę reagować na zło. Potrafi zwrócić uwagę koleżankom i kolegom, jeśli powiedzą lub zrobią coś niewłaściwego. Na placówce salezjańskiej znalazła wychowawców, którzy troszczą się o nią, z którymi może podzielić się swoimi problemami.
Piura
Pustynia. Słońce w pełni, widać unoszący się żar. Gorąco i duszno. Tak wygląda życie w slumsach na obrzeżach Piura, miasta w Peru. Domki pokryte są blachą. Sufit nagrzewa się do tego stopnia, że w środku ciężko złapać oddech. Duchota rozleniwia umysł i chęć działania. Tak mieszkają dzieci i ich rodzice. Państwo nie pomaga i nie oferuje dobrych warunków do nauki zawodu. Problemem jest też wykorzystywanie dzieci do ciężkiej pracy za niewielką zapłatę. Małoletni pracownicy żyją z dala od rodziny, w środowisku promującym alkohol i narkotyki. Kolejnym problemem są sytuacje w domach. Niektóre rodziny pogrążone są w kryzysie. Rodzice nie troszczą się o dzieci, dochodzi do nadużyć fizycznych. Coraz więcej nieletnich zostaje matkami. Dzieci są zaniedbywane, a młodzi ludzie popadają w marazm. Często nie chodzą do szkoły, a nawet łącząc naukę z innymi obowiązkami, nie są w stanie zmienić swojej sytuacji. Edukacja jest szansą na lepszą przyszłość. Daje możliwość znalezienia pracy, poprawy warunków bytowych.
.
Adopcja na Odległość w Bosconii
Pomoc w ramach Adopcji na Odległość na placówce misyjnej Bosconia w Piura prowadzimy od kwietnia 2005 roku. Najbardziej potrzebującym dzieciom opłacamy naukę w szkołach podstawowych. Uczestnikom oratorium (świetlica edukacyjno-wychowawcza) zapewniamy jedzenie i opiekę lekarską. Na misji działa salezjańska szkoła techniczna CETPRO. Kupujemy przybory szkolne, narzędzia warsztatowe i wyposażenie do klas. Pomocą obejmujemy głównie podopiecznych mieszkających w slumsach.