Sytuacja w regionie Tigraj w Etiopii jest nadal niespokojna. W etiopskich mediach nie mówi się dużo o sytuacji na północy kraju. Z informacji, jakie docierają od misjonarzy, wiadomo, że prowadzone tam walki spowodowały wiele zniszczeń.  W wyniku konfliktu zginęły tysiące ludzi, a ponad 2 miliony osób zostało zmuszonych do opuszczenia swych domów i przesiedlenia w inne miejsce. Do sąsiedniego Sudanu uciekły dziesiątki tysięcy uchodźców.

Wojna pogłębiła napięcia na tle etnicznym i wywołała ogromny kryzys humanitarny. Jak powiedział jeden z pracowników salezjańskiej placówki misyjnej „największym problemem jest przemoc wobec ludzi, wielu ludzi jest zabijanych. Pogwałcone są prawa człowieka, wiele osób zostało zgwałconych, szczególnie dziewczęta są ofiarami. Rząd i nasi darczyńcy z całego świata wysyłają pomoc do ludzi w rejonie Tigraj. Również w Addis Abebie, stolicy Etiopii, ludzie zbierają jedzenie, ubrania i inne potrzebne rzeczy jak środki higieniczne, mydła i wysyłają do regionu Tigraj. Ale pomoc, którą otrzymują, jest wciąż niewystarczająca, ponieważ liczba ludzi w potrzebie przekracza 3,5 miliona osób”.

W miejscowości Adwa, gdzie pracują siostry salezjanki, na ulicach jest dużo wojska. Często dochodzi do zamieszek, rozruchów, żołnierze są wtedy szybko przewożeni z jednej miejscowości do drugiej. Są tam żołnierze nie tylko z Etiopii, ale i z Erytrei, sąsiedniego kraju. Jest dużo bezprawia. Żywność jest często rozdawana nie tylko cywilom czy żołnierzom, ale wywożona do Erytrei. „Zatrzymają samochód, zaczną rozdawać żywność, zrobią zdjęcia, żeby pokazać, że rozdają i za chwilę zamykają i reszta odjeżdża. Nawet wojsko z Etiopii cierpi głód” – takie informacje otrzymujemy z Etiopii. Na ulicach Adwa było dużo małych sklepików, w tej chwili wszystko jest rozgrabione, pozostawione bez nadzoru, półki świecą pustkami. W mieście funkcjonuje duży szpital na 600 łóżek oraz przychodnia, którymi opiekują się siostry salezjanki. Codziennie do szpitala przychodzą chorzy oraz matki z niedożywionymi dziećmi. Siostry starają się pomóc jak mogą. Potrzebujący dostają posiłki z misji, za które nie płacą.

Salezjanie z siedziby inspektorii w Addis Abebie przeprowadzili kilka rozmów telefonicznych z niektórymi salezjanami pracującymi w regionie Tigraj (gdzie prowadzą dzieła w miastach Macallè, Adigrat, Adua i Shire) i oto co usłyszeli:

“Jesteśmy wdzięczni Bogu za wszelkie łaski, błogosławieństwa, odwagę i siłę, które nam daje w tej trudnej i wymagającej sytuacji, jakiej musimy stawić czoła w Adwa. Od wybuchu wojny w dniu 4 listopada 2020 r.  do dziś wiele osób straciło życie lub majątek, wiele z nich jest bezdomnych, a tysiące uciekają i stają się uchodźcami lub przesiedleńcami. Bogaci i biedni znajdują się codziennie u naszych drzwi, błagając o trochę jedzenia, aby przeżyć.

Tamtego wieczoru 20 listopada 2020 roku (w dniu rozpoczęcia konfliktów w Adwa) na ulicach leżało wiele martwych ciał, a wielu rannych próbowało uciec przed wojną. Te miesiące były mroczne, ponieważ od ponad dwóch miesięcy ludzie nie mieli prądu, wody, połączenia, jedzenia itd… Dziękujemy Bogu, że mamy na naszym terenie studnię, z której mogą korzystać tysiące ludzi.

3 marca 2021 roku odwiedziliśmy licznych przesiedleńców wewnętrznych, którzy uciekli do Adwa z odległych miejsc… Razem z Misjonarkami Miłosierdzia (MC) i Córkami Maryi Wspomożycielki (FMA) odwiedziliśmy 5 ośrodków i udzieliliśmy natychmiastowej pomocy najbardziej potrzebującym”.

Jak powiedziała nam s. Helena Kamińska, misjonarka pracująca w Dilla, „w Etiopii 9 marca rozpoczęły się matury. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy w regionie Tigraj szkoły są otwarte i czy są tam matury. Rząd nawoływał do powrotu studentów na uniwersytety. Ale szczególnie chłopcy boją się wracać, z obawy, że zostaną w tamtym rejonie wcieleni do wojska. Z drugiej strony rząd mówi, że jeśli nie przyjadą, nie wrócą na uniwersytet, to później nie będzie dla nich dalszej szansy, żeby się uczyć i skończyć ten uniwersytet”.

opracowanie I.B.

Źródło:
www.infoans.org
misjonarki w Etiopii