Drodzy Przyjaciele,
w regionie dżungli amazońskiej w Peru mamy niemało pracy. Każdego dnia staramy się być obecni w życiu naszych parafian, uczestniczyć w radosnych i trudnych chwilach, udzielać sakramentów świętych, jak również modlić się w czasie pogrzebów za dusze zmarłych.
Naszą opieką duszpasterską otaczamy mieszkańców odległych wiosek położonych w głębi dżungli, do których z racji dużych odległości docieramy cyklicznie raz na jakiś czas, prowadząc katechezy, spotkania formacyjne dla animatorów wspólnot i diakonów, udzielając sakramentów, a także prowadząc często niełatwe rozmowy duszpasterskie z wiernymi. Mamy wtedy okazję dostrzegać trudności, z jakimi borykają się mieszkańcy i rozumieć lepiej ich potrzeby materialne i duchowe. W miarę możliwości służymy nie tylko wsparciem duchowym, dobrą radą, ale także realną pomocą materialną. Przy wsparciu naszych Dobroczyńców z Polski, pomagamy młodzieży i dzieciom obejmując ich programem Adopcji na Odległość. Dzięki temu mogą rozpocząć lub kontynuować naukę na różnych poziomach edukacji. Umożliwia im to zdobycie wykształcenia. Pomagamy na miarę naszych możliwości. W tym roku wspieramy już ok. 30 młodych, między innymi – Tito Chanchari, od którego otrzymałem list dla Was, drodzy Dobrodzieje.
Tito, dzięki naszej pomocy i zdobytemu wykształceniu uniezależnił się finansowo. Pracuje zawodowo w szkole, utrzymując całą swoją rodzinę i pomagając osieroconemu rodzeństwu. Tito kontynuuje swoje studia na Uniwersytecie Katolickim „Marcelino Champagnate” Braci Marianów w Limie.
Mogę śmiało powiedzieć, że trud pracy, wysiłek włożony w służbę duszpasterską i misyjną wśród wspólnot zamieszkujących różne części dżungli amazońskiej, dzięki nieustannemu wsparciu modlitewnemu i pomocy finansowej od naszych Dobroczyńców, przynosi widoczne i odczuwalne efekty. Dziękując za okazane wsparcie, zapewniam o modlitwie.
Ks. Józef Kamza sdb,
San Lorenzo, Peru
List od Tito:
Drodzy Państwo z Polski,
ja Tito, lubię chodzić do kościoła, pomagać potrzebującym dzieciom, pomagać pielęgniarzom i uczyć innych. Jestem niezmiernie wdzięczny Panu Bogu i każdemu z Was za miłość, którą okazaliście w imię Chrystusa. Otrzymałem pomoc finansową w kwocie 900 soli peruwiańskich, abym mógł kontynuować naukę. Dzięki temu będę mógł lepiej przygotować się do zajęć akademickich i realizować uczelniane projekty. Pamiętam w modlitwie o wszystkich moich Dobroczyńcach. Jestem wdzięczny Bogu za Wasze serca otwarte na misje, za wsparcie, wielką hojność. Niech Bóg błogosławi każdemu i każdej z Was. Jeszcze raz dziękuję.
Urodziłem się 5 września 1990 w wiosce Pueblo Chayahuita. Moja rodzina składa się z 6 osób: mój tato Cornelio Chanchari zmarł w 2007 roku w wieku 45 lat, był rolnikiem; moja mama Emilia, gospodyni domowa, zmarła w 2003 roku. Moje czworo rodzeństwa, starsza siostra Nuria Chanchari ma 27 lat, nie ukończyła studiów; mój brat Jheyson Chanchari studiuje Nauczanie Wczesnoszkolne; moja siostra Elvira Jessica jest z nas najmłodsza i dopiero skończyła szkołę średnią.
W dzieciństwie byłem chłopcem nieposłusznym i nieśmiałym. Rodzice włożyli dużo wysiłku, abym ukończył podstawówkę. Gdy byłem w 6 klasie, zmarła moja mama, ale na szczęście ojciec nie opuścił nas, jak to robią niektórzy ojcowie. Zajmował się mną, chciał, żebym zdobył zawód, zawsze mówił mi o studiach. Kiedy skończyłem podstawówkę, ojciec zapisał mnie do szkoły średniej „Jesus Nazareno”. W tym czasie siostry misjonarki pomagały młodym rdzennym mieszkańcom, aby mogli się kształcić. Prowadzą dom dla młodzieży przyjeżdżającej z daleka. Tam mieszkaliśmy i otrzymywaliśmy posiłki. W soboty i niedziele chodziliśmy do kościoła. Stopniowo robiłem postępy w nauce aż do trzeciej klasy szkoły średniej. Kiedy zmarł mój ojciec, przestałem chodzić do szkoły, choć siostry misjonarki namawiały mnie, żebym dalej się kształcił i ukończył szkołę. Ja jednak zrezygnowałem, bo musiałem być blisko rodzeństwa.
Wujek, który ma dobre serce, zabrał nas do siebie. Dorastaliśmy we czwórkę z rodzeństwem, a wujek wspiera nas do dziś. Z jego pomocą ukończyłem szkołę średnią, następnie rozpocząłem studia na kierunku pielęgniarstwo, ale nie zdobyłem tytułu zawodowego z powodu braku środków finansowych. Mam na utrzymaniu żonę i dwie córeczki.
Po trzech latach postanowiłem rozpocząć studia na innym kierunku. Rozmawiałem z księdzem Józefem i doradził mi studia pedagogiczne. W roku 2016 zacząłem studiować język i literaturę na Uniwersytecie Chanpagnat w Limie. Dziękuję za Wasze wsparcie. Jestem bardzo wdzięczny każdemu z Was, że mogę się kształcić.
Tito Chanchari Pizango