Kwietniowe spotkanie formacyjne Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, jak każde wcześniejsze, było pięknym przeżyciem dla nas wszystkich. Każdy przeżywał je na swój sposób, mimo uczestnictwa w takim samym programie dnia. Było to przedostatnie spotkanie naszej formacji, stąd można było wyczuć powoli wyłaniającą się zza horyzontu nostalgię. Spowodowało to, że mogliśmy bardziej docenić czas, który sobie poświęcamy i dostrzec każdy uśmiech, który (być może) na misji, jako wspomnienie przysporzy nam wiele radości, gdy coś nie będzie szło po naszej myśli.
Tradycyjnie zgromadziliśmy się (choć nie wszyscy) przed godziną 18:00 w SOMie, aby rozpocząć spotkanie w jedyny słuszny sposób- modlitwą. Po niej udaliśmy się na kolację, a potem z racji wyśmienitej pogody poszliśmy na dwór, aby rekreacja umiliła nam wieczór. Zaczęła się ona bardzo żywiołowo- od tańców, których rytm był równie gorący, co temperatura na dworze. Mieliśmy wiele zadań, ale najtrudniejszym okazało się rozplątanie ludzkiego węzła gordyjskiego dla jednej z grup. Na koniec zrobiliśmy użytek z naszych pięknych głosów- śpiewaliśmy ogniskowe piosenki, a gdy skończyliśmy przyszedł czas na gimnastykę ks. Henryka, Słówko ks. Łukasza i Apel Jasnogórski. Po wszystkim w ośrodku nastała cisza i udaliśmy się na spoczynek.
Sobota rozpoczęła się od Mszy Świętej, a co za tym idzie, potężnej dawki uśmiechów. Po Eucharystii i śniadaniu nastał moment grozy, gdyż wolontariusze udali się na rozmowy z ks. Jackiem Zdzieborskim i Joanną (koordynatorką). Dowiedzieliśmy się na nich (prawdopodobnie) ostatecznych decyzji, co do miejsca posłania. Podczas gdy do gabinetu ks. Dyrektora wchodziły i wychodziły kolejne osoby, reszta planowała. Planowaliśmy, co zrobić, aby przybliżyć naszym rodzicom (którzy pojawią się na spotkaniu w maju) to, co tutaj robimy i na co się szykujemy. Nagraliśmy w tym celu film, w którym wolontariusze odpowiedzieli na ważne pytania, co do ich powołania. Niestety na ten moment tylko tyle możemy zdradzić.
Następnie odbyliśmy wariację kursu pierwszej pomocy z uwzględnieniem szczególnych przypadków, które mogą nam się przytrafić na misji. Prezentację poprowadził nam Krzysztof Sędacki. W ten oto sposób nadszedł czas na kolejną integrację, która wciągnęła nas w świat kreatywności i fantazji, gdyż polegała na wymyślaniu historii, które rozbawiły nas do łez. Potem Klaudia oraz Martyna opowiedziały nam o swojej półrocznej misji w Malawi, a ja po raz kolejny przekonałem się o tym, że muszę być gotowy na niespodzianki oraz na to, że Pan Bóg może nas posyłać do miejsc, których nie braliśmy pod uwagę.
Ksiądz Łukasz Dumiński opowiedział nam o Świętych, Błogosławionych oraz czcigodnych Sługach Bożych w rodzinie salezjańskiej, co pokazało nam, ile łask możemy wyprosić za ich wstawiennictwem oraz, że z każdym dniem i my powinniśmy dążyć do świętości.
Po konferencji księdza Łukasza udaliśmy się na nieszpory, a po nich kolację. Gdy zakończyliśmy naszą ucztę, mieliśmy wielkie szczęście móc w skupieniu adorować Najświętszy Sakrament i polecić Panu Jezusowi wolontariuszy służących na misjach. Piękne słówko na dobranoc o marzeniach wygłosiła Dominika Kłeczek, a my po wysłuchaniu poszliśmy na spotkanie z ks. Dyrektorem i Joanną. Czas przed nocnym spoczynkiem spędziliśmy razem, prowadząc wiele rozmów na multum tematów w kawiarence.
Nasze spotkanie (jak wszystkie) zakończyła niedziela rozpoczęta Mszą Świętą, która zapewniła nam piękny dzień. Wysłuchaliśmy jeszcze Magdaleny Dziury, która opowiedziała nam o swojej misji w Boliwii, dając nam wiele bardzo cennych rad oraz uśmiechu. Na koniec obejrzeliśmy film „Historia, której nie pamiętam”, który dogłębnie mnie poruszył oraz skłonił do rozważań. Myślę, że ta historia pokazała nam, jak cenna jest modlitwa przez wstawiennictwo i zaufanie do Pana Boga.
Spotkanie, które się właśnie zakończyło, było pięknym i wartościowym czasem. Mam nadzieję, będzie dojrzewało w nas i pomoże nam jeszcze bardziej otworzyć nasze oczy i serca na drugiego człowieka.
Filip Poknicki,
uczestnik kwietniowego spotkania