Siostra Anna Polak wyjechała na misje do Afryki w sierpniu 2012 roku. Pracowała w Sudanie Południowym, który musiała opuścić z powodu malarii. Obecnie pracuje w Etiopii.

Zway

Moja misyjna przygoda w Etiopii rozpoczęła się w 2014 roku. Moją pierwszą placówką w tym kraju była misja w Dilla, małej górzystej miejscowości, którą zamieszkują plemiona Gedeo i Sidamo. Po roku cudownej pracy w przedszkolu siostry skierowały mnie do Zway, 200 kilometrów na północ od Dilla. To liczące około 65 tysięcy mieszkańców miasto leży przy drodze łączącej stolicę kraju Addis Abeba z kenijską metropolią Nairobi. Jest to region zamieszkały przez ludy Oromo. Mieszkańcy Zway zajmują się głównie rybołówstwem i rolnictwem. Uprawa ziemi jest tu ogromnie trudna, gdyż w tym regionie przeważa glina, która w wysokiej temperaturze wysycha i tworzy skorupę twardą jak cement. Dominuje tu klimat podzwrotnikowy. Mamy osiem miesięcy pory suchej (od października do maja) i cztery miesiące pory deszczowej. Temperatura w porze suchej waha się w granicach od 36 do 42˚C, więc można sobie wyobrazić, jak trudna jest tutaj praca na roli.

Woda

Wokół Zway roztacza się sawanna afrykańska niewiele różniąca się od pustyni. Rosną na niej nieliczne akacje, które zwykle zrzucają liście w porze suchej. Gdzieniegdzie można spotkać jeziora, ale niestety, nie dają one życia. Naokoło nich nie ma żadnej zieleni. Woda jest bardzo zasolona i gorąca, więc trudno używać jej do uprawy. Największym problemem jest brak wody pitnej, susza i głód. Ludzie zamieszkujący te tereny należą do najbiedniejszych w całej Etiopii. Mieszkają w chatkach ulepionych z gliny, wzmocnionych patykami, pokrytych wysuszoną trawą. Nie mają ani prądu, ani wody. Szacuje się, że ponad dwa miliony ludzi w Etiopii jest totalnie pozbawionych dostępu do wody pitnej. Dotyczy to również mieszkańców tej okolicy. Po wodę idą kilka kilometrów do naszej misji w Zway. Przynoszą ze sobą charakterystyczne żółte baniaki, czekają cierpliwie w kolejce, aby na misji za darmo nabrać wody, zabrać ją na pustynię i mieć dla siebie, swojej rodziny i bydła. Woda w Etiopii nadal stanowi ogromny problem, a handel nią jest tutaj najbardziej rozwijającym się biznesem.

Niepokój

W Zway, w przeciągu pięciu lat, powstało ogromne więzienie federalne. Zwożeni są tu z całego kraju więźniowie polityczni. Przy więzieniu stacjonuje sporo wojska federalnego. Paradoksalnie dlatego też Zway stało się miejscem krwawych konfliktów. We wrześniu 2016 roku właśnie na terenach Oromo wybuchły walki na tle etnicznym. Ten wojowniczy lud, drugi w Etiopii pod względem wielkości, wszystkie konflikty rozwiązuje walką. Sytuacja była tragiczna. Kiedy wojsko federalne zaczęło strzelać do cywilów idących ulicami miasta, kobiety by ratować siebie i swoje dzieci uciekały do nas, do misji. Wiedziały, że siostry pomogą im w sytuacji każdego zagrożenia. I tak, razem zamknięte, czekałyśmy przez dziesięć dni na pomyślne zakończenie sytuacji. Kiedy walki ustały, kobiety z dziećmi zaczęły powracać do swoich zrujnowanych i popalonych domków. Rząd Etiopii wprowadził stan wyjątkowy, który obowiązywał aż do maja 2017 roku. Wydawało się, że wszystko się uspokoiło. Niestety, tak nie jest. Co chwilę w różnych miejscowościach wybuchają walki.

Religia

Ponad połowa mieszkańców Zway należy do Etiopskiego Kościoła Prawosławnego (51%). Drugą grupą religijną pod względem wielkości są muzułmanie (27%), a potem protestanci (21%). Nas, katolików, jest około jeden procent. Mamy w mieście jedną parafię katolicką pod wezwaniem świętego Jana Bosko. Posługują w niej salezjanie. Należą do niej 24 kościoły stacyjne, rozsiane w różnych częściach regionu Oromo. Choć jest to mała parafia, ale za to bardzo dynamiczna. Działa w niej wiele różnych grup apostolskich, skupiających dorosłych, młodzież i dzieci. My prowadzimy w parafii przygotowanie do sakramentów świętych i katechezę.

 Liturgia, która obowiązuje w Kościele rzymskokatolickim w Etiopii jest oparta na kalendarzu juliańskim, bo przyjęliśmy kalendarz liturgiczny Kościoła koptyjskiego. Dziewczęta i kobiety przychodzą do kościoła w białym nakryciu głowy i siadają tylko po prawej stronie nawy głównej. Liturgia odprawiana jest w języku amharskim z charakterystycznymi śpiewami, takimi jak w Kościele prawosławnym. Msza Święta trwa około trzy godziny, ale dla nikogo nie jest to problemem, tu nikt się nie nudzi. Ludzie aktywnie uczestniczą w liturgii. Nie tylko młodzież i dzieci ze scholi śpiewają i tańczą, ale wszyscy znajdujący się w kościele. Etiopczycy na serio modlą się tańcem i śpiewem.

Siostry

Córki Maryi Wspomożycielki rozpoczęły pracę wychowawczo-ewangelizacyjną wśród tych ludzi bardzo biednych, ale o ogromnym sercu i żywej wierze, już w 1987 roku. Jest nas cztery i jesteśmy wspólnotą międzynarodową. Dyrektorką wspólnoty jest siostra Dolores z Indii, która jest odpowiedzialna za szkoły na misji. Jej rodaczka, siostra Anita, jest pielęgniarką. Etiopka, siostra Senait, jest z nas najmłodsza. Jest jeszcze junioratką, tj. siostrą o ślubach czasowych. No i ja, Polka, głównie odpowiedzialna za przedszkole. Jesteśmy tylko cztery, ale pracy mamy bardzo dużo, bo misja jest duża. Wcześniej w Zway było więcej sióstr, ale trudna sytuacja materialna, liczne konflikty na tle etnicznym, brak bezpieczeństwa i ciągły opór ze strony władz miasta spowodowały, że wiele sióstr nie wytrzymało napięcia i opuściło Etiopię. My, które zostałyśmy, kontynuujemy naszą misję. Zgodnie z naszym salezjańskim charyzmatem priorytetem jest dla nas edukacja, wychowanie i ewangelizacja. W etiopskiej rzeczywistości dochodzi jednak wszędzie jeszcze jeden aspekt – dożywianie, bez którego tutaj nie mogłoby być mowy o żadnej działalności apostolskiej czy edukacyjnej.

s. Anna Polak FMA