Czas w Etiopii płynie zdecydowanie inaczej niż w Polsce. I nie chodzi tutaj tylko o punktualność Etiopczyków.

Kiedy piszę ten post jest środa, godzina 17:00 czasu wschodnioafrykańskiego. Lub inaczej: godz. 11:00, 12 dzień trzeciego miesiąca 2018 r. czasu etiopskiego. Tak, to nie pomyłka, tutaj w Etiopii inaczej liczy się czas. Nasza godzina 7:00 to u nich 1:00. Lekcje w szkole zaczynają się o naszej 8:00, czyli ich 2:00. Jest to swoją drogą dość kłopotliwe, kiedy próbuję umówić się z kimś na konkretną godzinę, a nie jestem pewna w którym systemie rozmawiamy. Ale do rzeczy…

Właśnie mija drugi miesiąc od mojego przyjazdu do Etiopii. Ponad połowa mojego pobytu jest już za mną. W tygodniu pracuję w szkole. Pomagam lokalnym nauczycielom w nauczaniu języka angielskiego, a w weekendy spędzam czas w oratorium.

Jedną z rzeczy, która przykuwa tutaj moją uwagę najbardziej jest religia. Połowa kraju jest muzułmańska, a połowa chrześcijańska. Wśród chrześcijan dominują prawosławni, jest też sporo protestantów, a katolicy stanowią zaledwie 1% społeczeństwa. Mimo, że szkoła, w której pracuję prowadzona jest przez siostry zakonne, niewielki procent uczniów i nauczycieli to katolicy. W każdej klasie można dostrzec przynajmniej kilka muzułmanek w chustach. To, co mnie jako Europejczyka zadziwia najbardziej to to, że niemal każdy chrześcijanin chce pokazać, że jest wierzący. Z dumą dzieci i dorośli noszą na szyi krzyż lub różaniec w taki sposób, aby na pewno był widoczny. Każdy śmiało mówi, że w ostatnią niedzielę był w kościele, albo, że lubi się modlić. Wiele osób pyta mnie o wyznanie, a następnie dumnie oznajmia mi swoje. Poza tym, nie tylko w szkole, ale również w sklepie lub na ulicy, kiedy pozdrawia się ludzi, częstą odpowiedzią na “Dzień dobry!” lub “Jak się masz?” jest wielki uśmiech i “Egzabery mysken” co znaczy “[Dobrze], dzięki Bogu”.

Patrząc na to wszystko, nie mogę ukryć, że ogromnie imponuje mi wiara tutejszych ludzi. Jest prosta, szczera i codzienna – nie jako coś “na pokaz”, ale jako naturalna część życia. Cieszę się, że mogę tutaj pracować. Ja mogę nauczyć ich angielskiego, a oni mogą nauczyć mnie, jak być lepszym chrześcijaninem i radośniejszym człowiekiem. A jest to tylko mikroskopijna część tej niezwykłej przygody.

Natalia Nadolna
pracuje na misji w Zway, w Etiopii