Wróciłam z Boliwii i to całkiem niedawno, bo zaledwie cztery miesiące temu. Niby niedługo, a jednak… Kiedy na początku stycznia podsumowałam 2023 rok, to tak jakbym „zapomniała”, że byłam wtedy w Boliwii. Jakbym w zeszłym roku nie miała problemu z rozpaleniem piekarnika w kuchni w Techo, czy nie stworzyła swojego specjalnego powitania z Diego.
Jednak to moje „zapomnienie” nie wynika z tego, że w ogóle nie odczułam tego wyjazdu, wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że Boliwia od zawsze była wpisana w moje życie, że przecież to oczywiste, że część siebie właśnie tam zostawiłam. Boliwia jest dla mnie jak dom prababci, u której spotykała się cała rodzina na święta. Miejscem, które znałam od zawsze i które zawsze było dla mnie otwarte.
Do dziś bacznie obserwuję, co dzieje się w Santa Cruz i wypytuję o szczegóły wychowawców. Czy moi chłopcy są jeszcze w Techo, czy wrócili na ulicę, a może trafili do kolejnego ośrodka, gdzie mogą rozpocząć normalne życie? Jest to stały element moich dni.
Czy trochę nie wyolbrzymiam? Byłam tam w końcu tylko dwa miesiące. To niezrozumienie widzę czasem na twarzach bliskich. Wydaje im się, że przesadzam, że za chwile mi przejdzie. Nie mogło się przecież tyle zmienić w moim myśleniu w tak krótkim czasie. Może mają rację, może to była jednorazowa historia. Jednak mimo wszystko czuję, że tam właśnie miałam pojechać. To miejsce, ci ludzie, ten czas był uszyty specjalnie dla mnie.
Teraz jestem w Polsce. I na pytanie „jak było w Boliwii?” odpowiadam „Wspaniale”. Nie jestem w stanie opisać słowami tego wszystkiego, co tam doświadczyłam. Staram się opowiedzieć jak najwięcej i z jak największą ilością szczegółów, ale moje słowa tego nie oddają. Na twarzach pytających widzę uśmiech, czasem przerażenie, zaskoczenie, ale wiem, że to i tak skrawek mojego „bycia tam”. Natomiast sama po powrocie widzę wiele skrajności i doceniam, jak wiele mam. Wiem, że nigdy tak naprawdę o Boliwii NIE ZAPOMNĘ i mam nadzieję, że niedługo do niej wrócę.
Michalina Karnicka,
Pracowała w Santa Cruz w Boliwii