List z 2 marca
Dziś przed szóstą rano wyjeżdżam do salezjanek, żeby odprawić Mszę świętą. One, ok. 12 km od nas, też prowadzą ośrodek dla dziewczynek. Przebywają tam aktualnie 74 osoby. Jako kapelan ośrodka jeżdżę tam co drugi dzień. W inne dni odprawiam Mszę świętą w następnym ośrodku dla najmłodszych, który prowadzą siostry „Caritas”, Japonki. Innego dnia w naszej kaplicy albo – jak w przeszłą niedzielę – wyjazd do jeszcze innego ośrodka, ok. 70 km od nas do Zgromadzenia Sióstr Najświętszego Serca. W ośrodku tym jest przeszło 120 podopiecznych, a został założony przez siostry z Polski. Następnie wracam do wspólnoty na szybkie śniadanie. Dziś mam zebranie z dyrektorami naszych ośrodków i całą kadrą techniczną. Omawiamy różne sytuacje i poszczególne problemy dzieci. A tych naprawdę jest dużo.
.
Po południu odwiedzam jeden z ośrodków. Ostatnio przybyło tam kilkoro nowych dzieci. Zagajam rozmowę z jedną nowo przybyłą dziewczynką, pytam o imię.
– Mam na imię Anita i mam 9 lat – odpowiada trochę przestraszona, zapłakana.
Nie dziwię się, pierwsze dni zawsze wyglądają podobnie, oderwanie od rodziny, znajomych, przyjaciół, a tu inny świat. Z wielu powodów nie podaję jej prawdziwego imienia.
Chwila ciszy i znów zagajam rozmowę. Okazuje się, że przybyła kilka dni temu. Nie chcę pytać o powód przybycia, bo to jest dla nich i krępujące, i trudne. Sama zaczyna opowiadać swoją historię. Okazuję się, że mieszka z 15-letnim bratem i samotną matką alkoholiczką. I tu zaczyna się dramat dziecka. Matka nie pracuje, więc wpadła na pomysł wykorzystania swojej 9-letniej córki do zarobku. Po prostu sprzedaje (wynajmuje) ją starszym facetom do uciech seksualnych. To samo czyni jej brat… wykorzystuje seksualnie. Matka nie widzi w tym problemu, a dziecko przeżywa dramat. W końcu ktoś powiadamia odpowiednie władze i dziewczynka w ten sposób trafiła do nas. O zgrozo, czy nie ma sprawiedliwości dla takich osób? Pytam o konsekwencje dla nich.
– Rząd nie zrobił nic, tylko zabrał dziewczynkę do naszego ośrodka – odpowiada wychowawca. Minie dość dużo czasu, zanim rany psychiczne zagoją się, choć czasem takie rany się nie goją.
.
Inna dziewczynka, Maria (imię też zmienione) ma 12 lat. Jest bardzo cicha i zdaje się unikać każdej starszej osoby, a w szczególności mężczyzn. Jest bardzo grzeczna, pracowita i nigdy nie powiedziała, że nie chce czegoś zrobić. Do tego dość pilna w nauce. Dziś też postanawiam troszkę z nią porozmawiać, być może czuje się samotna. Podobna sytuacja jak we wcześniejszym przypadku. Matka narkomanka i alkoholiczka, ojciec nie wiadomo, kim jest, bo kobieta zmieniała partnerów jak rękawiczki. I tak dziewczynka trafiła do nas. Tu przynajmniej jest bezpieczna, ma co zjeść i gdzie się wyspać. W trakcie kilkudniowego pobytu dowiaduje się, że matka zmarła, z przedawkowania, a ona została sama. W tym roku jeszcze będzie u nas, a na następny musimy poszukać innego ośrodka, który właściwie już dla niej znaleźliśmy. Dzieci tu przebywają do 13 roku życia, następnie trafiają do innych adekwatnych ośrodków. Maria chce się uczyć i widać, że robi to dość pilnie.
– Ojcze chcę wyjść na dobrą osobę, chcę studiować i pomagać innym – opowiada.
Oby jej się udało osiągnąć wybrany cel.
.
Na dzisiaj tyle. Prawie dochodzi północ, więc szybko prysznic i do łóżka, a jutro jak zwykle przed 5.00 rano pobudka.

 

ks. Andrzej Borowiec
Santa Cruz, Boliwia

 

Wejdź na stronę kampanii BEZDOMNE DZIECI ULICY