Miniony weekend był dla mnie czasem wyjątkowym — ostatni formacyjny zjazd przed wyjazdem. Był to dla mnie moment  pełen wzruszeń, radości, ciszy i takiego głębokiego duchowego poruszenia.

 

Jednym z najważniejszych momentów była nasza obecność na Lednicy – wśród śpiewu, tańca i wspólnej modlitwy zostaliśmy posłani. Chociaż to już drugi raz, kiedy zostałam posłana na misję, ten moment był dla mnie równie wzruszający i ważny jak za pierwszym razem. Niby wiedziałam, czego się spodziewać, a jednak serce zareagowało tak samo mocno. Z jednej strony był spokój, bo już kiedyś przez to przechodziłam, ale z drugiej – poczułam ogrom emocji. Bo nie da się pojąć tego momentu w którym idziesz w procesji z flagą kraju do którego jesteś posyłana – to trzeba przeżyć. Za każdym razem to wyjątkowa chwila. Piękna, prawdziwa i bardzo osobista. I właśnie wtedy znów zrozumiałam, że znów naprawdę jadę – że to moje „tak” ma znaczenie i że nie jestem już tylko kandydatką do wyjazdu. Jestem posłana. Ze ta myśl i marzenie z przed lat znów staje się rzeczywistością.

I chodź w tym roku już bardziej rozumiem z czym wiąże się wyjazd, z jakimi trudnościami mogę się spotkać, mam w sobie pokój. Głęboki, cichy, nie do końca zrozumiały. Ten pokój daje mi siłę i odwagę, żeby iść do przodu, nawet jeśli nie wiem na co się przygotować. Wiem, że nie będzie idealnie, że pojawią się momenty zwątpienia, zmęczenia, tęsknoty, ale też już bardzo  pragnę być w Zambii. I Czuję też dużą wdzięczność – za ten czas przygotowań, za osoby, które spotkałam na tej drodze, za wszystkie rozmowy, śmiech i wspólne milczenie, które zbudowały coś bardzo prawdziwego.

Teraz przed nami ostatnia prosta. Jeszcze trochę pakowania, organizacji i pożegnań. A potem – witaj Manso! . Ze spokojem, z zaufaniem i z sercem gotowym na to, co mnie czeka.

 

Aleksandra Głowacka,
Uczestniczka tegorocznej formacji MWDB