List z Wysypy – poniedziałek, 13 marca 2025
Łodzią i ciężarówką do szkoły
Każdy dzień w naszej misji to zwykła, cicha praca. Czasem znojna, czasem pełna wyzwań, ale też zaskakująca pięknymi spotkaniami, które przypominają mi i moim siostrom, dlaczego tu jesteśmy. Dzisiaj rano w kościele spotkałyśmy Jeleen Otto, osiemnastoletnią dziewczynę, która razem z innymi kobietami miała zacząć kurs robienia tradycyjnych “bilumów”. Nie pojawiła się jednak na pierwszych trzech zajęciach. Okazało się, że brakowało jej 20 kina na wpisowe. Po rozmowie z siostrą Duyen postanowiła spróbować. W zamian za kurs zaproponowałyśmy jej pomoc w ogrodzie i przy innych pracach. Widziałam w jej oczach ulgę – jakby ktoś zdjął z jej ramion ciężki plecak.
W naszym biurze w kolegium odwiedziła nas Miss Briar, wolontariuszka z Nowej Zelandii, która w tym roku będzie uczyć naszych studentów biologii, zwracając szczególną uwagę na zdrową dietę. Cieszymy się, bo tu, na misji, zdrowe jedzenie to nie tylko teoria – to codzienna walka. A jeszcze większą radość sprawił nam powrót siostry Juliet z Filipin! Przywiozła uśmiech, trochę nowin i mnóstwo ciepła, którego tu nigdy nie jest za wiele.
Dzień przyniósł też niespodzianki – i te dobre, i te mniej przyjemne. Wreszcie spadł długo wyczekiwany deszcz! Niestety, jak to bywa, nie tylko nawodnił ziemię, ale też przemoczył podłogę w kaplicy. To już drugi raz – ostatnio przed samym Bożym Narodzeniem kaplica była zalana. Teraz szukamy firmy, która pomoże nam położyć płytki.
Po południu dotarły do nas dwie dziewczyny z Pomio (district) – Elisabeth Kole i Adwick Lailai. Ich podróż trwała dwa dni – najpierw łodzią, potem ciężarówką. To jedno z najbardziej odległych i trudno dostępnych miejsc na Nowej Brytanii. Dziewczyny mają 24 i 25 lat, a ich marzeniem jest nauczyć się gotować, żeby otworzyć mały biznes i pomóc swoim rodzinom. To, co mnie i moje siostry ujęło, to ich determinacja i pokora. Wieczorem odkryłyśmy jeszcze jedną ich umiejętność – mają przepiękne głosy! Śpiewały długo w nocy – może to była ich wieczorna modlitwa, a może tęsknota za domem? W każdym razie słuchałam ich śpiewu, aż zasnęłam. I znów poczułam, jak niezwykłe i silne są kobiety w Papui-Nowej Gwinei – walczące i myślące o innych. A my, choć tylko na parę tygodni, możemy być częścią ich historii.
s. Jolanta Kosińska
Kokopo, Papua-Nowa Gwinea