Ciągle pytam samej siebie jak być dobrym wychowawcą.
Bycie nauczycielem wśród trudnej młodzieży, będącej z innego kręgu kulturowego, posługującej się innym językiem, nie należy do prostych zadań. Staram się dawać im wsparcie, radość i dobry przykład. Bywają momenty, że nie daję rady, ale wiem, że gdyby nie duchowe wsparcie księdza Bosko byłoby mi jeszcze trudniej. Jego obecność jest ze mną wszędzie…
Naprawdę lubię uczyć!
Uwielbiam przygotowywać lekcje dla chłopców, zastanawiać się jak uatrakcyjnić sposób przekazywania im informacji, jak ich zaciekawić tematem.
Myślami wracam do dzieciństwa, kiedy to jedną z ulubionych zabaw była właśnie zabawa w szkołę. Moi rodzice wcielali się wtedy w rolę uczniów, a ja nauczyciela. Musieli się do mnie zwracać, „Pani nauczycielko”.
Niesamowite jak bardzo wolontariat misyjny odkrywa przede mną zakurzone, zapomniane, nieodkrywane od dawna karty samej siebie…
Minął miesiąc, odkąd zmieniłam miejsce zamieszkania.
Czy żałuję?
Mimo wielu trudności w sferze wychowawczej chłopców mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie żałuję! To miejsce jest tym, którym miało być mi dane od początku!
Jestem wdzięczna za każdą chwilę spędzoną właśnie tutaj.
Ja uczę chłopców, a oni uczą mnie.
To niekończąca się wymiana!
Widzę, jak bardzo chłopcy mnie otwierają. Stajemy się tutaj sobą.
Zdejmujemy maski.
Każdego dnia staram się odważyć na bycie sobą, przekroczyć kolejną granicę, która tak często jest tylko w mojej głowie.
Wiedzieliście, że kiedy mama kameleon wydaje na świat swojego potomka, zaraz po porodzie umiera? Tak samo jest z rozgwiazdą. Kosztem rozpoczęcia nowego życia, jest śmierć starego…
Często jest to bolesne, ale bez śmierci starych niebudujących nas znajomości czy przyzwyczajeń, nie jesteśmy w stanie pójść dalej, wyżej, do nieba! Całe nasze życie jest bezustannym umieraniem i ponownym budzeniem się do życia.
Dominika Kłeczek
Nairobi, Kenia