KOGO SŁUCHAĆ: CZAROWNIKA CZY JEZUSA?
„Słuchaj, Izraelu” (hebr. – Szema Jisrael) – to jedna z dwóch najważniejszych modlitw, jakby wyznanie wiary współczesnych Żydów. Obowiązek słuchania Prawa, nie jest ograniczeniem niczyjej wolności, lecz uszanowaniem jej źródła, pochodzenia. Kiedy człowiek zamyka się na Boga, to otwiera się na świat z jego pożądliwościami, tj.: cielesność, bogactwa, władza. Autor Listu do Hebrajczyków przypomina słuchaczom, że to właśnie Chrystus będąc na świecie „z głośnym wołaniem i płaczem, (…) zanosił gorące prośby i błagania do Ojca, (…) i został wysłuchany dzięki swej uległości (por. Hbr 5, 7-9)”. Dla tych, którzy Go słuchają, Chrystus jest Zbawicielem.
Kiedyś jeden z księży przebywający na kursie języka we Włoszech był zaproszony przez miejscowych parafian do siebie w odwiedziny. Było to prawie 40 lat temu, opowiadał, że był bardzo zdziwiony tym, co usłyszał od właściciela, głowy rodziny:
– Drogi mój gościu, jak widzisz sam, ja nie mam o co prosić Boga, wszystko mam czego mi potrzeba, po co mi jeszcze wysilać się i deptać ścieżkę do fary, niech teraz inni chodzą, jak im czegoś brakuje. Wy tam, w waszym Kraju licznie jeszcze chodzicie do kościołów, bo nie macie wielu rzeczy. Jak już będziecie wszystko mieli, to kościoły wasze będą puste.
Kto się odwraca od Boga, zwraca się ku światu. W Afryce są jeszcze inne problemy. Poza próżnością, lenistwem w służbie Bożej i nieposłuszeństwie Jego przykazaniom, jak to ma miejsce w cywilizacjach „zachodu”, na misjach istnieje jeszcze inny problem, ogólnie mówiąc, chodzi o „czary”. Czarowników nigdzie nie brakuje. Brak świadomości, dobrej edukacji, z powodu utrudnienia dostępu do lekarza lub braku opieki medycznej, całe klany, rodziny chwytają się czegokolwiek, aby pomóc sobie nawzajem. Gdy zachodzi taka konieczność, udają się do znachora lub czarownika. Nieraz trzeba zapłacić dużą sumę pieniędzy za taką „usługę” i niewiele pomoże. Misjonarze przychodzą z pomocą. Odwiedzanie wspólnot, nie ogranicza się do sprawowania Mszy Świętej, choć modlitwa, jak mówią mieszkańcy, jest im najbardziej pomocna, resztę potrafią sami, mają swoje sposoby. Wiedza jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, w takich momentach jak, np. inicjacja mężczyzny, kiedy przechodzi w stan dorosłych. Miejsca sprawowania kultu po zakończeniu codziennej modlitwy danej wspólnoty (Eucharystia – raz na miesiąc, jak jest misjonarz) zamieniają się w szkołę, a ołtarz w biurko, na ścianie kaplicy wisi tablica lub jest kawałek tynku wymalowany na czarno jako miejsce do ćwiczeń i do nauki. W skromnych środkach przekazywana jest wiedza. Dzieci chętnie garną się do nauki, brak im książek, nie mają komputerów czy tabletów. Wszystkiego uczą się na pamięć, pomagają im w tym różne zabawy z powtarzaniem ważnych terminów, czy zwrotów. Kiedy trzeba zawieść kogoś do szpitala albo udzielić natychmiastowej pomocy – służą do tego misyjne samochody. Czasem kaplica pełni funkcję punktu medycznego.
Podobnie jak owi Grecy z Ewangelii Św. Jana (por. J 12, 20-33), którzy mówili: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa», tak też tubylcy zwracają się do misjonarzy:
– Powiedz nam, kim dla ciebie jest ten Jezus, o którym nam opowiadasz!
To wielka odpowiedzialność wymaga nieustannego czuwania, czystości intencji, ducha ofiarności oraz szczerości. Nieraz trzeba się dać „pokroić”, inaczej mówiąc, znieść próbę nadaną przez miejscowych dla potwierdzenia wierności. Rzeczy materialne, które proponuje misjonarz, szybko się skończą, przemijają, nawet wybudowane takie jak szkoła czy ośrodek zdrowia. Jeżeli to wszystko nie zbuduje wzajemnych relacji, zaufania, nie będzie więzi, to też nie będzie owocnego siania ziarna. Zgodnie ze słowami: „Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity (tamże)”. Im silniejsze są relacje w rodzinie, w klanie, im czystsze intencje, otwartość serca na przebaczenie, tym gotowość na dźwiganie brzemion jedni drugich skuteczniejsza; tym mniej trzeba czarowników, ani jego posłańców ani jego sposobów wzbudzania niepokojów, lęków aż do unicestwiania przeciwnika włącznie. Ludzie chętnie idą za misjonarzem, jeśli on idzie za Jezusem, „ktoś zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa (tamże)”. Te słowa z piątej niedzieli Wielkiego Postu, dla ludzi, którzy mają problem z czarami w swych rodzinach, są naprawdę wielką radością zapowiadającą wyzwolenie: „teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie wyrzucony precz. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie (tamże)”. Misje, uwalniają z niewoli grzechów, z błędów, ze złych czynów wobec bliźniego oraz mocy wpływów Złego i jemu poddanych sług. Kogo chcę słuchać?
Ks. Paweł Libor SDB,
misjonarz w Angoli