Lata wykorzystywania potencjału krain geograficznych zamieszkałych przez Indian sprawiły, że biały człowiek z Europy jest traktowany z dużym dystansem. Siostry salezjanki pracujące z plemionami indiańskimi w Argentynie zmagają się z wieloma trudnościami w swojej misyjnej pracy. Jedną z nich roszczeniowa postawa ludności wobec instytucji kościelnych.
Patagonia to kraina geograficzna, która zajmuje południową Argentynę i część Chile. To rozległe tereny stepowe, słabo zaludnione. Ludność żyje tu w skupiskach po 400 do 700 osób. Stanowi to ogromną różnicę z Buenos Aires, gdzie gęstość zaludnienia jest ogromna. W samej stolicy i wokół niej mieszka połowa Argentyńczyków. W zachodniej części Patagonii, w prowincji Neuquén znajdują się dwie misje sióstr salezjanek – Ruca Choroy i Chos Malal.
Żółte wzgórza
Nazwa Chos Malal pochodzi z języka Mapuche i nawiązuje do żółtego koloru porostów skalnych, który dominuje wśród wzgórz otaczających miasteczko. Poziom życia jest zróżnicowany. Obok pięknych zadbanych domów znajdują się zabudowania przypominające slumsy. Problemem jest nie tylko brak miejsc pracy, ale także tzw. korupcja socjalna. Od wielu lat mieszkańcy utrzymują się z zapomóg rządowych. Przyzwyczaili się do korzystania z pomocy socjalnej i to im wystarcza, aby przetrwać. To wpływa nie tylko na brak poprawy warunków materialnych i życie w biedzie, lecz jest także źródłem ogromnego problemu społecznego. Od pokoleń dzieci nie widzą swoich rodziców pracujących. Rodzi to postawę roszczeniową wobec instytucji rządowych czy kościelnych. Brakuje poczucia, że sam mogę coś zrobić, żeby zmienić swoją sytuację życiową. Przykład takiej postawy podaje siostra Beata Bienias FMA, misjonarka w Argentynie:
– W jednej z najbiedniejszych dzielnic Chos Malal, gdzie pracowałam, często proponowałyśmy wielu osobom zdobycie nowych umiejętności. Zaprosiłyśmy panią, która miała bardzo trudną sytuację życiową, bo jej mąż był w więzieniu, a dzieci tułały się po okolicy. Chciałyśmy, aby nauczyła się czegoś nowego i potem mogła to sprzedać wykonane przedmioty. Chodziło konkretnie o robótki ręczne – przy kaplicy panie uczyły jak robić na drutach i szydełku. Kobieta przyszła kilka razy, ale ostatecznie zrezygnowała, bo stwierdziła, że więcej pieniędzy udaje jej się zebrać prosząc różne placówki socjalne o pomoc.
Dom z papugami
Ruca Choroy to rezerwat Indian Mapuche, gdzie żyje około 1500 osób. Nazwę można przetłumaczyć jako dom z papugami. Tak samo nazywa się rzeka i jezioro położone malowniczo wśród gór. Mapuche to rdzenna ludność terenów Patagonii, która konstytucyjnie ma zagwarantowane prawa do ziemi jako wspólnota. W praktyce oznacza to, że ziemia nie należy do nich osobiście i nie mogą jej nabyć. Indianie Mapuche mają pewne przywileje, na przykład państwo ma obowiązek budować im domy, a także dbać o ich konserwację. Na czele wspólnoty stoi lonco, który pełni funkcje podobne jak sołtys. Przewodniczy komisji, do której kierowane są wszystkie zażalenia dotyczące stanu domów, np. przeciekający dach, zepsuta łazienka, wybita szyba. Wszystkie te skargi są zbierane i przekazywane odpowiednim organom. Wydawać by się mogło, że jest to bardzo komfortowa sytuacja. W rzeczywistości wpływa demoralizująco i powoduje, że większość mieszkańców nie dba o swoje miejsce zamieszkania i nie wkłada żadnego wysiłku w rozwój wspólnej przestrzeni.
Jedynym miejscem pracy w Ruca Choroy jest szkoła prowadzona przez siostry salezjanki. Uczy się tam około 200 dzieci w szkole podstawowej i 150 w szkole średniej. Szkoła nie ma na razie budynku, ale pozostałe struktury funkcjonują jak w innych placówkach oświatowych. Nauczyciele dojeżdżają z pobliskiego miasteczka oddalonego o 25 kilometrów. Poza tym szkoła zatrudnia kilka osób, jak portierzy czy kucharki.
Większość mieszkających w rezerwacie Indian utrzymuje się z hodowli kóz i owiec. Charakterystyczny jest wypas sezonowy. Zwierzęta prowadzone są na inne pola latem, a inne zimą. Przed zimą często całe rodziny schodzą niżej, na pola zimowe (trashumancia invernada), gdzie mają zbudowane szałasy. Po zimowym koczowaniu rodziny wracają do swoich domów. W porze letniej zazwyczaj już tylko mężczyźni zabierają stada i zostają ze zwierzętami na polach letnich (trashumancia veranada).
Wszystkim mieszkańcom rezerwatu przysługują zapomogi w wysokości 2000 pesos na miesiąc, co jest racją głodową. Zazwyczaj starcza to na worek mąki, parę butelek oliwy. Z tych produktów kobiety codziennie przyrządzają rodzaj podpłomyków (torta frita) lub pieką chleb. Niektóre rodziny mają przy domu szklarnie lub niewielkie ogródki, które powstały w ramach projektu kilka lat temu.
W przeszłości Mapuche byli ludem wojowniczym (gerreros). Z nich wywodzi się salezjański święty Ceferino Namuncura. Co ciekawe, kult świętego rozwinął się zwłaszcza wśród ludności kreolskiej Ameryki Południowej (creole to potomkowie Indian i białych).
Dorota Pośpiech
*Artykuł na podstawie wywiadu z s. Beatą Bienias FMA