W Brazylii mieszka około 210 milionów ludzi, z czego milion to Indianie. Żyje tam około 200 plemion indiańskich. Salezjanie przybyli do Brazylii na zaproszenie cesarza Piotra II skierowane do ks. Bosko. Od 1883 roku pracują z Indianami żyjącymi w stanie Mato Grosso, głównie ze szczepów Shavanti i Bororo. Na pytania o pracę misyjną na tych terenach odpowiada ks. Klemens Deja, który od 49 lat jest misjonarzem w Brazylii.

1. Zacznijmy od początku. Jak to się stało, że został ksiądz kapłanem, i dlaczego akurat salezjaninem?

Jako mały chłopak chodziłem do szkoły w Rumii, gdzie pracowali salezjanie. To były lata 54-55, bo później została zamknięta. I widziałem, jacy Ci księża są inni od tych, których znałem – uśmiechnięci, grają w piłkę, radośni, śpiewają w kaplicy z młodzieżą. Mówiłem sobie wtedy, że takich księdzem to bym chciał być. Widziało się w nich tą pogodę ducha, tą radość, która płynie z serca, które kocha Boga i człowieka.

I oczywiście później chciałem zostać misjonarzem. Życie św. Maksymiliana Kolbe, św. Damiana z Molokai było dla mnie wzorem. Ten ideał zawsze wypływa z serca Bożego, bo Bóg jest tym, który napełnia naturę ludzką. Żeby człowiek był człowiekiem, bez Boga jest niemożliwe.

Chyba życia mi zabraknie, żeby dziękować Panu Bogu za łaskę poznania salezjanów, za to, że dał mi pokochać to Zgromadzenie ks. Bosko pod opieką i płaszczem Maryi Wspomożycielki Wiernych. Kiedy papież Jan Paweł II był w Krakowie, pokazał w naszym kościele na Dębikach obraz Maryi Wspomożycielki, wskazał na niego palcem i powiedział: „Stąd wyszło moje powołanie”.

2. Co jest według księdza najważniejsze w byciu misjonarzem?

Co misjonarz musi mieć – oprócz miłości do Boga, to być chrześcijaninem. To znaczy szanować każdego człowieka, każdą kulturę, zwyczaje, być starszym bratem dla innych ludzi, innych kultur, a nawet innych wyznań. Trzeba umieć się od nich uczyć. Indianie uczą bardzo dużo – szczególnie szacunku do starszych, do dzieci. Każda indiańska rodzina chciałaby mieć przynajmniej 12-15 dzieci. To jest godne podziwu. Indianie nie są egoistami, dzielą się.

3. Czego jeszcze możemy uczyć się od Indian?

To, czego można od nich się nauczyć, a czego w naszych cywilizacjach brakuje, to, że w indiańskich społecznościach głową domu jest kobieta. To musi być prawo Boże, bo to kobieta rodzi dzieci, jest matką, myśli o całym domu. Od niej zależy wychowanie dzieci. Jak są małe, to wszystkie są pod jurysdykcją matki. Później chłopcy w wieku 7-8 lat przebywają w takim domu, gdzie przygotowują się do dojrzałości. Gdy mają 13-15 lat, mają przebite uszy kością z jaguara i wkłada się im do uszu kolczyki w kształcie patyczków. To oznacza, że mogą wrócić do wioski. Do tego czasu nie mogli przebywać w towarzystwie kobiet, ani nawet na nie spojrzeć. Nie mogli nawet patrzeć na twarz matki. Jedynie w nocy padrinos przenosili ich na środek wioski na rytualne tańce.

4. Czy to znaczy, że w indiańskiej rodzinie nie ma modelu patriarchalnego?

Nie do końca. Mężczyzna jest silny, ale kto dźwiga ciężary? Zawsze kobieta. Kiedy dziecko się urodzi, odpoczywa mężczyzna, a kobieta prawie od razu po porodzie idzie do pracy. Tak przejawia się maczyzm [red. postawa, według której kobieta powinna być podporządkowana mężczyźnie].
Kobiety pracują ciężko w polu, dźwigają drzewo, opiekują się dziećmi, gotują. Mężczyźni polują i  łowią ryby. W nocy tańczą i śpiewają, a w dzień śpią, żeby mieć sny, które są dla nich prorocze – z nich dowiadują się, co się stanie w szczepie, jakie dać imiona dzieciom.

4. Na czym polega praca misyjna wśród społeczności indiańskich?

Praca misjonarzy skupia się na opiece duszpasterskiej, ale salezjanie mają również duży wkład w rozwój szkolnictwa. Wcześniej to głównie oni byli nauczycielami, obecnie coraz więcej Indian zdobywa odpowiednie przygotowanie, aby nauczać. Wśród miejscowych zdarza się też coraz więcej powołań. Problemem w jednym i drugim przypadku jest język.

Indianie mają swoje języki, uczą się też języka portugalskiego. Wśród ludności szczepu Shavantis jest o wiele gorzej, ponieważ im trudno uczyć się portugalskiego. Ich język jest monosylabiczny, po prostu struktura języka jest inna.

4. Co jest największym problemem rdzennej ludności, wśród której ksiądz pracuje?

Ogromnym cierpieniem dla Indian jest odbieranie im ziemi. Nie mogą zrozumieć, po co biały człowiek zajmuje ziemię Indian, znaczy ją drutami kolczastymi, skoro ziemia jest potrzebna temu, który na niej pracuje. Wszyscy powinni mieć prawo do ziemi. Tymczasem biali zajmują ziemie Indian, plantacje trzciny cukrowej, kukurydzy, soi czy bawełny.

Indianie mają zupełnie inny styl życia. Uprawiają tylko tyle, ile potrzebują – pracują, żeby mieć trochę ryżu, fasoli, kukurydzy, manioku. Łowią ryby. Tymczasem osadnicy, którzy zajmują ziemie Indian, niszczą drzewa, wjeżdżają traktorami, zakładają tam plantacje.

5. Jaka jest reakcja misjonarzy na takie działania? Czy starają się pomóc?

Misjonarze są bardzo zaangażowani w obronę ziemi Indian. Mój kolega, z którym pracowałem, zginął na ziemi Bororo 15 lipca 1976 roku. Ks. Rudolf Lunkenbein był dyrektorem misji i został zamordowany przez jednego z fazenderos (właścicieli ziemskich). Zginął również Simão Bororo, który stanął w obronie księdza. Indian zaatakowało ponad 40 osadników. Fazenderos bezprawnie zajęli tereny, które miały wchodzić w skład rezerwatu i nie chcieli ich opuścić. Ks. Rudolf stanął w obronie Indian i ich ziemi. Jego śmierć odbiła się dużym echem na arenie międzynarodowej (ksiądz był z pochodzenia Niemcem). Dlatego rząd Brazylii dopilnował, żeby Indianom Bororo zagwarantować wyznaczenie granic rezerwatu. Pozostałe plemiona nie miały tyle szczęścia.

6. Czy władze reagują na niesprawiedliwość, której doświadczają na co dzień Indianie?

Mimo, że coraz więcej programów rządowych wspiera Indian, ciągle istnieje problem segregacji rasowej. Indianie w piramidzie społecznej są najniżej. Później są afro-brasileilos i metysi. Najwyżej są biali, pochodzenia europejskiego (portugalskiego, hiszpańskiego, francuskiego, niemieckiego, polskiego itd.). Nie jest łatwo zmienić mentalność. Można obciąć włosy, założyć koszulę i wyglądać jak biały, ale mentalność w środku pozostaje Indianina. Ten proces „cywilizowania” Indian jeszcze potrwa.

Oczywiście, coraz więcej Indian uczy się, kończy szkołę. Rząd chce, żeby Indianie mieli dostęp również do uniwersytetów, ale system szkolnictwa w Brazylii nie pomaga w zdobyciu wiedzy potrzebnej, aby dostać się na uczelnie wyższe. Jest obowiązek edukacji, ale zgodnie z zasadą uczniowie muszą przechodzić z klasy do klasy, niezależnie od rzeczywistych umiejętności i poziomu zdobytej wiedzy, co nie motywuje do nauki.

7.  A jakie jest podejście Brazylijczyków do religii?

Brazylia jest krajem katolickim, gdzie bardzo szanuje się religię katolicką, jej wyznawców, księży. Cztery stacje w telewizji to stacje katolickie. Oczywiście są również wyznawcy sekt, protestanci. Brazylijczycy nie wstydzą się swojej religijności. Wszyscy chcą przyjąć chrzest. Z pozostałymi sakramentami, jak np. bierzmowanie, małżeństwo – jest większy problem, bo Kościół stawia większe wymagania.
W ostatnich czasach zmniejszyła się liczba ślubów kościelnych, bo prawo Boże uważane jest za bardzo radykalne. Młodzież jest taka, jak w Polsce, także odchodzi od Kościoła. (…) Wszystko się zmienia w świecie, i człowiek także – jest wielka laicyzacja, materializm. To, co jest transcendentne, jest też wymagające jeśli chodzi o wierność, jedność zasadom chrześcijańskim.

Dorota Pośpiech